POST Z KATEGORII:

Bridget, och ta Bridget Jones!

Bridget, och ta Bridget Jones!

Z niejaką Bridget Jones znamy się już od 1998 r., czyli od momentu wydania pierwszej części słynnej opowieści o nieco zwariowanej, bardzo niecodziennej i uroczo nieporadnej singielki. Wszystkie książki Helen Fielding to dzisiaj bestsellery. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie z ‚Dziennikiem Bridget Jones’, kiedy ukryta pod kołdrą próbowałam doczytać do końca kolejny rozdział, nie budząc przy okazji całego domu. Mama już dawno burczała, że mam gasić światło i iść spać, ale kto by chciał zasypiać, gdy Darcy urzeka swoją sztywnością a Daniel doprowadza Bridget do wypicia kolejnego kieliszka wina. Później była druga część ‚Bridget Jones. W pogonie za rozumem’, równie fajna. Następnie filmy, które również bawiły. Po długiej przerwie pojawiła się trzecia część historii ‚Bridget Jones. Szalejąc za facetem’- moim zdaniem nie do końca trafiona. W zasadzie czytając teraz czwartą część, dopiero zaczynam rozumieć pewne wątki z trzeciej części… Wychodzi na to, że czwarta część jest pokazaniem historii sprzed części trzeciej. ‚Szalejąc za facetem’ powinna więc zostać wydana po ‚Dziennik Bridget Jones. Dziecko’. Nieźle to zakręcone.
W każdym razie po nieudanym powrocie Helen Fielding w 2013 r., w końcu w 2016 r. w kinach pojawił się film Bridget Jones Baby. Absolutnie, totalnie cudowny. Przezabawny, z genialną obsadą, ogromną dawką dobrej energii i dynamizmu. Byłam w kinie z przyjaciółką i Mężem. Ku naszemu zaskoczeniu on również głośno się śmiał i wyszedł z kina tak samo zachwycony jak my. Ciężko w zasadzie było się nie śmiać, gdy sala po prostu wiwatowała ze śmiechu! Jednym słowem hit!

Tym bardziej byłam ciekawa książki, która miała premierę miesiąc po filmie. Producenci i autorka książki zagrali nieco ryzykownie, najpierw pokazując fabułę w kinie, a dopiero później dając okazję miłośnikom Bridget do sięgnięcia po książkę. Ale o tym dlaczego mogło to być ryzykowne dowiecie się za chwilę. Najpierw fakty.
Dziennik Bridget Jones. Dziecko” jak można się domyślić z tytułu, opowiada o zmaganiach głównej bohaterki w dążeniu do macierzyństwa. Nie od dziś wiadomo, że najsłynniejsza singielka Wielkiej Brytanii od wielu lat robi co może, żeby zmienić swój stan cywilny i dorobić się gromadki dzieci. Naciskana przez rodzinę i przyjaciół, wierzy że pełnię szczęścia osiągnie dopiero wtedy, gdy uda jej się upolować tego jedynego. Niestety wybór tego jedynego musi poczekać, ponieważ niespodziewanie Bridget Jones zachodzi w ciążę i jak to u niej bywa, sprawa nie może być oczywista. Tym razem niewiadomą jest Tatuś dziecka. Oczekiwanie na potomka będzie więc pasmem niespodzianek i niecodziennych wydarzeń. Bridget postanowi być uczciwa wobec obu panów, przez co obaj oni będą chcieli wspierać ją w oczekiwaniu na poród. Nie zabraknie zabawnych sytuacji podczas badań USG czy w szkole rodzenia, kiedy to obaj panowie będą chcieli pełnić rolę przyszłych tatusiów. A Jones jak to Jones, będzie popełniać jedną gafę za drugą, będzie próbowała pogodzić serce z rozumem i jakoś odnaleźć się w tej nowej dla niej sytuacji. Nie będzie to wcale łatwe. W międzyczasie straci pracę, na głowę zwalą się przyjaciele z milionem dobrych rad i powróci cudowna Mamuśka, która zawsze wie co powiedzieć, żeby pogorszyć nastrój Bridget.
Czy finalnie Bridget będzie wreszcie z Darcym? Czy ich miłość w końcu zwycięży? Czy dziecko okaże się owocem miłości czy przypadkowej nocy z przyjacielem? Tego dowiecie się czytając. Albo oglądając film.
I tu właśnie dotrę do tego dlaczego postąpiono ryzykowanie wydając książkę nieco później. Osobiście nie lubię najpierw oglądać filmu, będącego ekranizacją książki. Wiąże się to z niepotrzebnymi porównaniami i oczekiwaniem pewnych zdarzeń, których w książce nie ma. Wiadomo, że film rządzi się swoimi prawami i nie wszystko w nim musi być identyczne jak w książce. Tutaj też nie jest! Przede wszystkim w filmie jest więcej szalonych wydarzeń, kto inny jest potencjalnym ojcem dziecka, nieco inaczej wygląda sam początek historii. Pewnie dlatego można usłyszeć krytyczne głosy o książce, od osób, które obejrzały film i były nim zachwycone. Książka po prostu nie odzwierciedla filmu. Jest trochę inna. Jest bardziej jak dwie pierwsze części Dziennika Bridget Jones. Zabawna, wzruszająca i  wciągająca. Dlatego polecam najpierw sięgnąć po książkę, a dopiero później obejrzeć film. A jeśli już widziałaś film, to po prostu spróbuj czytać, jakby to była dla ciebie nowość. Wtedy na pewno będziesz zachwycona lekturą.

2 komentarze
  1. Joanna - Dom na głowie

    Niezmiennie kocham Bridget i jest mi ona bliska jak moja… własna osobowość. Dzięki niej zaczęłam czytać książki, bo tak mi się spodobała pierwsza o niej powieść, że zaczęłam szukać podobnych historii. Oba pierwsze filmy oczywiście oglądam jak urzeczona i za każdym razem bawią mnie tak samo mocno. Kiedy kupiłam trzecią część książki, wydawało mi się, że znowu mnie powali na kolana, ale rzeczywiście, rozczarowała, choć miejscami też było zabawnie. Jednak wrażenie, że została napisana na siłę albo dla kasy – pozostało. Potem byłam w kinie na trzeciej części i tak samo jak ty u śmiałam się po pachy, bo ze zdziwieniem zorientowałam się, że jednak producenci dali radę, i to jak! Dzięki za ten wpis, bo nie wiedziałam, że znowu pojawiła się kolejna powieść. Teraz będę musiała ją kupić, bo przecież koniecznie muszę przeczytać, co ta Bridget znowu wymysliła :) Pozdrawiam z Wrocławia!

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Miłego czytania :) Ta część Ci się spodoba. Pozdrowienia!

      Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *