To temat, na którym dosłownie „zjadłam zęby”. Nie zliczę ile razy moje dzieci już miały glistę, ile lat z tym walczyliśmy, a mimo to uparcie do nas wracało. Mimo środków ostrożności, wprowadzania kiszonek, picia olejów, brania leków… Temat wracał jak bumerang, a ja wśród znajomych i rodziny stałam się wręcz specjalistką w tej dziedzinie. Nazwy leków i środków wspomagającym walkę z glistą znam na pamięć. Pisałam już wam o tym jak ostra była nasza walka i jak dziwne, niewiążące się ze sobą objawy potrafiły mieć moje dzieci. Ale przejrzałam poprzednie artykuły i stwierdziłam, że warto byłoby jeszcze dopisać taką pigułkę leczniczą.
Od razu zaznaczę, że nie jestem lekarzem i nikt mnie nie sponsoruje za ten wpis. Napiszę wam po prostu to, co zwykle mówię lub odpisuję wszystkim tym, którzy pytają: „Co dawałam swoim dzieciom i co pomogło?”.
Glista ludzka jest pasożytem, który w jelicie cienkim człowieka może przeżyć nawet około 1 roku. Zakażamy się drogą pokarmową – najczęściej przez nieprzestrzeganie zasad higieny. Źródłem zakażenia mogą być słabo umyte owoce lub warzywa, na których były jaja albo picie wody podczas kąpieli w jeziorze. Znacznie częściej zakażają się dzieci, które wszystko wkładają do buzi, w tym brudne przedmioty z ziemi i ręce brudne od piasku. Jaja mogą być też przyniesione do domu na butach, zabawkach lub kółkach wózka, roweru itp. Pozostają one więc na podłodze, po której raczkuje dziecko.
Pierwsza rzecz- objawy
Typowe to: podkrążone, sine oczy, zgrzytanie zębami, brak apetytu, nadmierna ochota na słodycze, suchy kaszel, bóle brzucha, częste przeziębienia.
Nietypowych jest cały worek… Najlepiej zobrazuje wam to moja opowieść o tym jak wiele różnych i zupełnie się ze sobą (pozornie) nie wiążących objawów miało moje dziecko- KLIK. Mogą się więc pojawić bóle głowy, napady złości i agresji, zmęczenie, problemy ze snem, nagłe problemy z koncentracją, pojedyncze wymioty bez powodu, pokasływanie, objawy jak alergia na skórze. W zasadzie może to być wszystko. Jeśli nagle zmienia się zachowanie twojego dziecka, skarży się na nietypowe objawy, bóle- to bądź czujna. Dlatego ta glista jest taka sprytna, bo rzadko kiedy jej objawy są takie same u wszystkich. Często nawet u tej samej osoby może się różnie objawiać. Wszystko zależy od tego, w którym miejscu w organizmie postanowi sobie ona znaleźć ciepły kącik.
Druga- badania i leczenie glisty ludzkiej
Ponieważ glista jest podstępna, to i wykrycie jej bywa trudne. Czasami wiadomo z objawów, że jest. Ma się pełne podstawy, żeby tak sądzić. A z badań nie wychodzi. Dlaczego? Dlatego, że w badaniach kału określa się czy są widoczne jaja glisty ludzkiej. Czyli czy akurat nasz pasożyt złożył te jaja i one zdążyły już dostać się do kału. Jeśli aktualnie mamy w sobie tylko postać dorosłą larwy, która nie złożyła jaj, to w badaniach wyjdzie, że nie znaleziono jaj glisty ludzkiej. Ale nie oznacza to, że nie mamy na 100% glisty. Dlatego też takie badanie wykonuje się kilka razy (najczęściej 3-5 razy, w odstępach 2 dni). Warto dodać, że w kale glista może wam nie wyjść jeśli zamieszkał u was samiec (nie składa jaj), niedojrzałe samice (które jeszcze nie składają jaj), stare samice (które już nie składają jaj). Dlatego niektórzy lekarze nie opierają się tylko na wynikach badań, tylko podejmują leczenie zgodnie z objawami.
Czym i jak leczyć?
Ponieważ przetestowałam większość dostępnych na rynku produktów homeopatycznych, leków, witamin i suplementów na robale, mogę wam powiedzieć, że na pewno na pasożyty działają leki. I to te na receptę. Cała reszta jest skuteczna dopiero po takim leczeniu, żeby zapobiec nawrotom.
Na rynku mamy dostępne 3 rodzaje leków- Pyrantelum (ten jest bez recepty na chwilę obecną i chyba najsłabszy- nam na poważne problemy z glistą nie pomógł), Zentel oraz Vermox. Dwa ostatnie są na receptę i nasz lekarz najczęściej przepisywał oba. Jeden na pierwszy rzut, po 2 tygodniach powtórka drugim lekiem. O skutkach ubocznych nie będę pisać, bo sobie poczytacie w ulotce. Jak każdy lek ma ich wymieniony cały szereg. U nas nie wystąpiły żadne skutki uboczne. Ale nie ma się co oszukiwać, że organizm po takiej dawce nie jest osłabiony. Jest. Chociaż ja do końca nie wiem czy to po lekach czy po tej okropnej gliście, która potrafi naprawdę mocno wyniszczyć organizm. Dlatego ważne jest by razem z leczeniem, wprowadzić duże zmiany w żywieniu i w nawykach higienicznych.
Czy ziołowe leki na robaki pomagają? Hmm… nam nie pomogły ich zwalczyć. Ale pomogły zapobiegać nawrotom i zmienić florę bakteryjną. Warto przez jakiś czas się nimi wspomagać, bo w walce z pasożytami ważne jest, by na nowo zbudować florę bakteryjną i sprawić, by nie była ona „słodka” i przyjazna dla robaków.
Co jeszcze pomoże? Kiszonki! U nas największy sukces przyniósł zakwas z buraków. Przepis na niego podawałam tutaj- KLIK. Dobry będzie każdy sok z kiszonek, a najlepiej same kiszone warzywa. Gotujcie więcej kwaśnych zup, kwaśnych surówek. Kategorycznie odstawiamy słodycze. Przynajmniej na 2-3 tygodnie.
Pasożyty nie lubią oleju z pestek dyni oraz pestek dyni. Jeśli wasze dziecko jest w stanie pić oleje to polecam codziennie łyżkę takiego oleju z pestek dyni albo oleju z czarnuszki.
Skuteczne jest również jedzenie czosnku, cebuli, pora. My przez jakiś czas wspomagaliśmy się lekami ziołowymi dostępnymi do kupienia, w skład których wchodziły: szałwia, prawoślaz, piołun, orzech włoski, macierzanka, koper włoski, tymianek, bylica. Są do kupienia w kroplach, w syropie i w tabletkach.
Walka z glistą bywa nierówna
To, o czym warto pamiętać to fakt, że glista bywa naprawdę podstępna, chętnie wraca i trudno się jej pozbyć. Warto być czujnym. Jeśli raz już mieliście pasożyty, to załóżcie, że one zechcą wrócić. Ponadto trzeba pamiętać, żeby co jakiś czas przeleczyć całą rodzinę, a nie tylko dziecko. Dorośli też mogą mieć glistę. Chociaż w dorosłym organizmie trudniej o idealne dla niej warunki do życia, bo dorośli jedzą ostre rzeczy, piją alkohol, jedzą więcej warzyw, których glista nie lubi. Mimo tego, rodzice także czasami się zarażają. Niezbędna jest również odpowiednia higiena. W trakcie leczenia warto porządnie wyprać całą pościel, ręczniki, bieliznę oraz dywany. Ja zawsze robiłam też generalne pranie maskotek i mycie zabawek.
Podsumowując: najpierw leki, zmiana diety, wdrożenie kiszonek, zmiana nawyków higienicznych i ewentualnie dołożenie suplementów.
Ja ze swojego doświadczenia dodam, że badania na glistę warto wykonywać tylko w sanepidzie! Ja wykonałam w szpitalnym laboratorium łudząc się, że będą dokładne no bo to szpital (tyle, że nie dziecięcy). Dostałam pozytywny w 3im badaniu i ja i córka (było to dziwne, że obie dopiero za trzecim razem tego samego dnia miałyśmy pozytywny, gdzie materiał do badania był zupełnie z innego miejsca pobierany plus rękawiczki, brak szans na błąd przy pobieraniu).To były kontrolne badania, bo już raz braliśmy serię Zyntelu, gdy córce wyszły jaja w kale. Problem w tym, że były to fałszywie dodatnie wyniki. tak jak inny wynik, który również źle wykonali. Jaja glisty często są mylone w laboratorium, jak się dowiedziałam później. Córka po ostatniej dawce Zentelu miała kał z krwią i zaczęło jej się odbijać. Mnie żołądek bolał, schudłam. Nigdy więcej takich leków. Mi wyszło w końcu co innego, straciłam czas i zdrowie na leczenie glisty, której nie było. Jeden raz można się odrobaczyć, tak uważam, często warto, ale jak jest powtórka w badaniu zwłaszcza glisty to coś jest nie tak z laboratorium. glistą ponoć zarażamy się inwazyjnym jajem a nie jak owsikami. Z mojego doświadczenia często nie widzimy efektów ubocznych leków, bo są one np. długo po braniu tych leków. u mnie np. wyszły powikłania po lekach, które brałam 10 miesięcy temu…(antybiotyk i steryd), a potem dodałam sobie powikłania po zentelu..