Dzieci są różne. Jedne zdolne, inne mniej. Jedne chcą być ciągle chwalone, innym wcale na tym nie zależy. Jedne się bardzo starają, inne robią byle jak, byleby było. Wszystko to jest normalne. Każdy z nas jest inny, każdy ma inny charakter i inne priorytety w życiu. Nawet w jednym domu, mimo identycznego wychowywania- nigdy nie będziemy mieć dwojga takich samych dzieci. Powiem wam więcej- nawet bliźniaki potrafią być skrajnie różni, we wszystkim.
Nadambitny perfekcjonista
Załóżmy, że mamy dziecko, które jest bardzo dokładne, dąży nieustannie do perfekcjonizmu, chce mieć wszystko zawsze idealnie napisane, pokolorowane. Poprawia samego siebie po kilka razy, wymazuje, pisze, zmazuje, poprawia. Załamuje się z powodu drobnych porażek. Bardzo przeżywa każde niepowodzenie. I stara się osiągać sukces wielokrotnie mocniej niż jest to konieczne. Jednocześnie te działania powodują w nim taki stres i napięcie, że bardzo często blokuje mu to możliwość osiągania sukcesu. Wie, umie, potrafi ale na sprawdzianie albo podczas odpowiadania na lekcji go zacina.
Ja byłam takim dzieckiem. I widzę, że genów się jednak nie da oszukać, bo jedno z moich dzieci też ma predyspozycje, by takim być.
Czy się z tego cieszę? Absolutnie nie!
Czy czytam dużo o tym jak zapobiegać takim zachowaniom, jak wspierać nadambitne i perfekcyjne dziecko i jak pomóc te cechy zmniejszyć? Owszem!
Uważa się, że to rodzice wpędzają dziecko w perfekcjonizm i wywierają tak silny wpływ, że dziecko staje się nadambitne. Zaprzeczam. Wiedząc jakie to upierdliwe uczucie, robię co mogę, żeby moje dziecko nie przejmowało tych cech. Ale co zrobić gdy masz dziecko, które od zawsze musiało mieć idealnie pokolorowany rysunek, zmazywało każdą niewłaściwą kreskę i darło kartkę, na której coś nie wyszło idealnie? Co z tego, że mówisz „jest pięknie, bardzo mi się podoba”? Co z tego, że tłumaczysz „nie zawsze musi być idealnie, wszyscy się mylą, popełniają błędy i czasami coś zrobią źle.”? Co z tego, że sama zaczynasz się ostentacyjnie mylić, robić błędy i robić coś niedokładnie, żeby twoje dziecko mogło zobaczyć, że świat się wtedy nie zawali? Tyle z tego, że z teorii wie, że nie trzeba robić tragedii z takich rzeczy. A w praktyce różnie to bywa.
I teraz taki mały człowiek idzie do szkoły. Do miejsca gdzie rywalizacja, pędzenie po dobre oceny i zdobywanie kolejnych punktów to priorytet. W tym momencie wiele zależy od klasy, do której trafi. Jak wypada na tle rówieśników. I jaki jest nauczyciel. Jeśli trafi na równie ambitnego i perfekcyjnego nauczyciela jakim ten młody człowiek sam jest- to kaplica. Dlaczego? Bo zobaczy, że faktycznie trzeba osiągać więcej i więcej i więcej. Bo nauczyciel jest wymagający i w oczach swojego ucznia idealny. A skoro on jest zawsze perfekcyjnie przygotowany, ułożony, dokładny, stanowczy i wyraźnie ambity. Więc i to dziecko nie daje sobie taryfy ulgowej. Gdy trafi na bardziej wyluzowanego nauczyciela być może będzie łatwiej, bo taki ktoś swoją postawą pokazuje, że jak się pomylisz to poprawisz, a jak dzisiaj zapomniałeś to przyniesiesz jutro. Taki nauczyciel daje więcej przestrzeni na popełnianie błędów i pozwala osiągać sukces nie tylko poprzez zdobywanie dobrej- złej oceny. Podobnie sprawa ma się z klasą i rówieśnikami. Jeśli dominują w niej osoby równie ambitne i silnie rywalizujące to trudniej będzie tego naszego małego Perfekcjonistę nauczyć, że powinien sobie czasami odpuścić.
Wspaniale gdy owe dziecko ma predyspozycje psycho-fizyczne, by z tym swoim perfekcjonizmem osiągnąć sukces. Gorzej gdy mimo usilnych starań, dziecko natrafia na opór i z dnia na dzień motywacja spada, a frustracja rośnie…
Nadambitne dziecko spada na dno
Więc co robić, żeby „wyleczyć” ten perfekcjonizm? I czy w ogóle da się to jakoś zmienić? Z perspektywy dorosłego człowieka, który był takim dzieckiem, powiem wam, że u mnie się nie udało. Ale też nigdy nikt z tym jakoś szczególnie nie walczył. Byłam nadambitna, zawsze chciałam być dobra w tym, w czym mogłam (szybko się wyleczyłam z chęci bycia świetną z matematyki). A z tego, z czego nie mogłam być najlepsza, to i tak uczyłam się, by być najlepszą jak się da. Nie odpuszczałam sobie nigdy. Często robiłam dużo więcej niż trzeba było. Przepisywałam zeszyt jak było w nim coś brzydko napisane albo nie po mojemu. A ucząc się do matury zrobiłam sobie 2 wielkie zeszyty z pięknie poukładanymi, na kolorowo i różnymi czcionkami napisanymi notatkami. Taka właśnie byłam. Czy mi to zrobiło jakąś krzywdę? Teoretycznie nie. Praktycznie miałam ogromną presję (sama ją sobie narzucałam) i ogromny stres przed każdym sprawdzianem i testem. Ciągnęło się to również przez całe studia. Dzisiaj się z tego śmieję, bo te najlepsze oceny wcale nie były mi do niczego potrzebne. Jakbym zdała na słabszych to też by było okej, a na pewno miałabym dzisiaj zdrowszy żołądek. Mnóstwo moich kolegów i koleżanek z różnych etapów edukacji miało spokojniejsze i luźniejsze podejście do nauki, a świetnie sobie radzą w życiu, osiągają sukcesy i mają dobrą sytuację życiową. Nie trzeba być idealnym, perfekcyjnym i być nadmiernie ambitnym, żeby cokolwiek osiągnąć. Teraz to wiem. Wtedy chyba nikt mi tego wystarczająco wyraźnie nie powiedział.
Jak walczyć z nadambicją i perfekcjonizmem dziecka?
Więc ja swoim dzieciom mówię, że trzeba pracować na miarę swoich możliwości. Że owszem, warto się starać, ale słabsza ocena to nie koniec świata. Nawet gdy ze stresu coś zawali, to najważniejsze, że on i ja wiemy, że to umie. Oceny nie świadczą o umiejętnościach i o tym jakim kto jest człowiekiem. Nie zawsze trzeba być idealnym. Nikt nie jest dobry we wszystkim. Każdy problem da się rozwiązać, tylko potrzeba spokoju i dobrego planu. Nie warto się poddawać i histeryzować, tylko dlatego, że coś się nie udaje. Czasem może się coś nie udać. I najważniejsze- im mniej stresu, tym więcej sukcesu.
Warto wczuć się w psychikę dziecka. Nie można na siłę nagle zmienić jego podejścia do życia. Wrodzona nadambicja to nie kolor włosów, który można zmienić jednym pociągnięciem farby. To wyuczone schematy reagowania, które małymi krokami należy rozbrajać. Tu trzeba lekkości, rozmów, czasami małych podstępów, by wprowadzać do nauki więcej radości i swobody, a mniej stresu. Takie cechy często pojawiają się, gdy młody człowiek chce dorównać starszemu/lepszemu w jego oczach rodzeństwu. Wtedy te zachowania pojawiają się już od najmłodszych lat, często nie zauważane przez rodziców. A dopiero w zderzeniu ze szkołą stają się dużym problemem. Można poszukać źródła tych cech. Ale celem jest tu raczej ich osłabienie niż szukanie powodów. Bo tych akurat może być wiele. Dzieci przecież często bardzo dosłownie biorą nasze słowa. I nawet zwykłe „jesteś najlepszy i idealny”, może brać za sygnał, że właśnie taki musi być.
Im szybciej zareagujemy tym lepiej. U takiego kilkulatka możemy z powodzeniem osłabić jego nadęte ambicje i zmniejszyć potrzebę perfekcjonizmu. Trudniej będzie z tym walczyć u nastolatka, który dodatkowo będzie przeżywać kryzys tożsamości, pierwszą miłość i ogólny bunt na cały świat. Dlatego polecam przyjrzeć się swojemu dziecku już dzisiaj i mądrze wesprzeć. Jeśli jednak nie wiecie jak to zrobić to zawsze warto zasięgnąć porady psychologa dziecięcego.
I najważniejsze- jeśli to ty, rodzicu, jesteś źródłem i powodem nadambicji własnego dziecka (często dość nieświadomie) to zrób szybko rachunek sumienia i popuść cugle zanim zrobisz swojemu dziecku wielką krzywdę. Szczęście i zdrowie dziecka jest znacznie ważniejsze niż najlepsze oceny na świadectwie. Słupki piątek i szóstek nie są warte jego wrzodów żołądka i nerwicy.
0 komentarzy