POST Z KATEGORII:

5 tytułów książek, które ostatnio śniły mi się po nocach

5 tytułów książek, które ostatnio śniły mi się po nocach

Macie tak czasami, że nie kładziecie się dopóki nie skończycie czytać jakiejś książki? Rozsądek mówi- idź spać. Oczy trochę protestują, ale wy dalej czytacie. Ja tak mam. Jak mnie wciągnie jakaś lektura, tak koniec. Gorzej, że ostatnio miałam jakiś zastój czytelniczy i mało co mnie potrafiło wciągnąć. W ogóle miałam raczej słaby okres w życiu. Zdecydowanie potrzebowałam totalnego resetu i lektur, które całkowicie skierują moje myśli na inne tory. Wtedy właśnie na mojej drodze stanęły polskie autorki.

5 tytułów książek, które…

Zanim przedstawię wam te tytuły, chciałam powiedzieć, że mam absolutną świadomość, iż w tym zestawieniu znajdują się książki mocno krytykowane za brak wyższości literackiej. I wiecie co? W nosie to mam. Wszyscy tacy „ą”, „ę”, nikt nie czyta książek lekkich i przyjemnych, za to każdy zupełnie przypadkiem je zna. To tak jak było z Greyem. Nikt nie czytał, wszyscy się śmiali, a te miliony sprzedanych egzemplarzy wzięły się z powietrza.
Otóż ja się nie wstydzę tego, że sięgam po literaturę „niższych lotów”. Co więcej, lubię ją i nic mi tak dobrze nie robi na głowę jak taka właśnie książka. Dlatego też jeśli szukasz czegoś wciągającego, kobiecego, lekkiego ale wbijającego w fotel to siadaj wygodnie i czytaj.

1.Blanka Lipińska- „365 dni” i „Ten dzień”. Zdecydowanie kontrowersyjna postać na literackim rynku. Kobieta, która na Instagramie pokazuje dużo ciała i swojego prywatnego życia. Zaskakuje tym jak otwarcie i wprost mówi o seksie. Na jej FB znajdziecie filmiki o tym ‚jak dobrze robić dobrze.’ Generalnie idzie mało popularnym torem promowania książki. Ale jak widać jest to skuteczne, bo obie jej książki odniosły duży sukces. „365 dni” jest porównywana do Greya i Ojca chrzestnego. Ja bym tak daleko nie szła z porównaniami ale jedno jest pewne- książka wciąga baaaardzo i czyta się ją zdecydowanie za szybko. I teraz zależy czy chcemy się czepiać logiki fabuły czy nie. Ja się nie czepiam, więc mi się podobało, że główna bohaterka została porwana przez arcyseksownego i bardzo niegrzecznego szefa włoskiej mafii. Jednak on ją porwał z miłości, czyli zamiary miał dobre. Biedaczek się zakochał i nie umiał inaczej. Swoją ofiarę traktował jak królową, obsypywał ciuchami i dobrem, więc się w nim zakochała. I pewnie żyliby długo i szczęśliwie, gdyby nie fakt, że to jednak szef mafii. A jak wiadomo, tam wszystko może się zdarzyć. Dlatego też powstała druga część, żeby mogło zdarzyć się jeszcze więcej. „365 dni” to początki miłości Laury i Massima, dużo seksu, awantur między nimi, z akcjami mafijnymi w tle. „Ten dzień” to ciąg dalszy ich losów ale już z większą ilością problemów. Niedomówienia, trudny charakter obojga bohaterów i ścigający ich wrogowie mafii to wspaniała mieszanka. Dwa dni jeszcze mnie trzymało zakończenie tej książki. Już pomijam, że całą noc mi się to śniło. Spoko, mogło się śnić. Ale dlaczego zamiast jakiejś gorącej akcji z boskim Massimo, musiało mi się śnić, że porywa mnie jakiś wróg mafii?
Ostrzegam- w tych książkach jest dużo seksu. Niektórych to razi, innych przyciąga. Dla mnie nie ma większego znaczenia.

2. K.N.Haner- Sponsor. Kasia Haner to kolejna wyrazista postać na rynku literackim. Nazywana jest królową dramy, bo w jej książkach potrafi wydarzyć się wszystko. Niektóre te historie są absurdalne i wyjątkowo nielogiczne, a bohaterki mózg chowają głęboko do kieszeni. To coś, co mnie czasami razi, ale z drugiej strony te naiwne bohaterki, gwarantują sukces książkom. Skoro ona jest naiwną gąską, to on zostaje superbohaterem. Podobnie było i w „Sponsorze”. Nathan jest facetem, który wiąże się z kobietami jedynie na zasadzie sponsoringu. On płaci, one się z nim spotykają. Wszystko do czasu aż poznaje Kalinę. Zbyt łagodną i delikatną dziewczynę, by mogła zgodzić się na sponsoring. Ona kieruje się w życiu prawdziwymi emocjami i uczuciami. Jednak przedwczesna śmierć jej rodziców i konieczność zaopiekowania się siostrą sprawia, że jej sytuacja drastycznie się zmienia… Fabuła oczywiście wciąga. Dupek Nathan zmienia się w bohatera (a jakże), by za chwilę znowu być mega dupkiem. Niespodziewanie odkrywa, że on też potrafi czuć. Jednak jak to życiu- nic nie jest łatwe, a robienie głupot niesie za sobą konsekwencje. Przez to raz jest między nimi dobrze, a raz bylejak. W każdym razie zakończenie było takie, że cały dzień o nim jeszcze myślałam. Smutne i takie życiowe. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.

3. Paulina Świst- Karuzela. Panią Świst niezmiennie uwielbiam odkąd przeczytałam jej książkę „Prokurator”. Mistrzowskie połączenie kryminału, akcji, romansu i ciętego języka. Ta autorka pisze dobrze. Po prostu. Nie ma żadnych kwiatków, średniej jakości języka literackiego. Paulina Świst jest po prostu rewelacyjna! Jedyne do czego mogę się przyczepić w „Karuzeli” to duża ilość przekleństw. Bywały zdanie z dwoma soczystymi słowami w jednej linijce. Chwilami razi. Ale taki mamy klimat. Są przestępcy, są adwokaci, jest przekręt, musi być kwieciście i mocno. Książkę się czyta migiem, zaczynasz pierwszą stronę i nie odchodzisz aż nie zobaczysz ostatniej. A później przez całą noc ci się śni, że robisz przekręty i cię ktoś aresztuje. Nie będę wam przybliżać bohaterów ani fabuły, żeby nie psuć wam zabawy. Przeczytajcie sobie sami, bo zdecydowanie warto.

4. Nina Richter- „Love Line” i „Love Line II„. Ta książka jest tak dobra, że aż słów mi brak. Jedyna w tym zestawieniu, która nie jest tak do końca lekka. Szczerze mówiąc we mnie wywołała dużo refleksji. O tym jak przypadek potrafi skomplikować nasze życie i jak jedna chwila potrafi utkwić w głowie na wiele, wiele lat. Jak można manipulować ludźmi, znając odpowiednie techniki. I czy warto powstrzymywać samego siebie w imię jakiś z góry ustalonych powinności. Generalnie wielkie WOW! Długo musiałam czekać na drugą część, co mnie mocno irytowało. Ale w chwili obecnej są już obie części dostępne do kupienia więc wy możecie czytać ciągiem. Matt jest terapeutą związków, prowadzi audycję radiową, w której doradza parom, jest też byłym PUA, czyli zawodowym podrywaczem, który uczy innych mężczyzn jak podrywać kobiety. Tak, są takie szkoły! Kiedyś miałam okazję popatrzeć jak wygląda taka lekcja i powiem wam, że masakra jakich sztuczek ich tam uczą i jak łatwo większość kobiet daje się na to złapać! Ona, Beth, jest dziennikarką w prasie kobiecej. Ma napisać artykuł na temat PUA. W tym celu nawiązuje kontakt z Mattem. Love Line jest jednak bardzo inna niż większość tego typu książek. Dużo dowiadujemy się o psychologii związków, o sposobach manipulacji, technikach podrywu, emocjach. To naprawdę niezła dawka psychologii miłości i psychologii społecznej zamknięta w powieści obyczajowej. W sumie mamy do czynienia z trzema wątkami- relacji Matta z Beth, jej nieudanego małżeństwa, i sposobu działań PUA. Być może akcja nie jest jakoś wybitnie wartka. Ale dla mnie ta książka była bardzo interesująca i z przyjemnością zwolniłam swoje życie, żeby znaleźć czas na spokojne jej przeczytanie.

5. Agata Czykierda- Grabowska- Stand by me. Zawsze powtarzam, że Agatę biorę w ciemno i jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Tej książce również niczego nie można zarzucić, bo jest dokładnie taka jak miała być. Lekka, przyjemna, zabawna, relaksująca, ma sympatycznych bohaterów, dobrą fabułę. Sara wraca na wakacje do rodzinnego miasta. Niedawno zakończyła nieudany związek, zamierza się więc relaksować i odpocząć. (Oczywiście) przypadek sprawia, że w tym samym czasie w mieście przebywa brat jej przyjaciółki, Paweł. Oboje (oczywiście) mają się ku sobie, ale Paweł jest znanym łamaczem damskich serc więc Sara nie planuje niczego poza dobrą zabawą. Jednak Paweł jest nią tak oczarowany, że nie zamierza odpuścić. Mimo, że Sara potrafi mu nieźle dopiec, biedaczek dwoi się i troi, żeby przekonać do siebie dziewczynę. Typowe lekkie love story. Idealne na to by spędziło miły, spokojny wieczór z książką. I wszystko byłoby idealnie, gdyby nie fakt, że po wspaniałej książce „Adam” (pisałam wam o niej tutaj), wiem że Agata potrafi niezwykle dobrze pisać trudniejsze książki. „Stand by me” to dobra książka. Fajnie napisana, szybko się ją czyta i miło wspomina. Ale mam nadzieję, że autorka nie zrezygnowała z pisania książek na poziomie „Adama”, bo szkoda by było zmarnować taki talent.

1 komentarz
  1. Ada

    Dzięki za recenzje :) Świst bezdyskusyjnie najlepsza! ;)

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *