Lubisz jak twój mąż/partner/kochanek mówi, że cię kocha?! Lubiszzzz!
Lubisz jak ktoś powie, że jesteś piękna/ładna? Oczywiście, że tak!
Chętnie przyjmujesz też komplementy, o tym jaka jesteś mądra, fajna, inteligentna, urocza.
Jeszcze milej, gdy ktoś ci powie, że dobrze gotujesz, świetnie coś wymyśliłaś, zorganizowałaś, wykonałaś.
Jesteśmy próżni, łasi na komplementy, spragnieni miłego słowa. Bardzo często na tym właśnie budujemy swoje poczucie własnej wartości!
A lubisz jak cię ktoś krytykuje? Mówi, że jesteś beznadziejna, znowu coś źle zrobiłaś, nie dałaś rady? Pewnie nie bardzo!
Tak samo jak drażni cię, gdy ktoś ignoruje twoje osiągnięcia i pomija je wymownym milczeniem… Ile razy narzekamy na facetów, że nas nie doceniają? Że nie zauważą jak się staramy, jak dobrze zajmujemy się domem, dziećmi, pracą itp.
No właśnie…
Nasze dzieci mają tak samo jak my!
Też pragną by im mówić, że się je kocha. Że są najważniejsze, wspaniałe, mądre, cudowne, jedyne, śliczne. Tak bez okazji. Po prostu!
Najczęściej jednak schemat zachowań w rodzinie wygląda nieco inaczej. Gdy dziecko jest „grzeczne” nie mówimy nic, nie chwalimy, nie dostrzegamy. Natomiast chętnie wytykamy błędy.
– Znowu rozrzuciłeś klocki.
– Jesteś niegrzeczny.
– Straszny z ciebie chuligan.
Nie mówię, że nie wolno przekazywać dziecku takich komunikatów, bo przecież trzeba okazywać nasze niezdowolenie wtedy, gdy zachowuje się niezgodnie w przyjętymi normami. Nie ma niczego złego w tym, żeby takie zachowania zauważać i negować. Jednak psychologowie udowadniają, że na dziecko bardziej wpływa wzmacnianie pozytywne niż negatywne.
Jak to działa w praktyce?
Przykład:
a) Zabawa- wrzask, pisk, rozrzucanie zabawek, ciągłe „mamoooo, mamooo”, coś nie wychodzi- rzucanie się na podłogę, ciskanie autem w ścianę. Co robisz? Wkurzasz się, tracisz cierpliwość, krzykniesz „boszzz ty się w ogóle nie umiesz normalnie bawić, zaraz ci schowam te zabawki…”. Wytykasz błędy, podkreślasz negatywne zachowania.
b) Twoje dziecko spokojnie się bawi, ma tą chwilę dobroci dla ciebie, w której nie marudzi, nie płacze, nie oczekuje twojego zaangażowania. Jest bosko. Co robisz? Nic! A spróbuj wyrazić swoje zadowolenie. Powiedz „ale się pięknie bawisz, super sobie to wymyśliłeś”.
Dajesz dziecku sygnał, że jego zachowanie jest pożądane i jak najbardziej właściwe. W ten sposób wzmacniasz pozytywnie to, czego oczekujesz.
Chodzi o to, żeby dostrzegać te małe, pozytywne zachowania. By ukierunkować dziecko na to, co jest właściwe. Najczęściej mówimy mu czego robić nie wolno, co robi źle, jaki jest niegrzeczny, co nas złości, czego nie akceptujemy.
Odwróćmy złą passę- mówmy jaki jest świetny, jak ładnie zjadł(a), sam(a) się ubrał(a), posprzątał(a) zabawki, spokojnie się bawił(a), grzecznie szedł(szła) podczas spaceru.
Wzmocnijmy pozytywnie a nie negatywnie! I czekajmy na zaskakując efekty!
*zdjęcie z : pixabay.com
Zgadzam się. Wzmocnienie pozytywne i umiejętne chwalenie, ale nie w stylu jesteś mądry, tylko ” dużo poświęcenia ci to kosztowało”, nie „nie biegaj po sali”, ale „po sali się chodzi”. Zapraszam po trochę relaksu do siebie. Matka Pedagog, dziennikarz, freelancer.
Zgadzam sie z Toba zupelnie, ale…niedawno ptrzeczytalam ten wpis: http://www.nebule.pl/jak-nauczyc-dziecko-czytac/ i zdebialam :) Jakos blizej mi do tego o czym Ty piszesz. Co powiesz na to Martusiu okiem pedagoga?
Prezpraszam, nie ten link wkleilam, chodzilo mi o to: http://www.nebule.pl/kocham-nie-chwale/
No ja ci powiem, że się w ogóle nie zgadzam! Montessori to dość „surowa” metoda wychowywania dzieci. Podobają mi się elementy ale jako całość- no nie bardzo… Dziecko odbiera świat poniekąd naszymi oczami, ono się odbija w naszych oczach i naprawdę chce, żeby mu mówić, że coś zrobiło dobrze! Nie chodzi o to, żeby bić brawo i skakać pod sufit za każdym jego działaniem. Ale… zobrazujmy to inaczej- narobiłaś się, upiekłaś mega super wielki tort. Pierwszy raz w życiu to robiłaś więc jesteś z siebie mega dumna! I teraz twoje otoczenie (mąż, dzieci, przyjaciele) słowem nawet nie powiedzą czy dobry, będą milczeć z kamienną twarzą bo uważają, że nie warto cię chwalić, żebyś nie myślała, że robisz to dla pochwał! Oczywiście w głębi duszy są zachwyceni ale udają, że tak nie jest. Super!! Mnie by chyba szlag trafił! I w nosie bym miałam, że mój mąż w środku pęka z dumy, jakby mi o tym nie powiedział!
No tak to trochę działa…
Heh, wiesz, swietne to porownanie z tortem- bardzo do mnie przemawia :)) Zgadzam sie
Mądre :D szkoda że nauczyciele gimnazjalni nie stosują tej metody pozytywnego wzmocnienia…
To bardzo ważne! Później, w szkole – jeszcze ważniejsze. Pierworodny chodzi do drugiej klasy i od początku chwalimy każdy, nawet najmniejszy sukces (to, że cały dzień słuchał Pani). Dzięki temu naprawdę nie mamy problemów ze szkołą. Tylko jedno ale: My, kobiety, mówimy to, co same chcemy usłyszeć („ładnie” się bawisz, „śliczny” chłopiec). To nie dobrze. Od kilku lat posiłkuję się poradnikiem DZIKIE STWORY – polecam każdej mamie wychowującej małych mężczyzn. Facet potrzebuje słyszeć „jesteś odważny”, „jesteś silny”, „jesteś zaradny”. „jesteś męski”. Oczywiście – odpowiednio do wieku w odpowiednim zdaniu ;) Ja potrzebowałam dużo czasu żeby to załapać. Ale opłaciło się. Działa! Moi mali chłopcy, to moi mali rycerze. A tylko mężny rycerz jest w stanie wybawić niewiastę z opałów (np. pomóc mamie w sprzątaniu ;) )