POST Z KATEGORII:

Kiedy u dziecka kończy się bunt?

Kiedy u dziecka kończy się bunt?

girl-490836_1280

Ostatnio nastały u nas ciężkie czasy! Bunt! Ale nie taki bunt, że dziecko sobie fochy stroi i niby nie chce ale go przekonasz! U nas jest BUNT! Taki z pełną petardą. Gdyby nie fakt, że akt urodzenia jednoznacznie wskazuje wiek 4 lata, uznałabym że moje dziecko ma lat 14 i właśnie dopadła go burza hormonów w czasie dojrzewania! Ja miałam takie zachowania jak on teraz, właśnie w wieku dojrzewania.

JAK TO SIĘ OBJAWIA?

Wszystko jest na NIE! Nie będę się ubierał, nie będę się rozbierał, nie jem, nie myje się, nie wychodzę, nie siadam! Wszystko wszystko! Nawet to, co początkowo jest pożądane.

-Mamo, jestem głodny.
Robię wiec, podaje, wołam i jest:
-Nie będę jadł!
I rzuca się delikwent na podłogę, krzyczy ze nie będzie, nie lubi, nie może. Ja patrzę jak na przybysza z kosmosu i nie bardzo wiem czy śmiać się czy płakać!

Do tego dochodzi irytacja i złość, zanim cokolwiek zacznie robić.  A jak już zacznie, to na pewno mu się nie uda i on jednak nie będzie. Albo tego nie lubi. Tamto mu się nie podoba.

Większość czynności w naszym domu wykonujemy zgodnie z pewnym schematem.
Śniadanie- mycie zębów- ubieranie się- wyjście. Nagle, jednego dnia, okazuje się, że on nie będzie mył zębów! Nie idzie do łazienki. W połowie drogi kładzie się na podłogę i leży! Albo nie będzie się rozbierał do kąpieli, bo on się dzisiaj nie myje!

Dzień w dzień, kilka buntów być musi. W miedzy czasie uatrakcyjnia je wrzaskiem, bieganiem w kółko i krzykiem „nie mogę, nie mogę, nie wytrzymam!”
Gorzej, ze bunt ten przeniósł się również na teren przedszkola! Lekko nie jest.

Coraz trudniej pisze się porady wychowawcze, gdy jest się osobą rozpoznawalna, a moje dzieci nie zawsze błyszczą dobrym zachowaniem. Czasami mam wrażenie, ze wychodzę na hipokrytkę, gdy pięknie opisuje co się powinno zrobić, a później Armia odstawia popis w przedszkolu. Dlatego zaznaczam, ze przedstawiam wam to, co sama próbuję wdrożyć. Pokazuję metody wychowawcze powszechnie wskazywane przez psychologię albo nurty pedagogiczne jako skuteczne. Nie oznacza to jednak, ze stosowanie ich daje gwarancje tego, że moje czy wasze dzieci będą idealnie grzeczne! Niestety posiadana wiedza i próby stosowania fajnych metod wychowawczych, nie gwarantują książkowego dziecka. Armia bywa oporna na moje próby wychowywania ich. Próbować jednak trzeba, chociażby dlatego żeby przetrwać!

CO ZROBIĆ WOBEC DZIECKA, ŻEBY PRZETRWAĆ BUNT?

Głęboko oddychać- chciałoby się napisać! I relanium dożylnie sobie podłączyć, w stałym wlewie. Jednak z dzieckiem tez coś wypadałoby zrobić. Ja mam 4 sposoby:

1. Przeczekać- jeśli nie spieszę się nigdzie, nie robi sobie krzywdy tylko krzyczy i stanowczo wyraża swój sprzeciw- siadam i czekam aż mu minie. Zaznaczam, że porozmawiamy jak przestanie wrzeszczeć. Zdarza się, że moje bębenki nie wytrzymują i muszę go odstawić do jego pokoju. Mówię, że może wrócić jak się uspokoi. Bardzo często taka metoda skutkuje, bo dziecko dochodzi do momentu, w którym już mu się znudziło krzyczenie, a matka nadal nie zareagowała, wiec z zabawy nici.

2. Ignorować- podobne do tego wyżej ale kluczem ignorowania jest udawanie, że w ogóle się tego zachowania nie widzi. On tupie nogami i wije się po podłodze, a ty spokojnie myjesz naczynia albo malujesz sobie paznokcie- zupełnie jakby go tutaj nie było. Możesz nawet ostentacyjnie przejść prawie po nim, wychodząc do drugiego pomieszczenia.

3. Próba dogadania się- rzadko skuteczna! Negocjowanie z szaleńcem raczej nie przynosi pozytywnego skutku. U nas tylko nakręca bardziej spiralę złości na cały świat. To, czego żąda i co ja chce mu dać, nagle okazuje się być niepotrzebne i jeszcze bardziej drażniące. Jednak czasami działa próba odwrócenia uwagi.

4. Przytulenie-prosty sposób i bardzo skuteczny! Jeśli widzę, że ten bunt wynika z braku porozumienia z samym sobą, ze zmęczenia, głodu- to przytulam. Nawet jeśli robię to na siłę, bo on pozornie tego nie chce- to po chwili mięknie i się uspokaja.

CO ZROBIĆ ZE SOBĄ, ŻEBY NIE WYSKOCZYĆ PRZEZ OKNO?

Z tym oddychaniem to nie jest głupi pomysł! Czasami naprawdę potrafi pomóc. Zachować spokój, gdy wszystko się w tobie gotuje a twoje dziecko zachowuje się jak obłąkane, nie jest prostą sprawą. Do pewnego momentu można nad sobą panować, ale każdy ma gdzieś limit możliwości i cierpliwości. Mój ostatnio został bardzo mocno wykorzystany i żeby nie zrobić niczego głupiego (a miałam ochotę rozbiec się i trafić prosto w ścianę!), to się ukryłam w pomieszczeniu gospodarczym! Kilka minut sam na sam ze sobą, za zamkniętymi drzwiami, pozwoliło mi policzyć spokojnie do 10-ciu, wziąć kilka głębokich oddechów i napisać smsa do męża, że jak zaraz nie wróci to będzie „ja albo oni”.
Zdarzyło mi się również niespodziewanie wyjść ze śmieciami. Kipiąca z nerwów, wstałam, szarpnęłam worek ze śmieciami spod zlewu, nałożyłam buty i zeszłam na dół. Zszokowane dzieci, że matka zamiast ich dzielnie znosić, wyszła- stały w oknie i czekały na to, co zrobię. Ku mojemu zaskoczeniu, po przekroczeniu progu dowiedziałam się, że oni już będą spokojni! Terapia szokowa bywa zbawienna.

 Także drodzy rodzice nie załamujcie się. Jeszcze jedyne X lat i nasze dzieci będą dorosłe. A wtedy być może wyrosną z okresu buntu. Tymczasem dzielcie się swoimi sposobami na to jak okiełznać małego terrorystę!?

3 komentarze
  1. Ola

    A ja stawiam na szukanie przyczyny jednak. Bo wszelkie sposoby p.t. „jak znieść bunt” to jest tylko leczenie skutku. Przyczyny mogą być najróżniejsze. Jako matka z doświadczeniem kilkunastoletnim;) nie wierzę w bunt ot po prostu dla buntu. Druga sprawa: małe dziecko NIE buntuje się, żeby zrobić matce na złość! Ono MA problem! Tylko odkrycie go nie jest łatwe:( A często to ta matka „zapracowuje” sobie nieświadomie na te bunty:( Polecam książkę „Twoje kompetentne dziecko” Jaspera Juula. Mnie otworzyła oczy…
    Abstrahując od psychologii na koniec: u mojego 8-latka od jakiegoś czasu wzrósł znacząco poziom „wkurzenia-na-wszystko”. Zjesz to? NIE! Zjesz tamto? NIE!!! Te spodnie mnie wkurzają!!! Te buty mnie wkurzają!!! Itd…Powód? Pylące brzozy:/ Niestety, alergik tak ma:(

    Odpowiedz
  2. Aga

    Ach ten bunt 2-latka, bunt 3-latka, 4-latka… Ja nie mam sprawdzonych sposobów i często zauważam, że cokolwiek bym nie zrobiła to jest tylko gorzej. Ja mam wrażenie, że moje dzieci budzą się z jednym celem – jak wkurzyć rodziców. I choćbym się obchodziła jak z jajkiem to i tak wyjście z domu kończy się histerią. Nie chce wstać, potem oczywiście nie chce się ubierać, potem, że nie chce tej koszulki (mimo, że sto razy już w niej był), chce serek waniliowy ale już włożenie do niego łyżeczki i zamieszanie kończy się płaczem, mama ubiera! tata nie! mama zapina do fotelika, tata zapnie – histeria. Potem całą drogę samochodem do przedszkola ciąg dalszy płaczu na przemian z krzykiem. W przedszkolu – on nie pójdzie, mama przytul, weź na ręce i histeria, która kończy się zabraniem na siłę przez Panie z przedszkola. I mam wrażenie, że na całe przedszkole tylko moje dzieci beczą i odstawiają cyrk. I tak jest niestety często. Zbyt często. Ale poza tym to są przekochani :-).

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *