No cóż… myślę, że to nie jest złudzenie. Zapewne są dzieci, które nie denerwują swoich rodziców i są rodzice, którzy mają bezgraniczną cierpliwość do swoich dzieci- ale to nie ta bajka.
Moje dzieci są normalne- rozrabiają, krzyczą cały dzień, marudzą, ciągle coś ode mnie chcą, wiszą mi przy tyłku, są upierdliwe i bardzo absorbujące. A do tego cholernie głośne! Po całym dniu z nimi mam ich faktycznie dość. I marzę o chwili gdy pójdą spać a ja nie będę musiała się nimi zajmować. Czasami są takie dni kiedy wysiadam psychicznie już od południa, czasami dopiero bliżej 17. Jasne, że są zabawni, śmieszni momentami, uroczy, sporadycznie grzeczni i słodcy. Ale jednocześnie są po prostu męczący. Zapewne są dzieci idealne, które bawią się spokojnie, nie awanturują się, nie histeryzują, nie walczą ze swoimi rodzicami i się ich słuchają. Ja jednak mam dzieci, które działają zupełnie odwrotnie.
Dzisiejsza z pozoru spokojna niedziela zawierała w sobie:
– kilkanaście ich bójek (zapewne są dzieci, którym wystarczy raz wytłumaczyć, żeby się nie biły i one posłuchają. Chłopcy do nich nie należą. U nas najczęściej są walki kogutów- o wszystko i o nic.);
– jedną zrzuconą doniczkę (krzyczałam z daleka „zostaw, nie ruszaj, spadnie ci na głowę”, zanim dobiegłam doniczka była już na podłodze!);
– kilka histerii w zasadzie nie wiem o co;
– nabycie nowych siniaków i guzów w wyniku wymyślania niebezpiecznych zabaw;
– kilkanaście moich upomnień, rozdzieleń, próśb, gróźb…
To tak po krótce. Po takim dniu, wieczorem nie mam siły na nic. Nawet gadać mi się nie chce bo 54567789987654 razy powtarzałam przez cały dzień „nie wolno/nie bij/nie gryź/nie kop/uważaj/oddaj/nie zabieraj (…)”. Język mi wysechł na wiór.
Czy można mieć dość własnych dzieci? Można!
Czy można ich czasami nie lubić? Można!
Bo tak jak moje dzieci są normalne i zachowują się jak większość rówieśników (z tym że ze zdwojoną siłą), tak ja jestem normalnym człowiekiem, który ma ograniczoną wytrzymałość psychiczną. Od hałasu boli mnie głowa, a od ciągłego gadania gardło. Tracę cierpliwość, ponoszą mnie nerwy, bywam zmęczona i zniecierpliwiona.
Jeszcze jak byłam w ciąży- większość znajomych się zarzekało, że będzie nas odwiedzać, przychodzić, na spacer zabierać. Bla, bla, bla. Tłumów nie widzę. Większość była raz, góra dwa i chyba poległa w swoich wyobrażeniach o bliźniakach! Ludzie się zachwycają bliźniakami, bo fajnie wyglądają, są ciekawym zjawiskiem. Ale wychowanie dwójki małych dzieci na raz to przede wszystkim mega harówka. Matki dzieci pojedynczych mówią, że są zmęczone, niewyspane, znerwicowane. To teraz sobie wyobraźcie mieć takich dwóch/dwoje!
Jasne, że Chłopcy są świetni, mądrzy, błyskotliwi, mają cięte riposty, zachwycają swoim rozwojem i zasobem słów. Oczywiście, że są fajni, potrafią mnie rozbawić do łez, dać mnóstwo energii, miłości i radości.
Ale to nie oznacza, że nie jestem nimi zmęczona, często sfrustrowana i bezsilna.
Jak byli malutcy, to zapewniano mnie, że gdy skończą 2 lata to będzie lepiej, łatwiej. 2-gie urodziny za nami a ja mam wrażenie, że dopiero teraz zaczyna się prawdziwa „jazda”. Ustalanie granic, ich testowanie mnie, rywalizowanie między sobą, kłótnie, bijatyki…
Jakiś czas temu zapytano mnie czy można wychować bliźniaki i nie zwariować?! Nie wiem. Póki co próbuję. Idzie mi różnie.
Jestem mama trzynastomiesiecznych blizniakow. Kazdy dzien jest cierpieniem a najlepsze chwile spedzam kiedy spia lub ich nie ma w domu.
Jak ja Panią rozumiem, jestem mamą trzyletnich bliźniaków chłopca i dziewczynki. Potwierdzam ,że można mieć dość własnych dzieci,codzienność z bliźniakami jest zupełnie inna niż z jednym. Najbardziej dobijają mnie ich wieczne kłótnie rozstrzyganie ich sporów, powtarzanie ,że nie wolno, że bicie siostry, gryzienie brata i kopanie się nawzajem to nie rozwiązanie. Trudne jest też to, że oni się na wzajem ,,nakręcają,, wystarczy jedna chwila i już jest podwójna akcja, wrzask, płacz… Słyszałam wiele złotych rad jak to sobie radzić z bliźniakami, ale od ludzi którzy mają jedno dziecko albo wcale, więc tak naprawdę nie mają pojęcia jakie to trudne. Bywają dni kiedy są grzeczne, słuchają i są kochane, ale to się zdarza tak średnio raz w tygodniu. Długo by pisać ,życzę wszystkim rodzicom bliźniaków przede wszystkim cierpliwości i zdrowia, a reszta samo się ułoży.
A myślałam, że tylko ja jedna czasem mam ochotę choć na chwilę pozbyć się swoich dziewczyn (2,5 latka). Ciągłe krzyki, przepychanki i „NIANIA bije, niania zabrała, OSIA nie bij” doprowadzają mnie do furii, ale za chwilę mi przechodzi i nie wyobrażam sobie życia bez nich.
Nic dodać, nic ująć!
Różnica między moimi dzieciakami to 14 miesięcy. Syn skończył właśnie 2 lata a córka za chwilę będzie miała roczek. Już się zaczynają bójki i kłótnie, czasem się czuję jak bym też miała bliźniaki, w pełni podpisuję się pod tym co napisałaś
Skąd ja to znam. Moi chłopcy mają 3,5 roku i cóż lepiej jest, ale tylko troszkę. Mąż ostatnio zmienił pracę i jego nowy kolega też ma bliźniaki, chłopców. Zgadali się i kolega stwierdził, że teraz u nich już jest fajnie. Mąż pyta ile mają lat chłopcy? Jak usłyszał, że 9 to w ciągu minuty przybyło mu siwych włosów:-)
Skąd ja to znam. Moi chłopcy mają 3,5 roku i cóż lepiej jest, ale tylko troszkę. Mąż ostatnio zmienił pracę i jego nowy kolega też ma bliźniaki, chłopców. Zgadali się i kolega stwierdził, że teraz u nich już jest fajnie. Mąż pyta ile mają lat chłopcy? Jak usłyszał, że 9 to w ciągu minuty przybyło mu siwych włosów:-)
Czytałam ten tekst i miałam wrażenie że sama go pisałam, z jedną różnicą…. Ja mam bliźniaczki prawie trzy letnie…. Ale wszystko pasuje idealnie…. Ciągłe ich wojny, przepychanki i kłótnie dosłownie o wszystko i o nic doprowadzają do furii… Kocham strasznie moje dziewczynki ale marzy mi się chociaż 2 dni bez nich, wyjechać gdzieś z mężem i najzwyczajniej w świecie się pobyczyć z dala od tych wrzasków i ciągłego latania z wywieszonym językiem i sprzątania po tych tajfunach….
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Napisalam sie jak wariat….tel mi spadl… zle zlapalam… przeskoczyla mi stronka i moje wypociny poszly sie jeeeeeeeeee….ać!!!
Grrrrrrrr….
Każdy ma prawo mieć czasem dość. Nie ważne czy ma jedno dziecko, dwójkę czy trójkę.
Marta w 1000000000000% Ciebie rozumiem. Ale mam tez takie wrazenie ze tylko inne mamy blizniakow nas rozumieja. Kazdy ” zestaw” dzieci to inne wyzwania. Jedno dziecko nie da sie porownac do blizniakow tak jak blizniakow nie mozna zapewne porownac do trojaczkow. Jak ma sie dwoje dzieci w innym wieku to tez co innego niz dwoje dzieci dokladnie w tym samym wieku.
Ja czesto mam dosc i i ich nawet potrafie chwlilami nie lubic za to jacy sa. I taka jest prawda – moich znajomych to dziwi. Jak mozna nie lubic wlasnych dzieci? A mozna… Ale potem mi przechodzi i jest juz lepiej.
Tez czekam do magicznego numeru- 3 latka bo wszyscy mowia ze bedzie lepiej. Sama w to lepiej za bardzo nie wierze ale sie tego trzymam jak tonacy brzytwy sie chwyta zeby miec sile na kolejny dzien.
Nie wiem, czy inne dzieci są grzeczniejsze, czy w ogóle grzeczne dzieci istnieją, bo moje są takie same jak Twoje (o ile nie gorsze :-)). Tyle, że ja chodzę do pracy więc mam przynajmniej 8 godzin oddechu od nich. Ale z jakąkolwiek pomocą to krucho bo nikt specjalnie się nie kwapi. Nie ma chętnych nawet na 2 godziny, żeby móc spokojnie zrobić zakupy, pozałatwiać sprawy itd. O jakimś wyjściu do kina, knajpy albo na spacer bez nich to możemy tylko pomarzyć. A wyjście z nimi do sklepu na zakupy to jedna wielka masakra i ryk. Też nam wszyscy mówili, że jak skończą dwa lata będzie lepiej. Guzik prawda – mam wrażenie, że jest coraz gorzej i trudniej. Przyszłym mamom bliźniakom po prostu współczuję bo wiem co ich czeka. I taka jest prawda mimo, że kocham moje dzieci najbardziej na świecie. Ale bliźniaki to jednak jak dla mnie wybryk natury, bo człowiek powinien rodzić po jednym dziecku. Bo dwójkę wychować to jest naprawdę ponad siły człowieka. I wkurzają mnie ludzie na ulicy, którzy rozczulają się jakie słodkie bliźniaki, ale macie fajnie. Wczoraj mijał nas młody chłopak i walnął tylko jeden tekst – ale przerąbane. I taka jest prawda o wychowywaniu bliźniaków.
oj tam, Marta, nie tłumacz się. zawsze znajdzie się jakiś troll, któremu nie pasuje, że nie rzygasz tęczą
Wiem, co czujesz, chociaż mam pojedynczy egzemplarz. Jesteśmy tylko ludźmi, więc nie ma co się zarzekać, że jak masz dzieci, to tylko cud miód i malinki :) a wieczorem szampan z truskawkami :)
ooo tak macierzynstwo to nie cukier puder, to wielkie wyzwanie!i nie zawsze jest kolorowo!
Pozdrawiam
A tak słodko wyglądacie :)
W 100% popieram! i współczuję ;) bo znam ten ból, mam jednego urwisa a broi za dziesięciu! i nie raz mam go dość ale kocham go ponad wszystko :) Ciągle sobie powtarzam, że kiedyś to minie i będzie grzecznym chłopcem :P no także ten.. wytrwałości :P
:) oj jak dobrze czytać takie rzeczy… 1, 7, 13… nie to nie wygrane liczby w totolotka tylko wiek naszej trzódki. dwoje starszych to wiecznie wojujący waleczni chłopcy… to najmłodsze to wcielona w matkę indywidualistka co robi wszystko po swojemu… bosze jak jak się cieszyłam jak wracałam po macierzyńskim do pracy… do dziś się cieszę :D
pozdrawiam :)
100% racji. Ja mam jednego niespełna półtorarocznego synka i też mam czasami dość, a muszę powiedzieć, że mąż wkłada dużo serca i czasu w zajmowanie się dzieckiem, nie mogę narzekać, że mi „nie pomaga” i też mam czasem dość jak pierdyliard razy dziennie mówię, mu żeby nie ruszał, nie wchodził, nie skakał, nie robił czegoś. Nawet ostatnio mieliśmy niemal identyczną sytuację z doniczką – krzyknęłam i odskoczył, inaczej pewnie by mu na głowie wylądowała. Kocham go strasznie, nie wyobrażam sobie, żeby nie było go w naszym życiu, rozbawia do łez, jest kochany, ale też czasami po prostu mam dość, jak marudzi, jęczy, krzyczy, a że nie potrafi jeszcze powiedzieć co chce to też ciężko się z nim porozumieć. I taki cytat na koniec z jednego forum jednej mamy „małe dzieci nie dają spać, a duże nie dają żyć !!!” ;)
Ale mają diabelskie minki :D
Jestem tu nowa, od niedawna śledzę bloga. Sama niebawem będę miała bliźnięta, w dodatku nie tylko je, bo w pokoju obok śpi nasz niespełna dwulatek. Coraz częściej zastanawiam się, jak to będzie, jak sobie poradzimy… Wiem już – z opisu doświadczeń innych mam – że lekko nie będzie, ba! będzie przekichane, ale takie miejsca jak to dadzą mi możliwość odreagowania. Poczytam, co u Was i z pewnością będzie mi łatwiej :)
Do napisania!
PS. Chłopcy cudni, ale rozumiem, że mogą doprowadzać do szału ;)