W pierwszej części rozważań na temat emocji opowiadałam wam o chłopcu, który jest bardzo ciekawy świata i chciałby spróbować wielu rzeczy, ale nie zawsze jest to możliwe ze względu na ograniczenia zdrowotne. To oczywiście budziło frustrację u samego dziecka i u jego rodziców. Bardzo polecam wam przeczytać TEN TEKST, jeśli jeszcze nie czytaliście, bo dotyczy nie tylko dziecka niepełnosprawnego. Dotyczy każdego dziecka, które z jakiegoś powodu nie może żyć tak, jakby chciał.
Dzisiaj czas na inne emocje. Wycofanie. Niepewność. Nastawienie „lepiej usiądę, zanim się przewrócę”. To często spotykane zachowanie u dzieci niepełnosprawnych, ale również u dzieci nieśmiałych, delikatnych i wrażliwych. Tak naprawdę nie do końca wiadomo z czego może wynikać. Być może rodzice sami zaszczepili takie zachowanie u swojego dziecka, nadmiernie je chroniąc i wysyłając sygnały „nie próbuj, to jest za trudne, nie dasz rady”. Oczywiście robili to nieświadomie, z troski. Niechcący podcinając dziecku skrzydła i zniechęcając je do przełamywania swoich barier. Bardzo często taka reakcja wynika po prostu z natury dziecka- jest ono niepewne swoich możliwości, strachliwe, niechętne do podejmowania ryzyka. Czasami jednak to efekt zbyt częstego doświadczania porażek.
Dziecko niepełnosprawne często znajduje się w sytuacji „nie udało mi się”
Niestety niepełnosprawność wiąże się z ograniczeniami. Niezależnie od tego czy niepełnosprawność wiąże się z problemami ruchowymi, wzrokiem, słuchem czy nietrzymaniem moczu- dziecko w pewien sposób ma ograniczone normalne życie. Czegoś zrobić nie może, coś mu nie wychodzi. I teraz jeśli ma upartą naturę, to mimo wszystko będzie parło do przodu. Jeśli jednak nauczy się przyjmować rolę ofiary to jego reakcją będzie „na pewno się nie uda”. A jak się nie uda, to bez sensu w ogóle podejmować trud działania. W efekcie zanim dziecko zacznie cokolwiek robić, już płacze, że nie da rady. Uwierzcie mi, że to chyba najgorsza forma jaką dziecko może przyjąć. Najgorsza dla niego, bo mocno je ogranicza. I najgorsza dla rodzica, bo on wie, że to oznacza, że dziecko się poddało, że czuje się gorsze i beznadziejne. A chyba nic tak nie zrani rodzica jak nieszczęśliwe dziecko.
Jednak należy spróbować to zrozumieć. Jeśli dziecko setki razy znalazło się w sytuacji kiedy ktoś był od niego lepszy, szybszy, sprytniejszy, dokładniejszy, to w pewnym momencie ono straciło sens starania się. To poczucie beznadziei mocno i szybko ewaluuje na inne obszary życia i tym sposobem strategia „na pewno się nie uda” zaczyna pojawiać się wszędzie. Przy łatwym zadaniu, przy ubieraniu się, podejmowaniu decyzji, kolorowaniu. Przy wszystkim.
Trzeba zdecydowanie reagować i przerwać strategię „na pewno się nie uda”!
Reagować trzeba szybko i zdecydowanie. Na wszelkich możliwych płaszczyznach.
Krok pierwszy- przyglądamy się co się dzieje w placówce. Być może ta reakcja to wynik relacji z rówieśnikami albo nauczycielką. Trzeba porozmawiać z panią, poobserwować swoje dziecko, zapytać o różne sytuacje w grupie.
Krok drugi- krytycznie przyglądamy się sobie! To najtrudniejsze zadanie i najważniejsze. Często nie zdajemy sobie sprawy, że sami doprowadzamy do takich sytuacji. Z dobroci serca oczywiście, z chęci obrony swojego dziecka przed całym światem. Z doświadczenia wam mówię- przyjrzyjcie się sobie, swoim partnerom, babci, osobom, które mają najbliższy kontakt z dzieckiem.
Krok trzeci- wprowadzanie zmian. Od dzisiaj ignoruj porażki dziecka, nie skupiaj się na nich, nie poświęcaj nadmiernej uwagi gdy się przewróci albo gdy mu coś się nie uda. Za to stwórz możliwości osiągania sukcesów. I doceniaj je wyjątkowo mocno.
Każde dziecko musi czuć się w czymś dobre! Jeśli z uwagi na problemy zdrowotne nie może być dobrym biegaczem, to niech będzie rewelacyjnym malarzem. Chwal, bij brawo, doceniaj, zwracaj uwagę na dobre rzeczy.
Często gdy mamy dziecko „z problemami”, to właśnie na tych problemach najbardziej się skupiamy, wyręczamy dziecko, próbujemy mu ułatwić życie, zabierać z drogi przeszkody. Jednocześnie podkreślamy „nie rób tego, bo…” Do tego rówieśnicy dokładają swoją cegiełkę „ty nie umiesz” i mamy książkowy przykład dziecka z niską samooceną. To bardzo niebezpieczne zjawisko, które trzeba jak najszybciej próbować zmieniać. Zbudowanie wysokiej samooceny u dziecka, które jest niepełnosprawne jest niezwykle trudne. Ale nie jest niemożliwe. Musicie jedynie dużo więcej pracować, pilnować się ze słowami, które kierujecie do dziecka i intensywnie chwalić, motywować i jeszcze raz chwalić. Stwarzać okazję, w których będzie ono w stanie się wykazać, sprawić, że osiągnie sukces.
Rodziny z dziećmi niepełnosprawnymi bardzo często borykają się z takimi problemami. Zwłaszcza gdy jedno dziecko jest chore a drugie zdrowe. Gdy trudno jest sprawić, by to niepełnosprawne nie czuło się gorsze, jednocześnie nie ograniczając tego zdrowego.
Czasami warto zasięgnąć porady specjalisty- psychologa dziecięcego, który wytłumaczy przyczynę zachowań dziecka i pokaże rodzicom jak należy reagować w różnych sytuacjach.
Jestem z wykształcenia pedagogiem, mam dyplom z pedagogiki opiekuńczej z terapią. Doskonale więc wiem z czego wynikają zachowania moich dzieci. Mimo to, co jakiś czas konsultuję się z psychologiem, proszę o radę, wsparcie albo ocenę jakiejś sytuacji. Rodzicami targają emocje, rodzice kierują się sercem, a własne dzieci są dużo trudniejsze do wychowania niż piszą o tym w książkach. Dlatego nie ma niczego wstydliwego w proszeniu o pomoc i szukaniu wiedzy u mądrzejszych od nas. Zwłaszcza w tak delikatnych sprawach jak szczęście naszych dzieci.
0 komentarzy