POST Z KATEGORII:

Macierzyństwo bywa cholernie frustrujące

Macierzyństwo bywa cholernie frustrujące

img_2457

Są takie dni, kiedy wszystko co robisz wydaje się nie mieć sensu. Gdy twoje dziecko zamienia się w szatana, a wszystko co sądziłaś, że udało ci się je nauczyć, przepada. Są takie dni, kiedy z bezsilności pojawiają się w twoich oczach łzy. I nie wiesz czy to ty robisz coś źle, czy po prostu to małe Stworzenie jest nie do ujarzmienia.
To te dni, gdy wydajesz ciężko zarobione pieniądze, by rehabilitować dziecko. Organizujesz swój dzień co do minuty, by pogodzić potrzeby całej rodziny, jej możliwości czasowe i nie spóźnić się na umówioną godzinę. Gdy pędzisz z jęzorem na brodzie do przedszkola, odbierasz dzieciaki, gnasz do domu, by ich dokarmić. W locie jednego przekazujesz Mężowi, który poprzekładał wszystkie swoje zajęcia, by zdążyć. I jedziesz. Wieziesz 30 km w jedną stronę, po drodze przypominasz zasady kulturalnego zachowania. Ustalasz, że nie wolno bić, krzyczeć, odstawiać cyrków. Udaje ci się dotrzeć na czas, oddajesz dziecko iiii… opadasz z sił. Bo to co ono tam wyprawia ciężko nazwać jakimkolwiek zachowaniem wpisującym się w granice zdrowego rozsądku.
Wtedy właśnie czujesz, że poległaś. Wtedy wiesz, że wyczerpałaś cały swój pakiet kar i nagród. Wiesz, że z nim nie wygrasz. Bo wszelkie próby nakłonienia do innego zachowania kończą się „nie, bo nie!” Wtedy też sprawdzasz czy twojemu dziecku nie wyrosły rogi, nie wyszło owłosienie na całym ciele albo nie zaczął przypominać Godzilli. Bo to, że stało mu się coś podejrzanego jesteś pewna.
Albo to ten dzień, w którym ogólnie masz poczucie wygranej, bo wiesz że w nadrabianiu strat z wcześniactwa swojego dziecka zrobiłaś już wiele. I porównując do tego co było- dzisiaj wydaje ci się, że jest cudownie. Jednak wtedy zderzasz się ze ścianą pt. „rówieśnicy” i normy społeczne. Gdzie okazuje się, że twoje dziecko trochę odbiega od całości. Jest jakby bardziej wrażliwe, indywidualne, nie chce się podporządkować. Dostajesz obuchem w łeb. Bo myślałaś, że udało wam się pokonać najtrudniejsze.  A tu nagle dobijasz do rundy drugiej walki o lepsze jutro. Nie wiesz czy znajdziesz siłę, czas i kolejne środki. Ale wiesz, że musisz podjąć rękawicę i stanąć na ring.
Wtedy, gdy świeżo umyłaś podłogę a ono sprawdza czy z soku można zrobić w domu lodowisko. Albo gdy wrzucili ci do pralki paczkę chusteczek higienicznych, czego oczywiście nie zauważyłaś.

Takich dni jest wiele. Pewnie w waszym życiu też takich nie brakuje. Nie piszę tego po to, żeby się użalać nad sobą. Ale chcę żebyś wiedziała, że każdy z nas tak ma. Że wszystkie jesteśmy nieidealnymi matkami, którym czasami coś po prostu nie wychodzi. Czasami są to przypalone naleśniki, a czasami totalna porażka wychowawcza.
Słyszysz od męża „tak sobie wychowujesz, tak masz!”. Bo rozmawiasz, negocjujesz, ustalasz zasady, zawierasz układy, tłumaczysz, czasami jesteś mało konsekwentna. Myślisz sobie, że może faktycznie nie nadajesz się do bycia mamą. Że macierzyństwo cię przerasta. Bywa że przeraża. Też tak mam! Też czasami w siebie wątpię. W swoje metody i pomysły na ujarzmienie dzieciaków.

Pewnie to samo czuje matka, której stawiające pierwsze kroki dziecko, na wszystko woła NIE! Albo matka nastolatka, który wykrzykuje jej w twarz „trzeba było mnie nie rodzić”, w ramach wdzięczności za lata poświęcone na troskę.
Dzieci bywają bardzo frustrujące. Dlatego uświadom sobie, że macierzyństwo to tylko w połowie lukier i słodycz. W drugiej połowie spotkasz tu niepewność, smutki, troski, strach, ból, niemoc, złość, zrezygnowanie, bezsenność. Wspaniale jest w momencie, gdy twoje dziecko uwiesza ci się na szyi i szepcze „kocham cię mamusiu”, dodatkowo obśliniając twój policzek. Jednak zdecydowanie częściej dowiesz się, że jesteś głupia, ono cię nie kocha, albo nie lubi, rujnujesz mu życie lub nie będzie cię słuchać, bo NIE!

Ja tak mam, ty tak masz i Halinka spod 10-tki też. Jeśli twoje dziecko jest jeszcze małe, to pewnie tylko doświadczasz zwieszonej głowy i objawów furii. Jeśli masz to szczęście posiadania przedszkolaka, to z niemałym zaskoczeniem oglądasz co jakiś czas jak przemienia się w zwierzę opętane wścieklizną i jak trenuje na tobie zasłyszane wśród rówieśników pyskówki. Jeśli jednak masz w domu nastolatka to już tylko silne środki uspokajające są w stanie sprawić, że przetrzymujesz kolejne ataki skierowane w twoją stronę.

Macierzyństwo jest frustrujące. Poza tymi momentami, gdy bywa piękne. Ale czym by było nasze życie, gdyby nie ubarwiały go nasze dzieci?

6 komentarzy
  1. Ola

    Eeee tam, furie nastolatka łatwiej znieść niż dwulatka:D Po pierwsze: masz już doświadczenie;) A po drugie, zawsze w głowie jest myśl: luzik, jeszcze ze 3-4-5 lat i pójdzie sobie w świat, wytrzymam;) A przy dwulatku masz perspektywę co najmniej 18 lat buntów;) I opcję, że będzie coraz gorzej;) Napisałam to ja, matka prawie-15-latka, która nie raz ma ochotę zamknąć za sobą drzwi i wyjechać na Antarktydę;)

    Odpowiedz
  2. Iza

    Bywa i to często. W końcu to osobne jednostki i tę swoją odrębność uwielbiają pokazywać, niestety często w sposób, który nam się nie podoba lub nas rani. Ale to nasze dzieciaki i nawet godzina złości przemija za jedno krótkie Kocham Cię ;)

    Odpowiedz
  3. olguska

    oj tak niestety tak jest choćby nie wiem co człowiek się stara tłumaczy.. dziecko mówi jak to trzeba się zachować a robi zupełnie co innego…ale zawsze jakoś przechodzi i potem jest lepiej a te złe się dzieją by docenia te dobre chwile :D

    Odpowiedz
  4. Abo-tak

    Ostatnio wczoraj wieczorem zastanawiałam się nad zamknięciem całej trójki w klatkach dźwiękoszczelnych. Są takie dni,że tylko się zakopać i czekać na lepsze …..

    Odpowiedz
  5. basia m

    Jako matka bliźniaczek 2 letnich (tak dziewczyny też potrafią dopalić, i ten ich sopranowy pisk…) czesto miewam taki stan umysłu który kwalifikuje się do leczenia tylko w jednym miejscu…Ja to sobie nawet czasem wyobrażam….przyjeżdzają po mnie specjanie zamówionym samichodem (na sygnale by szybciej mnie od nich zabrać), opatulają w ten cieplutki biały kaftan, zamykają w pokoju bez klamek, okien, spisz ile chcesz, cisza, nic nikt od ciebie nie chce (no chyba że pytają jak sie czujesz, o czym myślisz-jak miło z ich strony..) przynoszą zupę, sniadanie, kolacje, a ty sobie zjadasz niespiesznie, a potem znowu idziesz spać…i tak tydzień lub dwa, toaleta w samotności, długi prysznic, ciepła herbata,…achhh pofantazjować chociaż można:)))

    Odpowiedz
  6. beata

    „Ja tak mam, ty tak masz i Halinka spod 10-tki też ” – dokładnie słodko-gorzki smak macierzyństwa.Pozdrawia matka 9-latki i prawie już trzyletnich chłopców ?

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *