POST Z KATEGORII:

Strajk nauczycieli- należą się im te podwyżki czy nie należą?

Strajk nauczycieli- należą się im te podwyżki czy nie należą?

Nauczyciel to bardzo niewdzięczny zawód. Trudny, odpowiedzialny, wymagający ogromnych nakładów psychicznych, emocjonalnych i czasowych. Niejednokrotnie wymagający również nakładów finansowych. To zawód, w którym trzeba naprawdę wiele z siebie dać, a niewiele otrzymuje się w zamian. To zdecydowanie zawód, który trzeba kochać, żeby go wykonywać. I w którym bardzo łatwo się wypalić. Podobno nauczyciele to grupa zawodowa, której temat wypalenia zawodowego dotyka najszybciej i najczęściej. Stąd też pojawiają się opinie, że wielu nauczycieli się do tego zawodu nie nadaje, że ktoś tam się nie przykłada albo nie wkłada tyle serca w swoją pracę ile powinien. To są najczęściej właśnie ci ludzie, którzy się już wypalili, którzy kiedyś uwielbiali swoją pracę ale po przepracowaniu kolejnych lat, we wciąż zmieniającym się na gorsze systemie, po prostu opadli z sił i stracili nadzieję na lepsze.

Jestem mentalnie, duchowo i całym sercem z nauczycielami!

Należałoby chyba zacząć od tego, że sama jestem nauczycielem wychowania przedszkolnego i wczesnoszkolnego oraz pedagogiem. Obecnie z wielu powodów nie pracuję w zawodzie. Początkowo dlatego, że po urodzeniu dzieci nie miałam dokąd wracać, a później nie miałam już fizycznej możliwości, obecnie zajmuję się zawodowo czym innym. Ale tęsknię za swoją pracą. Bardzo mi jej brakuje i mam ogromną nadzieję na powrót do zawodu. Tym samym wychodzi na to, że jeszcze się nie wypaliłam. Jednak obawiam się, że zwyczajnie nie stać mnie na to, żeby wrócić do tej pracy. Moja pensja na dzień dzisiejszy wyniosłaby trochę ponad 1800 zł. 10 lat temu jak rozpoczynałam swoją pracę otrzymałam pierwszą „gołą” pensję w wysokości niespełna 1000 zł. Pamiętam, że jak dostałam tą wypłatę to się rozpłakałam. 987,72 zł za cały miesiąc pracy z małymi dziećmi, pełen stresu, niepewności, bycia w największej gotowości. Studia uczą wiedzy ale nie uczą jak ją wykorzystać w praktyce. Pierwsze miesiące mojej pracy były więc bardzo obciążające fizycznie i psychicznie. Miałam grupę ciągle płaczących 3 latków, które nieustannie smarkały i czymś mnie zarażały. Było wspaniale a jednocześnie okropnie stresująco. I wtedy, na koniec miesiąca przyszedł przelew, po którym poczułam pustkę. Uczyłam się 5 lat. Skończyłam studia podwójnie (tak, mam 2 dyplomy, dwa tytuł, z dwóch różnych kierunków, które studiowałam jednocześnie). Moi rodzice wyłożyli ogromne pieniądze na moją naukę. A ja teraz zarabiam tyle, że nie jestem w stanie nawet opłacić rachunków… W kolejnych miesiącach moja pensja była już nieco wyższa, bo powiększona o dodatek motywacyjny. Ale należy zaznaczyć, że Wrocław dodatki miał duże. Mniejsze miejscowości nie miały już takich luksusów. W każdym razie później dostawałam 1162,82 zł na rękę z wszystkimi dodatkami. W kolejnych latach pojawiały się jakieś tam podwyżki. I dzisiaj moja wypłata wynosiłaby te wspomniane trochę ponad 1800 zł.

I teraz ważna uwaga- 10 czy 8 lat temu były inne realia życia. Wtedy za 100 zł można było wyjść z marketu z pełnym wózkiem, a nowe mieszkanie w dużym mieście można było kupić za jakieś 150 tysięcy. Dzisiaj mieszkanie kosztuje 250-300 tysięcy. A za 100 zł w koszyku masz ledwie kilka produktów. Wtedy tankowałam auto za 3,30 za lit benzyny. Dzisiaj potrzebujemy 5 zł. Ceny poszły w górę, rzeczywistość się zmieniła. A zarobki nauczycieli zostały praktycznie w miejscu.

Dzisiaj pracownicy marketów zarabiają więcej niż nauczyciele. Na strefach ekonomicznych, ludzie nie będący po studiach, mający znacznie mniejszą odpowiedzialność i mniej obowiązków, zarabiają więcej. Owszem, można powiedzieć- niech sobie taki nauczyciel zmieni pracę. Wielu zmieniło. I wiecie jaki jest efekt? Brak kadry w placówkach. Dyrektorzy co roku we wrześniu, w wielu placówkach, dwoją się i troją, żeby mieć pełną kadrę. To jest dopiero paradoks- jak zaczynałam pracę w zawodzie to złożyłam chyba z 30 CV i ciężko było gdziekolwiek dostać pracę. Dzisiaj dyrektorzy przedszkoli sami do mnie dzwonią i pytają czy nie zechciałabym wrócić do zawodu. Także ludzie obudźcie się, bo za kilka lat może się okazać, że nie będzie miał kto uczyć naszych dzieci, a w zawodzie zostaną jedynie nauczyciele, którym już jest wszystko jedno, sfrustrowani i wypaleni. Chyba nie chcielibyśmy, żeby tacy ludzie opiekowali się naszymi dziećmi?
Wiecie, że mnóstwo młodych, ambitnych nauczycieli rezygnuje po pierwszym roku swojej pracy. Przychodzą po studiach, pełni ambicji i pomysłów. Przepracują rok, zderzają się z rzeczywistością, w której nie mają zdolności kredytowej i muszą nadal prosić rodziców o pomoc i zmieniają pracę na lepiej płatną. Smutne ale prawdziwe.

Strajk nauczycieli- bzdurne argumenty kontra prawda.

Przeraża mnie skala niezrozumienia, egoistycznego podejścia i roszczeniowych postaw. Chociaż nie powinno mnie to dziwić, bo z biegiem lat oczekiwania wobec nauczycieli wzrastają a szacunek maleje. Dzisiejszy nauczyciel najlepiej jakby całkowicie poświęcał się swojej pracy, wykonywał zadania wychowawcze i opiekuńcze za rodziców, był cierpliwy, empatyczny, organizował tanie i ciekawe wycieczki, miał zawsze czas dla każdego i na wszystko, robił piękne dekoracje, nie zadawał za dużo zadań domowych, a jednocześnie dużo nauczył, wymagał ale nie wymagał, był skupiony i uważny na każdym uczniu (każdym z 25 albo i więcej), dokładnie znał potrzeby każdego i dostosowywał do każdego indywidualnie swoją pracę, miał czas na uzupełnianie miliona arkuszy ocen, diagnoz, dzienników, kart pracy, raportów. Do tego nie narzekał, cały czas się szkolił (za własne pieniądze oczywiście), uczestniczył w zespołach pedagogicznych, tworzył innowacje, robił regularnie zebrania, organizował wyjścia poza teren placówki, żeby uatrakcyjnić dzieciom naukę, na bieżąco informował rodziców o wszystkim ale jednocześnie nie zawracał im głowy niepotrzebnymi sprawami. To wszystko oczywiście powinien robić z uśmiechem na ustach i za swoją jakże satysfakcjonującą wypłatę.

Bardzo bym sobie życzyła, żeby niektórzy rodzice wyjrzeli nieco dalej niż poza swój własny ogródek i dostrzegli, że nauczyciele to też ludzie. To osoby, które mają ambicje, uczucia, emocje, rodziny i swoje potrzeby.
Nauczyciele są sfrustrowani z wielu powodów. Zarobki są górą lodową tej frustracji, która narastała dzięki i poprzez szereg zmian, które w ostatnich latach nastąpiły w systemie oświaty. Szkoła staje się urzędem. Nauczyciele toną w dokumentach, ich rolą nie jest już „tylko” uczenie dzieci. Z roku na rok przybywa im obowiązków. Edukacja obecnie jest nastawiona na wyniki. Nauczyciele czują presję „z góry”, muszą się wykazywać, często kosztem uczniów.

Ulubionym argumentem rodziców jest- pracują tylko 18 godzin. Nie chce mi się nawet z tym dyskutować… W przedszkolu pracuje się akurat 25 ale… drodzy Rodzice, czy wyobrażacie sobie, że nauczyciel przychodzi nieprzygotowany? Czy wiecie skąd się bierze większość pomysłów na zajęcia i pomocy? Czy zdajecie sobie sprawę, że dekoracje w sali i do przedstawień nie robią się same? Że nauczyciele mają obowiązek odbyć w każdym roku szkolenia, które najczęściej wymagają wyjazdów weekendowych? Że obowiązkowo biorą udział w radach szkoleniowych, radach pedagogicznych, zebraniach z rodzicami, pracach w zespołach przedmiotowych? To są dodatkowe godziny, które nauczyciel spędza na pracy, a które to nie są liczone jako nadgodziny, tylko jako ich  godziny pracy. Że wakacje nauczyciela to nie 2 miesiące. W przedszkolu (placówce nieferyjnej) wymiar urlopu wynosi 35 dni. W szkołach faktycznie dni wolnych jest więcej, bo są ferie i przerwy międzyświąteczne. A zaznaczam- nauczyciele wszędzie zarabiają tyle samo. Niezależnie od tego czy pracują w szkole czy w przedszkolu.

Tu pozostaje kwestia sporna- czy i jak należałoby zmienić system zatrudniania nauczycieli, żeby było bardziej sprawiedliwie i czy wysokość wypłaty w zależności od stopnia awansu zawodowego jest w porządku. Moim zdaniem nie jest, bo niejednokrotnie młody nauczyciel pracuje więcej a zarabia znacznie mniej. Zwłaszcza, że to właśnie ten młody musi się najmocniej wykazać, najwięcej nauczyć i nie ma żadnych gotowych pomocy z poprzednich lat więc wszystko robi sobie od nowa, poświęcając na to naprawdę dużo czasu i energii. No ale to już należałoby zostawić ten temat na inny czas. Nie chcę wchodzić w dyskusję czy nauczyciele powinni więcej godzin pracować czy nie, bo strajk nie dotyczy tego tematu.

Chciałabym natomiast pokazać wam, że nauczyciele są naprawdę zdesperowani. Rozmawiałam z wieloma z nich i oni też się martwią o to co będzie z dziećmi na czas strajku. Oni do końca liczą na to, że rząd usiądzie z nimi do rozmów i zacznie brać ich na poważnie. Nikomu nie zależy na tym, żeby skrzywdzić uczniów i ich rodziców. Jednak ostrzeżeń było bardzo dużo, ignorancja rządu jest już na takim szczeblu, że obawiam się, że nie ma odwrotu.

Dla każdego będzie to kłopot, chociażby z powodu znalezienia opieki nad dziećmi. Zwłaszcza, że nie wiadomo ile strajk potrwa. Jest wiele niewiadomych, wiele nerwów. Rodzice coraz głośniej krzyczą, że mają w nosie żądania nauczycieli, oni chcą mieć spokój. I fajnie. Każdy by chciał. Tylko naprawdę przykre jest to, że mnóstwo osób popierało postulaty nauczycieli i zgadzało się z tym, że powinni walczyć. Ale jak się okazuje, że strajk mocno dotknie nas wszystkich, to nagle te same osoby, są przeciwko nauczycielom. Wykażmy się empatią i zrozumieniem. To pierwszy strajk nauczycieli od wielu lat. Nie jest on robiony nikomu na złość. To jedynie walka o godność i zarobki adekwatne do aktualnych realiów życia.

I żeby była jasność- nie piszę dzisiaj jako jeden z nauczycieli, bo nie pracuję, nie dostaję obecnie tej marnej wypłaty i nie będę strajkować. Dzisiaj jestem z tej drugiej strony. Jestem mamą, która będzie musiała przeorganizować swój dzień, bo przedszkole będzie strajkować. Jestem mamą, która oddaje codziennie swoje dziecko pod opiekę nauczycielowi. I jestem mamą, która całą sobą popiera strajk nauczycieli i wierzy, że jeszcze przyjdzie lepszy czas dla tej grupy zawodowej. Niezależnie od tego czy wrócę do zawodu czy nie.

2 komentarze
  1. Igomama

    Brawo! Piękny wpis. Rzeczowy, pełen argumentów, obiektywny.
    Podpisuję się jako były nauczyciel i jako mama.

    Odpowiedz
  2. aarleciaa

    Też jestem nauczycielką, ale też już nie pracuję w zawodzie. Wybrałam inną drogę. I nie żałuję z wielu powodów. Generalnie zgadzam się z tym co napisałaś i popieram nauczycieli całym sercem. Jest jednak coś, co bardzo mnie boli i bulwersuje jednocześnie. Chodzi mi o poziom wypowiedzi co niektórych Pań nauczyciele, które podobno są czynne zawodowo. Przepraszam, ale kultura wypowiedzi dotyczy każdego, a zwłaszcza w sytuacji, gdy chce się kogoś przekonać do swoich racji. Modlę się żeby nie trafić na taką Panią w szkole moich dzieci, bo, pomimo mojej ogromnej empatii i cierpliwości, pióra polecą. Po drugie oczekiwanie szacunku tylko dlatego, że jest się nauczycielem-tak szacunek należy się każdemu, ale jak szanować kogoś, kto walcząc o swoje racje obraża i poniża osobę o innych poglądach? No czasem się nie da niestety. Po trzecie uważam za conajmniej niestosowne twierdzenie, że nauczyciele są najlepiej wykształconą grupą zawodową, przez co patrzą na rodziców jak na idiotów. To nie te czasy już. W bardzo wielu zawodach, jeśli nie w większości, aby pozostać na rynku pracy trzeba się dokształcać. Za własne pieniądze. Sama mam skończone 3 kierunki studiów, 4 podyplomówki i niezliczoną ilość kursów i szkoleń. Nie rzucam tego jednak innym w twarz, bo nie uważam, że jestem lepsza? mądrzejsza? Ale do brzegu- wspieram nauczycieli jako przedstawiciel tego zawodu i jako rodzic. Każdy ma prawo do godnego wynagrodzenia. Ale błagam-szanujmy się nawzajem. Można się też pięknie różnić. A napastliwe, obrażające i agresywne komentarze nauczycieli, rzucane w rodziców z pewnością nie przyczynią się do zrozumienia ani poparcia.

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *