POST Z KATEGORII:

Czym zająć dzieci w długie jesienne wieczory?

Czym zająć dzieci w długie jesienne wieczory?

Jesień i zima to czas kiedy spędzamy bardzo dużo czasu w domu. Popołudnia ciągną się w nieskończoność, weekendy trwają wieczność. Nuda, która w pewnym momencie zaczyna nam towarzyszyć, sprawia że dzieci chcą rozebrać dom do ostatniej cegły. Pojawia się więc pytanie czym zająć nasze dzieci? Zwłaszcza gdy rozpoczyna się sezon chorowania i przez cały dzień nasze potomstwo oczekuje uwagi i zainteresowania. Owszem, możemy mu włączyć bajkę, dać tablet czy wręczyć do ręki książeczkę. Ale dobrze wiemy, że to nie zadziała. Tablet i telewizja nie zastąpią rodzica. Dobrze jest więc znaleźć takie zajęcie, które na trochę dłużej zajmie dzieciaki i przy okazji sprawi, że będą one siedziały w jednym miejscu. Jeśli jednocześnie będzie miało walor edukacyjny to w ogóle byłoby cudownie.

Jak się pewnie domyślacie mam dla was taką propozycję. Dwa słowa- GRY PLANSZOWE.
Pamiętacie swoje dzieciństwo i godziny spędzane na graniu w Chińczyka, Grzybobranie, Warcaby czy Piotrusia? Ja pamiętam. Wspaniały czas z całą rodziną, fochy mojej Sis, że nie wygrała, próby oszukiwania, żeby zawsze być zwycięzcą. To były czasy… Dlaczego by nie stworzyć takich wspomnień również naszym dzieciom? Ja nie mam nic przeciwko, a wy?

Ostatnio testujemy różne gry planszowe, szukając dla nas najciekawszej. Kilka tygodni temu dzięki grze „Pierwsza pomoc”, trafiliśmy na wydawnictwo Hippocampus, które poza wieloma fantastycznymi grami dla starszaków, ma również w swojej ofercie kilka ciekawych gier dla dzieci młodszych.

„Łowcy bakterii” cieszy się u nas największym zainteresowaniem- przypuszczam, że przez koło, którym trzeba kręcić. Ta gra ma przede wszystkim proste zasady i spokojnie poradzi sobie z nią każdy 3-latek. A nawet rezolutny 2 latek (chociaż może potrzebować twojej pomocy). W tą grę Chłopcy grają również sami, wtedy kiedy my nie mam czasu albo już nam ona bokiem wychodzi a oni chcą jeszcze! Każdy gracz otrzymuje tabliczkę z kolorowymi polami. Na środku stołu ustawiamy wszystkie figurki z wirusami. Następnie gracze kręcą obrotową strzałką. Jeśli wypadnie kolor, który gracz ma na swojej tabliczce, wybieramy pionek/wirusa w tym kolorze i stawiamy na swojej karcie. Jeśli nie trafimy na swój kolor, tracimy kolejkę.
Dzieciaki uwielbiają tą grę. Mimo że nie jest ona skomplikowana to posiada wiele walorów edukacyjnych- kształtuje spostrzegawczość, uczy rozpoznawania kolorów, zmusza do przestrzegania zasad. Ostatnio to nasz nr 1!

img_6906
img_6900

„Pogromcy wirusów” to świetna gra na spostrzegawczość i naukę dopasowywania obrazków. Nadaje się zarówno dla maluchów, jak i nieco starszych dzieci.
Głównym zadaniem tej gry jest wyciąganie kolejnych kart ze stosu i znajdowanie takich, które tworzą całego wirusa. W międzyczasie układa się obrazek ze scenką Mistrza pilnującego więźniów w klatce. Dzięki karcie „pusta klatka” i „pełna klatka” nie da się przewidzieć kto wygra, bo nawet najlepszy gracz, może się nagle okazać tym najsłabszym. Dzięki tej grze dziecko szybko nauczy się, że to tylko zabawa, w której raz się wygrywa a innym razem przegrywa. „Pogromcy wirusów” dostarczają wiele śmiechu i nieprzewidywanych zwrotów akcji. Mnie moje dzieci ogrywają w niej koncertowo. Nie wiem więc czy mają tyle szczęścia czy tak dobrze oszukują.  Ta gra jest nieco bardziej skomplikowana niż „Łowcy bakterii” ale jak już się zna zasady, to dzieciaki bez problemu mogą grać w nią również same. Chociaż dużo większa frajda jest wtedy, gdy gramy w nią wszyscy.

img_7607
img_7615

„Wielki pościg” to typowa planszówka- z kostkami do gry i pionkami, którymi się porusza po planszy. Producent proponuję ją dla dzieci w wieku 5+ ale z pomocą rodzica młodsze dzieci też sobie dadzą radę. Po prostu samodzielnie mogą jeszcze nie radzić sobie z przeliczaniem kropek na kostce i poruszaniem się po planszy. Rodzic jest również tutaj potrzebny do pilnowania zasad, ponieważ niektóre pola wskazują, że trzeba oddać żetony a inne, żeby je sobie pobrać. Świetna dla rodzeństwa w różnym wieku- bo zarówno młodsi jak i  ci starsi, będą mieli z niej dużą pociechę.

img_7620
img_7623

Gra polega na tym, żeby zdobyć jak najwięcej wirusów (10 sztuk), które później wymieniane są na żeton Hello Maestro. Rzucamy w tym celu dwoma kostkami. Jedna mówi ile pól ruszamy do przodu, druga ile możemy wziąć albo oddać żetonów. Przy okazji jest to świetny trening dodawania i odejmowania do 10-ciu. My całą rodziną gramy w nią bez problemu. Chłopcy angażują w tą zabawę całą rodzinę. Jak tylko wiadomo, że Babcia ma przyjść w odwiedziny, to gra już czeka na stole, gotowa do użycia. Natomiast w tą grę jeszcze sami nie grają, zawsze z nami.

Gorąco polecam wam korzystanie z gier planszowych. To świetny sposób na spędzanie wspólnego czasu. Bardzo mnie nudzi jeżdżenie autkami po podłodze. Nie czuję zachwytu nad Hot Wheelsami czy Transformersami. Nie kręcą mnie te chłopięce zabawy, przez co czasami trudno mi złapać z Chłopcami taki kontakt, jaki mają np. ze swoim Tatą. Wychodzi wręcz na to, że mama jest tylko od dawania jeść, nauki i prac plastycznych. A tata od szaleństw i  świetnych zabaw. Brakowało nam wspólnego mianownika, który znaleźliśmy w grach planszowych. Cieszę się, że poza dobrą zabawą, wspólnie spędzanym czasem i niewątpliwym relaksem, przy okazji wszyscy czegoś się uczymy. Nasze dzieci tego że trzeba przestrzegać zasad, oraz że nie zawsze się wygrywa i czasami trzeba przeboleć porażkę. My natomiast tego jak fajnie jest poczuć się na nowo dzieckiem i jak dobrze czasami zapomnieć o troskach, całkowicie oddając się beztroskiej zabawie ze swoimi synami.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *