Wyjazd obejmował w naszym przypadku 3 dni. Najpierw kombinacje alpejskie jak to zrobić, żeby dzieci na ten czas nie oddawać do przechowalni, tylko żeby jednak ktoś się nimi zajął.
Później kup bilety na IC przez internet tak, żeby obok siebie siedzieć… zwłaszcza, że jedna się dopiero dosiądzie po 150 km.
Docieramy do hotelu i moja pierwsza myśl- ja tu zostaję, siłą mnie nie wyciągniesz. Ciepły kocyk, wygodne łóżko, telewizorek, cisza, spokój i moja książka. Za oknem wiatr urywający głowę i deszcz… Niestety, bloger nie kura- zniesie wszystko, nawet spacer 40 minutowy po Warszawie w strugach deszczu… Zgubiłyśmy się lekko i to całą ekipą 9 osobową. W sumie wiedziałyśmy jak iść ale dla pewności zapytałyśmy pana o drogę- to nam powiedział tak, że naokoło pół Wawy oblazłyśmy (nie chcecie wiedzieć, co w tym momencie sądziłam o tym człowieku!). Na miejsce trafiłyśmy przemoczone i zmarznięte. Bardzoooo…. Humor poprawił nam jednak Pocieszakowy tort i fajni ludzie, którzy się na spotkaniu Zwierzaków Pocieszaków w Hula Kula pojawili. Wreszcie poznałam Asię z Wypaplani.pl i kilka dziewczyn, z którymi wspólnie stworzyłyśmy tą książkę (tak, tak- działałyśmy on line nie znając się).
Samo spotkanie bardzo sympatyczne, mnóstwo plotek, wspominek i śmiechu. Jak również zabawy dla dzieci i mam.
A o nasz świetny humor zadbali sponsorzy dając nam np. odżywkę do rzęs (Realash) i preparat powiększający usta (Nuvialab). Będziemy więc piękne a przy okazji zdrowe (Omegamed).
A wieczorem pizza z uczestniczkami sobotnich warsztatów „Rodzice dla zdrowia”. Wyszłyśmy z Leną na błaznów blogosfery i dyżurne klauniątka (no taka fucha) ale podobno fajne z nas babki bo się przynajmniej można z nas pośmiać!
Mało ciekawe są takie spotkania, bo każdy na fejsie siedzi!
Albo pod kocyk się chowa… To zdjęcie sobie wydrukuję i zrobię z niego fototapetę! Boszz jak my tu młodo wyglądamy!
Sobota- dzień pracy na warsztatach (o tym kiedy indziej) i dzień zwiedzania Warszawy. Nasz plan został zrealizowany- Stare Miasto i ciacho u Magdy Gessler.
Warszawa nocą nie jest taka zła ale ja i tak kocham Wrocław miłością szczerą a z sentymentu do Wygodnej lubię Poznań!
A na koniec niespodzianka… jedzie człowiek przez pół Polski do Wawy, żeby się okazało, że w tym samym hotelu z drugiego końca Polski przyjechała Lucy! No taka radość!!!
0 komentarzy