POST Z KATEGORII:

Kup swoim dzieciom kredki!

Kup swoim dzieciom kredki!

drawing-428383_960_720

Zanim urodzi się dziecko, robimy obszerne wyprawki. Kupujemy miliard kocyków i rożków. Inwestujemy w drogie bujaczki, leżaczki, podgrzewacze, wyparzacze. Wszystko- byleby zapewnić komfort i dobry rozwój swojemu dziecku. Oraz oczywiście wygodę- głównie sobie.
Bardzo często już wtedy zaczynamy kupować pierwsze zabawki. Przecież w idealnym pokoju dla dziecka, muszą być zabawki. Każdego roku dowiadujemy się o nowych trendach w tej dziedzinie i tak albo najlepiej kupić kolorowe i pstrokate, albo czarno-białe. Jeszcze do niedawna każde dziecko musiało mieć nad łóżeczkiem karuzelę, dzisiaj lepiej jak powiesimy mu czarno-białą spiralę. Roczniak koniecznie musi mieć sorter Fisher-Price (fajny jest, nie da się ukryć) a później ‚Pieska uczniaczka’ (chociaż może już teraz są inne, modniejsze gadające zwierzątka?). Nie wolno zapomnieć o obowiązkowej macie edukacyjnej i całej serii zabawek grających.

Z przedszkolakiem jest jeszcze trudniej. To całe szaleństwo Elsy, Tomka i Przyjaciół, Carsów, Kucyków Pony. Oczopląsu można dostać od ilości zabawek na sklepowych półkach. Do tego tablety, smartfony (tak, wielu dzieciaków jeszcze dobrze nie potrafi trzymać kredki ani mówić a już świetnie obsługuje te urządzenia). Nagle się okazuje, że nasze domy to małe sklepy zabawkowe. Mamy ich w domu tyle, że ciężko znaleźć coś, czego nie posiadamy!

Zgadzam się, że to są fajne zabawki. Mają walory edukacyjne, pomagają w rozwoju i nasze dzieci ich w jakimś stopniu potrzebują. A na pewno chcą posiadać, bo ulegają presji reklamy albo fascynacji bohaterem. Nie mówię, że to źle! Tylko jeszcze kilka lat temu ich nie było a dzieciaki wcale nie było gorzej wyedukowane. Dlatego ważne, żeby połączyć oba te trendy- nowoczesny, w którym zasypujemy nasze dzieci wszystkim, czego sobie zażyczą. Z dawnym- gdzie tylu zabawek nie było a dzieci jednak miały się czym bawić!

Czy wiecie, że mnóstwo 2-3 latków dopóki nie rozpocznie edukacji przedszkolnej, nie rysuje? Nie rysuje, bo robi to na tablecie (!!!) albo nie ma w domu kredek, bo rodzice nie pomyśleli, że to jest całkiem niezła zabawka! Wcale nie żartuję! Mnóstwo 3-latków nie potrafi narysować koła! Nie potrafi prawidłowo trzymać kredki! Nie umie samo z siebie czegokolwiek narysować. Teraz mamy erę ciastoliny, która zastąpiła plastelinę, więc na tym polu, większych braków nie ma. Ale farby… wiecie jak wiele dzieci pierwszy raz maluje farbami dopiero w przedszkolu? A przecież malować palcami może już roczniak, a dwulatek spokojnie może próbować malowania pędzelkiem. Nie wycinamy z dziećmi, nie kleimy, nie nawlekamy makaronu na sznurek, nie bawimy się klamerkami (genialne ćwiczenia paluszków).

Kupujemy super sortery, świetne zestawy nowoczesnych zabawek edukacyjnych, drogie, śpiewające i gadające zabawkowe tablety, stoliki, kule i pluszaki. A zapominamy, żeby kupić kredki, farby, kartki, kolorowanki. Żeby stworzyć zabawę z tego co mamy w kuchni. Żeby zrobić np.masę solną albo naszyjnik z makaronu. Za mało zwracamy uwagę na rozwój motoryki małej naszych dzieci (sprawność dłoni i palców). Dodatkowo sprawność tą otępiają komputery i tablety (niestety sprawny palec stukający w ekran monitora, nie rozwija precyzji dłoni). Nie jestem przeciwnikiem tabletów- pisałam o swoim podejściu TUTAJ ale rozmawiając z moimi koleżankami- nauczycielkami i obserwując różne dzieciaki, jestem zaniepokojona tym, jak bardzo ulegamy modzie i jak przy okazji, spychamy na kolorowe zabawki, swoją rolę wychowawczą! Zabawka nie przeczyta naszemu dziecku bajki! Nie nauczy go wierszyka czy piosenki. Owszem, zagra i zaśpiewa ale nie zastąpi nas! Kolejne autko czy lalka zapewne ucieszy, ale dużo lepsza korzyść dla rozwoju będzie ze wspólnego malowania farbami czy lepienia zwierzątek z plasteliny.

Zainwestujmy w nasze dzieci! Nie drogimi zabawkami ale właśnie naszym czasem i „dawnymi” metodami. Zabawą tym, co mamy w kuchni (przesypywanie kaszy/ryżu między różnej wielkości kubkami- świetnie rozwija), wszelkimi rzeczami stymulującymi twórczość. Poczytajmy, zróbmy teatrzyk, wytnijmy coś z kolorowych gazet i przyklejmy to na kartkę. Podrzyjmy gazety (przedarcie kartki na dwie części przy użyciu palców, bez szarpania, z naciskiem na precyzję pracy całej dłoni, wbrew pozorom wcale nie jest łatwą czynnością!). Ułóżmy zamek ze zwykłych drewnianych klocków. Ugotujmy wspólnie obiad. Porzucajmy do siebie piłką (łapanie piłki- bardzo trudna czynność, a tak ważna dla koordynacji).

Jeszcze przyjdzie czas, gdy nasze dzieci „pochłonie” świat mediów, nowinek multimedialnych i gadżetów. Opóźniajmy ten moment najdłużej jak się da. Po to, by w szkole pisanie przyszło im z łatwością a zdobywanie nowej wiedzy było przyjemnością!

40 komentarzy
  1. Marysia

    To prawda, nawet te najbardziej bajeranckie zabawki sensoryczne, nie zastąpią zwykłych kredek, kolorowanek, farb czy plasteliny ;) Mam jednak nadzieję, że większosc rodziców jest tego świadomych i nie zapomina o tych podstawach w wychowaniu malucha ;)

    Odpowiedz
  2. Pani Fanaberia

    Kredki to ulubiona zabawka Zo. Niestety nasze ściany, drzwi, podłoga i meble są nieco innego zdania, ale pracujemy nad tym;)

    Odpowiedz
  3. marta szajbe

    u nas bez kredek ani rusz! zabieramy wszedzie ze sobą, w każdym z domw ( u babc i dziadków) mamy osobne komplety. Wczoraj dorwalismy wielką podłogową kolorowankę- ale była zabawa :0

    Odpowiedz
  4. Mamarak

    Przestaję się dziwić temu, że coraz więcej przedszkolaków uważa, że malowanie jest nudne, skoro nikt im wcześniej nie pokazał, że to fantastyczna zabawa. Żyjemy w dobie elektronicznych rozpraszaczy i na swoim przykładzie wiem, że to zaangażowanie rodzica oraz tworzenie od najmłodszych lat jest kluczem do tego, aby dziecko chciało wykonywać prace plastyczne. Z dzieckiem trzeba się pobrudzić, porysować, pomalować, polepić i co najważniejsze trzeba to robić wspólnie, a nie tylko z perspektywy obserwatora i to co gorsza z telefonem w dłoni. Cały czas staram się motywować innych rodziców, żeby zaczęli tworzyć wspólnie z dziećmi, czerpiąc z własnych doświadczeń oraz wiedzy projektantki grafiki i ilustratorki, a dzięki Twojemu artykułowi dodatkowo wiem, jak wygląda sytuacja z perspektywy pedagoga. Dzięki Ci za ten tekst :)

    Odpowiedz
  5. Daria

    Artykuł super, zgadzam się z tym, że najprostsze rzeczy mogą być wspaniałą zabawką. Wystarczy dać miskę z orzechami , dużą łyżkę i mniejszy pojemnik. Dziecko ze 20 min ma zabawy!
    Ale zauważam również jedną ważną,a zarazem często pomijana czynność rozwijającą umysły naszych dzieci ( u części rodziców). Dzieci nie znają dziecięcej muzyki! !!! Ja lubię muzykę i moje dziecko od maleńkości jej słucha, w związku tym naszej zabawie często towarzyszy muzyka, ale nie :”ona tańczy dla mnie” czy tym podobne, tylko fasolki, muzalinki, Majka Jeżowska czy Natalka Kukulska z okruszkiem. Zwykle kółko graniaste to u nas wielka frajda bo wszyscy robią bec. Ostatnio przyszła do nas 8 letnia kuzynka młodego i nie znała puszka okruszka, spróbowałam z innymi popularnymi dziecięcymi hitami i… szok! Nie zna żadnej! Kilka kojarzy z przedszkola ale nie zna ! ?(za to ona tańczy dla mnie zna na pamięć ) a przecież te proste dźwięki szalenie rozwijają i pomagają w nauce wszytkiego od mowy po taniec! Nie zapominajmy o tym.

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Zgadzam się! Ostatnio sama zaniedbałam tą muzyczną kwestię :/ Ale nadrobimy latem, bo wtedy dużo jeździmy autem a u nas w samochodzie rządzą płyty dzieci! I tak na okrągło słychać „4 słonie” albo „A to jeż”.

      Odpowiedz
  6. Weronika - Karmicielka.pl

    Ciężko mi czytając, że dzieci idące do przedszkola nie potrafią trzymać kredki w rączce – choć wiem że tak jest… Tylko tak się zastanawiam, jak daleko trzeba być od swojego dziecka, by nie zauważyć, że ono uwielbia rysować, malować, lepić z plasteliny? Maluszki kochają takie zabawy!
    Moja osiemnastomiesięczna latorośl jest na etapie malowania nie tylko na kartkach i w malowankach – ale i na ścianach… :-) Taki etap. Ale rysuje, próbuje malować farbkami przekładając pędzelek z prawej do lewej rączki, testując tym samym swoje umiejętności. Rozpoznaje kształty, cztery pierwsze literki alfabetu, wszystkie zwierzątka w książeczce. I nie piszę tego, by dać komuś do zrozumienia, że moje dziecko jest wybitnie zdolne – ono jest normalne! Każde dziecko z którym się pracuje, któremu poświęca się swój własny czas, pochłonie tyle wiedzy ile będziemy chcieli mu przekazać. Tym bardziej, jeśli robimy to w formie zabawy.
    Takie wychowanie to nie tylko moja zasługa, ale i męża, a chyba przede wszystkim dziadków, którzy są blisko.

    Nie raz, nie dwa, było mi ciężko odejść od komputera, wyłączyć telewizor, by zając się zabawą z dzieckiem. Nie raz zdarzyło mi się włączyć córce bajkę, bo „mama musi coś zrobić”. Staram się to w sobie zwalczać, staram się jak najwięcej czasu poświęcać dziecku. Bo ten czas zaowocuje – nie tylko rozwojem dziecka, ale i relacją pomiędzy nim, a nami – rodzicami.

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Wystarczy kilka minut dziennie. A czasami wystarczy dziecku nie przeszkadzać lub umożliwić mu dotarcie do pewnych zabaw.

      Odpowiedz
  7. Ania Oka Zabawkator

    Zgadzam się :) Choć w naszym przedszkolu panie zwracały uwagę na to, że dzieci nie trzymały nigdy wcześniej nożyczek, z kredkami i farbami problemów nie było.

    Dorzucę tylko od siebie – jak już kupujemy te pierwsze kredki, to nie rzucajmy się na zestaw 48 kolorów w blaszanym pudle w sklepie dla plastyków :) Pisałam o tym cały tekst, ale nie pora przytaczać, więc podam przykład: dla dwulatka najlepsze są… flamastry. Albo pastele w żelu. Coś co zostawia wyraźny, gruby ślad na białej kartce, nawet jeśli narzędzie zostanie lekko przyciśnięte. Na tym etapie dziecko musi widzieć, że to co robi przynosi efekty. Ono bardziej eksperymentuje z narzędziami niż rysuje, więc elegancka kredka ołówkowa + barwiony brystol, na którym ledwo widać cienką kreskę, może je zniechęcić do rysowania, bo uzna efekty za mało interesujące. Itd.
    Dla każdego wieku, warto dobrać odpowiednie materiały.

    No i się rozpisałam, aaaa, pozdrawiam :)
    Ania

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Nie jestem przekonana do tych flamastrów. Nas uczono, że najlepsze są kredki świecowe na początek, bo właśnie nie wymagają tak dużego wysiłku. I faktycznie wyraźne kolory. Dzieci same to czują i najczęściej sięgają po czarny, czerwony albo granatowy kolor.
      A moje dzieci kredki świecowe polubiły niedawno. Do tej pory najchętniej sięgali po ołówkowe, te grube trójkątne.

      Odpowiedz
      • Ania Oka Zabawkator

        Jasne, dobrej jakości kredki świecowe o wyraźnych kolorach też dadzą efekt widoczniej linii, tak samo jak specjalne dla małych łap wszelkie kredki kamyczki (rewelacyjne do chwytania, ale potwornie drogie) czy kredka-gwiazdka do wanny – świetnie się spisuje przy pierwszych rysunkach na kartkach z powodu intensywnych kolorów, miękkości i dużej powierzchni do chwytania, w dodatku kosztuje kilka złotówek i łatwo spiera się z ubranek :)

        Pozdrawiam
        Ania

        Odpowiedz
  8. Melinda

    Droga autorko. Piekny artykul, ale zastanawia mnie w jakim srodowisku sa tacy rodzice, ktorzy dzieciom kredek badz farb nie daja, albo nie organizuja zabaw sensorycznych. Ja znam tylko jedna taka matke na dziesiatki poznanych, ale ona ma za duzo botoxu w twarzy, zeby otworzyc oczy i zobaczyc jak syna uposledza.

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Nie robiłam żadnych badań statystycznych ale można powiedzieć, że w każdym środowisku się trafiają takie osoby. Jedne dlatego, że nie przyjdzie im na myśl, że tak prosta zabawa, może być tak fajna (uwierz, że są tacy rodzice, którzy myślą, że jak dziecko zasypią nowościami z zabawkowego, to właśnie robią najlepiej). Inni dlatego, że szkoda im czasu albo porządku w domu. A jeszcze inni dlatego, że nie spędzają ze swoim dzieckiem zbyt wiele czasu. Albo dlatego, że dziecko ma tablet od pierwszego miesiąca życia i rysuje na nim!
      Nie wydaje mi się, żeby ktoś robił to celowo. To wynika z niewiedzy!

      Odpowiedz
  9. Dorkota

    Bardzo mądry artykuł, ale… Czy trafił do chociaż jednego rodzica, który kupuje świecące, grające, gadające zabawki, tablety, komórki zamiast farb i kredek? Uważam, że nie. Taki rodzic raczej nie czyta za wiele na temat rozwoju własnego dziecka… Niestety.

    Odpowiedz
    • Grzegorz

      No i błąd. Moja córka posiada własny laptop (nie dziecięcy, prawdziwy) od 2 roku życia (obecnie córa ma 8 lat). Syna obdarowałem tak samo (ma lat 5). Do tego mają do dyspozycji nasze tablety czy komórki. Potrafią świetnie obsługiwać te urządzenia (lepiej niż ich babcie), mają całą szafę grających i świecących i hałasujących zabawek, w tym sporo zdalnie sterowanych włącznie z tymi latającymi, mają konsolę do gry (w sumie nawet 2), a co tam, ostatnio oddałem córce swój stary aparat a synowi kamerę gdyż zaopatrzyłem się w nowsze… ale… mają w domu wszelkiego rodzaju papier, od śniadaniowego poprzez brystol aż po czerpany, ba, ostatnio córa poprosiła o płótno (i już dostała!), mają kredki ołówkowe, świecowe, pastele suche, pastele olejne, kilkadziesiąt butelek farb, całe pudło tubek farb (plakatowe, akrylowe i akwarele, olejnych jeszcze nie), mają kilka pudełek kredy i węgla, mają litry kleju, zestawy nożyczek, ołówki wszelkiego rodzaju, bibułę, całą masę pędzli, plastelinę, ciastolinę, osobne pudełka z materiałami, nitkami, sznurkami, ścinkami papieru (przydatne do kolażu), druciki, naklejki, dziurkacze o różnych kształtach, gąbki, markery, zwykłe flamastry, szablony, a do tego zabawki z układem luster do kopiowania, książeczki „jak rysować”, od groma zeszytów różnych formatów i z różnym przeznaczeniem (rodzaj papieru), o, córka ma nawet małą sztalugę (max A4), i….tablet A3 do rysowania na komputerze… i jak chcą to rysują, i malują, i córcia ostatnio szyje „potworki” ze skarpet, tworzą ciekawe konstrukcje, sami rysują wszelkie kartki na każdą okazję, itd… Bo jedno drugiego nie wyklucza, zależy to tylko od rodziców i jak to tym balansują. A ja proszę ich żeby mi zrobili ozdoby na choinkę, zbudowali domek, narysowali MNIE, albo mamę, zrobili ramkę na zdjęcia albo po prostu sobie porysowali… Wszystko zależy od rodziców.

      Odpowiedz
      • Dorkota

        Ok, zapomniałam użyć jednego słowa: wyłącznie ? nie mówię, że taki zabawki są złe, poza tym dzieci je lubią. Tak jak Pan pisze, najważniejsza jest równowaga.

        Odpowiedz
        • Aga

          Niestety nie każdego rodzica stać na to wszystko czym się Pan pochwalił.

          Odpowiedz
      • Marta Skrzypiec

        Jedno nie wyklucza drugiego Grzegorzu! Nie wydaje mi się, żeby dzieci potrzebowały mieć wszystko (zresztą jak już ktoś tu skomentował- nie każdego na to stać). Ale posiadanie grających zabawek, nie wyklucza frajdy z rysowania. Trzeba tylko mieć w domu i jedno i drugie!

        Odpowiedz
  10. Matka Debiutująca

    Zgadzam się mocno! I zdziwiłam się ostatnio swojej teściowej, gdy podczas Lulkowego kilkudniowego pobytu u nich nauczyła ją grać na tablecie, że była z tego mega dumna. A ja byłam, mówiac krótko, wkurwiona (pardon!) i musiałam się tłumaczyć, dlaczego nie chcę by Lulka grała na tablecie i dlaczego tego w domu nie robi. U nas kredki schodzą w ilościach hurtowych, farby także. Hanek też się już do nich dobiera, w żłobie też coś tam maziają.

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Armia czasami coś tam poklika na tablecie. Ale robią to tak rzadko, że w ogóle zapominam, że mamy tablet w domu! Ostatnio chyba jesienią po niego sięgali.

      Odpowiedz
  11. Tylko dla Mam

    O jak Ci dziękuję za ten wpis. Sama ostatnio o tym pisałam, ile frajdy dają te pierwsze rysunki (lub coś na ksztalt rysunków) dziecka :)

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Proszę bardzo! Ja właśnie się dokopałam do wpisu, w którym pokazywałam pierwsze próby malarskie chłopaków. Mieli niewiele ponad rok.

      Odpowiedz
  12. magda

    Dobre!! Mnie smuci fakt, gdy kredki, farby, plastelina muszą poczekać bo przecież maluch pobrudzi.. Ściany, podłogę…hmm ale z drugiej strony oczekiwane jest, że 6,7 latek potrafi trzymać ołówek prawidłowo i rysować szlachcic, pisać literki.. Oj oj…ale ogromnie mnie cieszy i na pozytywach skończę, fakt że dzieci mogą dotykać, doświadczać, malować jako niemowlaki, roczniaki, dwulatki…Zapraszam na slowomamy.blogspot.com

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Zawsze można kredki i farby dawać „pod nadzorem”. Jak Chłopcy byli mniejsi to tak właśnie było. Teraz mają swoją szufladę i tam są ich artykuły papiernicze.

      Odpowiedz
    • Melinda

      Tak tak, tez to slyszalam! „Dalabym mu farby, ale nie lubie balaganu.” U mnie w domu dywan udalo sie utrzymac czysty tylko przez 6 miesiecy, ale rozwoj dziecka jest waznejszy niz kawalek wykladziny z Ikei. A jak ktos ma perskie dywany to niech sobie folia owinie :)

      Odpowiedz
  13. Dominik

    Popieram apel i podejście. Sam staram się spędzać z dziećmi czas kreatywnie, choć gdy przyjdzie weekend nie zawsze mam na to siłę lub ochotę. Dość często jako rodzic staje przed wyborem czy ugotować dzieciom zdrowy obiad czy kupić coś na szybko w markecie. Czy posprzątać mieszkanie/wstawić pranie (nie żebym to ja sam wszystko robił :-) ) czy może pobawić się z nimi.

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Każdy z nas tak ma… Moje 4-latki już się bawią praktycznie same, z nami sporadycznie. Ale co jakiś czas robimy pospolite ruszenie i działamy ostro plastycznie. A na co dzień mają swoją kreatywną szufladę z kredkami, farbami, pieczątkami, milionem foremek do ciastoliny i sami się obsługują!

      Odpowiedz
      • Dominik

        Nasz starszak nie przepada za farbami i kredkami (może stąd moje negatywne nastawienie), ale uwielbia stemplować i wycinać. :-)

        Odpowiedz
        • Dominik

          Ostatnim odkryciem są np: wielokolorowe, kukurydziane chrupki, które można sklejać za pomocą wody. I nawet zjeść :-)

          Odpowiedz
      • Aga

        A moje prawie 4-latki nadal chcą się bawić z nami. Razem to na razie najczęściej się kłócą i biją. To taki komentarz dla tych, którzy myślą, że dwójka dzieci się super bawi i jest bezoobsługowa.

        Odpowiedz
        • Marta Skrzypiec

          Moi chłopcy też się kłócą i biją. Mają dni, że często. Miewają takie, że sporadycznie. Tego, że się mają sami bawić my ich nauczyliśmy! Wychodzę z założenia, że nie po to jest ich dwóch, żebym ja im musiała organizować zabawy. A są już na tyle duzi, ze spokojnie mogą to robić beze mnie! Układamy razem puzzle, rysujemy, czytamy, coś oglądamy. Ale zabawy autami albo torami- to ich wspólna działka. Nawet w chowanego się bawią we dwoje! Być może marzyłoby im się, żebym się z nimi poganiała na kolanach samochodzikami ale ja mam na to jedną odpowiedź „idź się pobaw z bratem!”

          Odpowiedz
          • Aga

            W końcu jakaś korzyść z posiadania dwójki dzieci powinna być :-). Czekam na ten moment aż bójki i wrzaski o zabawkę, która ma brat w końcu się skończą. Może kiedyś przyjdzie czas na względnie dobrą współpracę między nimi i wspólną zabawę a może nie przyjdzie wcale :-). Problem polega na tym, że mają zupełnie inne zainteresowania. Jeden najchętniej bawi się klockami a drugi samochodami. I tak naprawdę każdy się bawi oddzielnie wołając do zabawy mamę albo tatę. Przysiądą razem najczęściej właśnie do kredek czy ciastoliny a jeszcze chętniej do farb. Ale i tak wszystko się rozbija o brak czasu, którego jest ciągle za mało. Ewentualną lukę w zajęciach artystycznych za to skutecznie wypełniają przedszkola. Dlatego też jestem za posyłaniem dzieci do przedszkola od 3-go roku życia bo chyba nawet najlepszy rodzic nie jest w stanie tak dziecku mądrze i efektywnie wypełnić czas jak robi to przedszkole.

  14. Basia

    Zdecydowanie popieram. Mój starszak od września idzie do trzylatków. Kiedy zaczął siedzieć dostawał kredki pod ścisła obserwacją. Od wiosny zeszłego roku wycinamy i kleimy. Farbami malowaliśmy ok1 r. Ż. Jestem z niego dumna i wiem ze dla niego to jest większa frajda niż nie jedna droga zabawka. Pozdrawiamy ?

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Głównie dlatego, że robi się to razem z dzieckiem! Wspólny czas spędzony kreatywnie to ogromna przyjemność!

      Odpowiedz
  15. Bartek

    Skomentowałem na Facebooku zdjęciem kredek ;-) kredki, nożyczki, kolorowy papier i plastelina. Nawet do wyklejania bałwanka mnie bliźniaki przymusili. No i dobrze. Jak kiedyś pisałem, na tablet przyjdzie czas.

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Też robiliśmy bałwanka. A zimą malujemy na czarnej kartce białą farbą! To dopiero frajda!

      Odpowiedz
  16. Ania

    Doskonały tekst o czymś co powinno być oczywiste.
    Nie dalej jak kilka dni temu znajoma opowiedziała mi o dziecku dwuletnim, któremu dała kredki i usłyszała od rodziców – on jeszcze nie zna kredek… („smuteczek, smuteczek” jakby powiedziała moja córa)

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Niestety, nie jest to wcale odosobniony przypadek :/

      Odpowiedz
  17. Ala

    My naszczescie o kredkach nie zapomnielismy uwielbiamy malowac i rodzina nie ma problemu z jakims drobiazgiem dla naszej 7 latki , bo z każdej nowej malowanki jest cała masa radości. Czasami obrazki z malowanki wydzieramuy z kolorku albo z kuleczek z bibuły (zajęcie dla całej rodziny , a dzięki temu buduje się więź i zaufanie). A i nie zapominajmy o czytaniu książek , bo wspaniałe rozwijają wyobraźnię.

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Wieczór bez czytania bajki, to wieczór stracony!

      Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *