POST Z KATEGORII:

Zawód? Matka!

Zawód? Matka!

Zaczęłam pisać ten tekst, bo od kilku dni moja głowa wprost eksploduje od ilości pojawiających się w niej myśli. Myśli, które mnie jednocześnie przerastają, wkurzają, zasmucają. Myśli, które same gasną, by na nowo wybuchać jak jakiś pożar. Czuję się wypalona, przemęczona i jednocześnie bezużyteczna. Jest to o tyle dziwne, że z jednej strony mam poczucie wielkiego robienia nic. A z drugiej jestem zmęczona jakbym co najmniej codziennie pracowała w kopalni.

O czym mówię? O moim aktualnym życiu- czyli byciu matką na 1000%. Pandemia i przemiany życiowe sprawiły, że obecnie jakbym miała wypełniać jakiś kwestionariusz, to na większość pytań wpisałabym jako odpowiedź: „matka”.
Kim jesteś? Matką.
Co robisz na co dzień? Jestem matką.
Co zajmuje ci 99% dnia? Bycie matką.
Co robisz w wolnej chwili? Jestem matką.
Zawód? Matka.
Hobby? Matka.

Chociaż kocham moje dzieci najmocniej na świecie i wiem, że to duży komfort nie musieć się martwić o to, że siedzą sami jak szkoły są zamknięte to jednak… wypatruję światełka w postaci otwarcia szkół. To naprawdę nie jest naturalny stan, żeby 9 latki spędzały z matką 100% dnia. Żeby matka była z nimi na lekcjach (zdalnych i niby z pomieszczenia obok- ale jednak jakby razem). Żeby być tylko i wyłącznie matką. Czuję, że jestem jednocześnie nikim i kimś najważniejszym. Że z jednej strony robię kawał wielkiej roboty, a z drugiej, że nie robię nic. Codziennie ta sama rutyna- łączenie się na lekcje, wożenie na zajęcia terapeutyczne, pranie, sprzątanie, gotowanie, rehabilitacja, znowu jakiś posiłek, gary do umycia, podłoga do odkurzenia, kłótnia do rozwiązania, guz do opatrzenia, młody człowiek do przytulenia, książka do poczytania na dobranoc i kolejny identyczny dzień.

Ja wiem, że jesteśmy zdrowi i mamy dużo powodów do wdzięczności. Wiem, że taka jest moja rola na tu i teraz i po prostu trzeba ją wykonać. Ale jeszcze niedawno dzieci miały szkołę, a matka czas chociażby na to, żeby napisać coś na bloga (a jeszcze nie tak dawno firmę). Miałam większe poczucie sprawstwa. Dzisiaj marzę, żeby wrócić do aktywności, poczuć się potrzebna (paradoks- przecież moim dzieciom jestem ciągle potrzebna, ale nie o taką potrzebę mi chodzi), produktywna.

Jeszcze nie wiem jak długo ten tekst zostanie na stronie. Może jutro go skasuję, a może zostanie na zawsze, bo to takie niepopularne mówić, że czasami się nie ogarnia tego życia. Przecież mamy nie biorą zwolnienia nawet jak mają grypę, a co dopiero jak mają gorszy nastrój. Napisałam to wszystko, bo takich kobiet jak ja, które utknęły na zdalnym życiu jest mnóstwo. Kobiet, które czują, że czasami nie dają rady. Takich, które musiały na jakiś czas odłożyć swoje plany zawodowe i mimo, że to była dobra decyzja, to dopada je „chciałabym czegoś więcej”. Takich, które są „tylko” i „aż” matkami. Ciche, niewidzialne bohaterki kolejnych pokoleń. Napisałam to dlatego, że w internecie jest mnóstwo super-bohaterek, idealnych, wykreowanych matek, które pokazują tylko tą cukierkową stronę życia. A życie jest jakie jest- czasami z lukrem, czasami z pieprzem, a czasami lody się roztopiły, mleko się wylało, szklanka pękła i nie ma jak tego zatuszować.

Moja terapeutka mówi, że trzeba doceniać każdą swoją pracę. Nawet jeśli jest nią „tylko” opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem, „tylko” obecność w domu podczas nauki zdalnej, „tylko” bycie w pełni oddaną mamą. Powiem wam więc to co i ja usłyszałam „jak sama nie uznasz, że wykonujesz ogrom ciężkiej pracy, to dlaczego inni mają to dostrzec?”. W moim przypadku zewsząd słyszę raczej podziw „jak ty to ogarniasz i dajesz radę?”. W moich oczach to nic wielkiego. Może czas zmienić nastawienie?

3 komentarze
  1. Nita

    Ech… prócz tego ze jestem matka na 1000 % z Całym tym ogarnianiem zdalnej edukacji, wyżywienia i sensownej rozrywki, mam tez pełen etat na zdalnym do ogarnięcia…
    I dom
    I siebie
    I nieodparta chęć by pieprznac to wszystko i zaszyć się w jakim milczącym klasztorze/spa na weekend… każdy weekend 😂
    Jeszcze będzie przepięknie… jeszcze będzie normalnie…

    Odpowiedz
  2. Marta

    Mam wrażenie, że jestem na rolerkosterze. Tak mogę nazwać stan w którym obecnie się znajduje. Dziecko na zdalnym uciekające połączenie internetowe oraz małe dziecko które próbuje coś powiedzieć i zacząć chodzić, a na około milion okruchów i zabawek, sterta prania. A w tym wszystkim ja siedzącą na kanapie włosy proszą o umycie dres zachlapany i takie życie matki 😬😘 nie ja pierwsza nie ostatnia pozdrawiam Was kobietki

    Odpowiedz
  3. gem

    Czytam i oczom nie wierzę. Wlazłaś mi do domu i opisujesz moje życie, czy jak? Bo tak to właśnie wygląda, każdy dzień. Coraz więcej tych dni, a coraz mniej mnie. Bez pracy, perspektyw, już prawie bez marzeń. Za to zawsze z pełnym zlewem garów, obiadem, praniem, prasowaniem, podnoszeniem kolejnej zabawki, odpowiedzią na kolejne pytanie, kolejnym odgruzowaniem pokoju dziewięciolatki. Kocham moje dziecko, nawet tę codzienność czasem lubię, ale gdzie w tym wszystkim jestem ja, dla siebie? Zrezygnowałam już zupełnie. Patrzę na te wymuskane, idealne rodziny na fejsach i chociaż rozum aż wrzeszczy, że to wszystko ściema i filtry – moje serce zaciska się coraz bardziej. Nie, nie kasuj. Całkiem możliwe, że oprócz nas dwóch jest jeszcze ktoś…

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *