POST Z KATEGORII:

wspomaganie rozwoju mowy

wspomaganie rozwoju mowy

Wujek Google naprawdę podsuwa wiele rozwiązań w tym temacie więc nie będę pisała o tym co się robić powinno, co mówi teoria itp.
Napiszę co robiłam ja- konkretnie a co najwidoczniej poskutkowało, bo Chłopcy bardzo szybko i dużo zaczęli mówić.
Około roku używali kilkunastu słów (większość o specyficznym brzmieniu ale potrafili pokazać co chcą i się z nami komunikować), mając półtora roku słów było już bardzo dużo, pojawiły się zlepku typu „tata bum-bum pa-pa” albo „kce am”, „baba spi”.
A jako 2-latki mówią już wszystko, sklejają coraz dłuższe zdania (jeszcze niektóre są śmieszne bo odmiana kuleje) i w zasadzie buzia im się otwiera razem z oczami.
Wczoraj np. Chłopcy wrócili ze spaceru i od drzwi do mnie krzyczą „Wujek Andrzej pi-pip autem zatrąbił, babcia Josia wystraszyła”. No i się okazuje, że faktycznie babcia się wystraszyła, bo wujek na nią zatrąbił!
A później na pytanie gdzie jest babcia Beatka, Mikołaj odpowiada „Pojechała, do Subić, abuśiem, do dziadka, odpocznąć.” Tak więc nic się przed Szarańczą nie ukryje :)

W zasadzie nie wydaje mi się, żebyśmy robili coś specjalnego- z myślą ‚oto działamy ku lepszemu rozwojowi mowy’. To jakoś tak samo się stało.
Na co dzień Chłopcy są w domu ze mną i moją Mamą. Popołudniami dołącza do nas Mężul. Każdy kto nas zna zapewne może się domyśleć, że przebywając z nami można się baaardzo z mową osłuchać, bo do milczków to my nie należymy.
Gadamy więc ze sobą i do dzieci- ciągle. Właściwie nabrałam takiego nawyku, że ciągle do nich gadam- co robię, co widzę! Wszyscy tak robimy.
Nie wiem czy to nie będzie zbyt daleko idąca teoria ale myślę sobie, że jak kobieta jest sama z dzieckiem w domu to tego milczenia jest jednak więcej. Wiem, że jak nie mam mojej Mamy to zdecydowanie mniej mnie w tym domu słychać. Mówię tylko tyle co do Chłopców a jak oni się bawią to ja nie mówię nic. Być może jakbym była z nimi ciągle sama to nie mówiliby tak dużo i tak szybko, bo po prostu w mniejszym stopniu by się z tą mową osłuchali… Tak to sobie wyobrażam!
Poza tym taki żywy dialog jest na pewno bardziej ciekawy niż monologi matki własnej.

Sprawa druga- od początku i bardzo dużo pokazywałam obrazków w książkach, przy każdej okazji mówiłam jak robi piesek, kotek, krówka itp. Oboje z Mężulem patrzyliśmy się dziwnie na moją Mamę, gdy ta do takich jeszcze maciupkich dzieciaków zaczęła gugać i stroić durne miny. A później z jeszcze większym niedowierzaniem patrzyliśmy, że oni za nią powtarzają…
Trzeba więc do dzieci przede wszystkim DUŻO MÓWIĆ! Nie traktować ich w kategorii ‚jeszcze są mali i nic nie rozumieją’, bo nawet gdy tak jest to na pewno słyszą i słuchają!
Nazywanie każdej napotkanej rzeczy jest upierdliwe ale daje efekty!
Na początek super są książeczki z serii „Obrazki dla maluchów”

Zdjęcie zapożyczone z http://mojemart.blog.pl/2013/10/19/ksiazeczki-dla-maluszkow-obrazki-dla-maluchow-wydawnictwo-firma-ksiegarska-jk-olesiejuk/.

Kilka dni temu oddałam naszą kolekcję ale mieliśmy większość z tego zdjęcia i kilka, których tutaj nie widzę! Jak dla mnie są super. Duże, wyraźne, kolorowe obrazki- w sam raz dla małego dziecka. A do tego podpisane!

Później korzystaliśmy z Czu-czu „Moje pierwsze słowa”- TU.

Zwykłe oglądanie Chłopców nie interesowało ale różne formy zagadek i zabaw z wykorzystaniem tych obrazków ich bardzo wciągały.

Gdy chciałam coś zrobić i zająć ich na chwilę włączałam im wybrane bajki, które również wzbogacały ich słownictwo! Unikałam takich, w których bohaterowie są krzykliwi, chaotyczni a akcja dzieje się bardzo szybko. Dla najmłodszych najlepsze są takie gdzie są tylko bohaterowie pozytywni a akcja jest wręcz nudnaaa.

Polecam również piosenki dla dzieci i wszelkiego rodzaju wierszyki. Dla małych dzieci na początek przygody z czytelnictwem najlepsze są wiersze np. Brzechwy albo Tuwima. Krótkie, rytmiczne.
Mimo tego, że w pracy ciągle uczyłam dzieciaki jakiś wierszy- to nigdy żadnego nie zapamiętuję dłużej niż kilka dni. Dlatego też ciężko mi Chłopców jakiegoś nauczyć :) Ale lubimy piosenki dla dzieci. One również świetnie wspierają mowę dziecka.

Niczego nadzwyczajnego nie robiłam ani nie wymyślałam- jednak w każdej czynności wykonywanej z dziećmi, dla nich lub wobec nich- posługuję się polską mową, bez zdrobnień, ciuciania, seplenienia i innych słodko- mdlących zwrotów.
Do dzieci trzeba mówić tak jakby byli naszymi partnerami, bo one na długo przed tym zanim zaczną mówić- przede wszystkim słuchają!

11 komentarzy
  1. Monia Paluczyńska

    Też uważam, że książeczki są świetne… Mamy tą z częściami ciała a chciałabym więcej ;-) są cudne ;-)

    Odpowiedz
  2. Agnieszka T.

    Tak więc gadanie dzieci to bardzo indywidualna sprawa i mimo szczerych chęci i trajkotania do bólu nie zawsze przekłada się to na wczesne mówienie. Moje bliźniaki pojedyncze słowa zaczęły wypowiadać jak skończyły 2 lata, teraz po kolejnych 2 miesiącach jest lepiej ale bez szału. Czytać książeczek nie chcą (ja im czytam nawet jak nie słuchają), wolą te obrazkowe z serii „na ulicy Czereśniowej”. Wtedy można im opowiadać do oporu – czyli jakieś 5 minut. Za to największa ochota na mówienie przychodzi im wtedy, kiedy mają iść spać.

    Odpowiedz
  3. Matka Debiutująca

    Stosuje te same metody i nawet jak siedziałam sama z dzieciem to trajkotałam do niej jak najęta. Fakt, że moja to książkowa maniaczka, uwielbia przeglądać, a wiadomo przeglądanie w ciszy to nuda, więc też się matka produkowała. Ale również pójście do żłoba jakoś skorelowało się z rozwojem gadulstwa.

    Odpowiedz
  4. Janeczka

    Ehhh a moje bliziaki maja 1,5 roczku i nic nie mowia. Zazdroszcze dwoch gadol

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Przyjdzie czas to się rozgadają! Serio- większość naszych znajomych jest zaskoczona, że Chłopcy tak wyraźnie i dużo mówią bo to u 2-latków wcale nie takie oczywiste zjawisko.

      Odpowiedz
  5. Matka Wygodna

    Książeczki są super,pomagały przy starszaku,uczyć go języka polskiego gdy mieszkaliśmy w UK. Młodszy korzysta z Czu Czu,bo z książeczek to najbardziej lubi komiksy Marvela :P

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Nie znam tych komiksów ale co do Juniora to… jego umiejętności komunikacji przy pomocy 3 ulubionch słów- taaaa, nie, mama- są niesamowite!!!
      Co z jednej strony jest godne podziwu a z drugiej powoduje, że skoro wszyscy wiedzą o co mu chodzi (nawet ja wiedziałam po kilku minutach przebywania z nim) to on nie musi sie wysilać i mówić :)

      Odpowiedz
  6. olacom

    miałam serię tych książeczek dla mojej Zu (obrazki dla maluchów) – tylko wykorzystywałam ją do nauki angielskiego :-) a potem niestety jak wariatka je pchnęłam na allegro i eM teraz nie ma…

    Odpowiedz
  7. bozena jedral

    Nie mamy wpływu na szybkość mowy dziecka (wieku, w którym zacznie mówić), mamy jednak ogromny wpływ na to w jaki sposób będzie dziecko się wyrażało.
    Zdrabnianie każdego słowa, spelenienie i naśladowanie dziecka tylko szkodzi. Od początku należy nazywać wszystko tak, jak w rozmowie z dorosłym. Oczywiście warto wspomagać się książeczkami (u nas dużo się czyta dzieciom, choć najmłodsza średnio to lubi-woli oglądać).
    Rodzeństwo bardzo pomaga, choć nie jest warunkiem koniecznym do stymulacji ku szybszemu mówieniu, obserwując moje dwie widzę, że się naśladują wzajemnie, ma to dobre i złe strony. Albo jedna drugą „goni”, albo się któraś cofa.

    Odpowiedz
  8. Goha Czaroha

    Post idealny dla mnie. chłopaki są w wieku Twoich i Kuba mówi sporo pojedynczych słów a Paweł bardzo niewiele. Kubuś z dnia na dzień zaskakuje nas nowymi słówkami i coś tam próbuje łączyć. A u Pawła problemem jest smoczek, którym zaspakaja swoja potrzebę uspokojenia. Dlatego z ciekawością przeczytałam tego posta i skoryguję moje zachowania, może coś ich ruszy :0
    Dziękuję :)

    Odpowiedz
  9. Budująca Mama

    Oj, ciężka sprawa z tą mową. Czekam, jak to będzie u ZOsi, z pewnością z niektórych rzeczy skorzystam :D

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *