POST Z KATEGORII:

Jak przetrwać przygotowania do świąt?

Jak przetrwać przygotowania do świąt?

spruce-1040050_640

Co roku, przynajmniej kilka kobiet pyta mnie ‚jak ogarnąć dwójkę maluchów, sprzątanie, zakupy, gotowanie i nie paść na twarz ze zmęczenia, gdy zabłyśnie pierwsza gwiazdka…?’
Te same pytania obserwuję na różnych grupach dla mam i w rozmowach prywatnych. I zawsze wtedy utwierdzam się w przekonaniu, że jednak jestem z księżyca, bo nie wyobrażam sobie sytuacji,  w której zostałabym zawalona robotą przedświąteczną, została z listą zakupów, dzieciakami przy tyłku i pierogami do lepienia!

NIE DAĆ SIĘ WYKORZYSTAĆ

To jedyna rada, która jest w pełni skuteczna! Naprawdę nie rozumiem dlaczego Wigilia ma być akurat u ciebie?! Jeśli masz małe dzieci, mnóstwo obowiązków, do tego pracujesz zawodowo (jeśli nie, to nadal masz dużo zajęć), to w ogóle nie daj sobie wcisnąć świąt u siebie! Najlepiej udawaj ociemniałą i sprawiaj wrażenie jakbyś nie miała pojęcia o czym do ciebie mówią, gdy zaczynają się rozmowy w stylu ‚to co ze świętami?’.
Jeśli natomiast jako jedyna w okolicy masz najwięcej miejsca, największy salon albo komplet krzeseł to… ustal, że dajesz swój dom, przygotujesz go (choinka, porządki) ale potrawy przynoszą goście! Babcia pierogi, ciocia rybę, teściowa makowca a mama sałatkę. Czy jakoś tak!
Nie wyobrażam sobie kobiety, która ma małe dziecko, żeby dodatkowo stała w kolejce w markecie, targała zakupy a w nocy zamiast się wyspać piekła serniki i szykowała pierogi! No wybaczcie ale moja wyobraźnia tak daleko nie sięga a wygodne nastawienie do życia tego nie akceptuje!
Wydaje mi się, że najczęściej to my same sobie narzucamy te schematy, że trzeba, że muszę, że powinnam! Bo młoda pani domu, bo wreszcie na swoim to wypadałoby. Owszem, zrobisz piękne święta w swoim domu jak twoje dzieci podrosną a ty wreszcie prześpisz całą noc!

CZASAMI TRZEBA UCIEC

Kiedyś wydawało mi się to takie pretensjonalne i ‚nowobogackie’, żeby porzucać na święta rodzinę i wyjeżdżać. Dzisiaj myślę, że to czasami bardzo fajne rozwiązanie! Nie chciałabym co roku spędzać świąt w pensjonacie w górach albo gdzieś tam w świecie, ale co kilka lat takie rozwiązanie jest każdemu potrzebne!
Przechodziliśmy już różne świąteczne fazy. Uciekliśmy do przyjaciół i spędziliśmy je z daleka od domu oraz rodziny i było wspaniale. Jak Chłopcy nie mieli jeszcze roku, postanowiliśmy być w Wigilię z nimi sami, celebrować nasze wspólne chwile. Mieliśmy 4 potrawy i święty spokój- bardzo polecam! Do dzisiaj uważam, że to był bardzo dobry wybór!!! Bez pośpiechu, bez spięć, bez nerwów.

ZDROWY ROZSĄDEK

Jeśli już sama przygotowujesz święta to najpierw zrób listę rzeczy, które trzeba zorganizować, kupić, ugotować, zrobić. Przyjrzyj się liście i wyrzuć połowę! Co roku na każdym stole jedzenia jest za dużo! A przecież żołądek w święta się nie poszerza trzykrotnie. Zamiast czterech ciast, upiecz jedno. Zamiast trzech różnych ryb, skup się na jednej. Wyrzuć kluski z makiem jeśli ich nikt nie je. Na pewno coś jeszcze wymyślisz!
Ja uwielbiam aurę świąt więc skupiam się na choince, świecach czy dekoracjach. Nie świruje natomiast z porządkami. Mimo że na co dzień lubię latać na szmacie, to nie kręci mnie mycie okien w grudniu (w ogóle nie lubię tego robić!) i nie zamierzam sobie rąk odmrażać, tylko dlatego że przed świętami wypadałoby… Wigilia najczęściej odbywa się, gdy na dworze jest już ciemno, zasłonisz zasłony, nikt nie zauważy!
Na zakupy wyślij męża albo zostaw go z dziećmi i zrób je sama (zależy jaki mąż, czasami jak chłopa wyślesz to możesz się zdziwić co przywiezie).
Nie zostawiaj sobie wszystkiego na ostatnią chwilę. Większość rzeczy można kupić już na początku grudnia, gdy nie ma jeszcze dzikiego szału w sklepach. Firanki też można wyprać z dwa tygodnie przed świętami. W zasadzie wiele potraw też można przygotować wcześniej i zamrozić! Pamiętam, że jak byłam w ciąży i robiłam u siebie święta to tak właśnie sobie podzieliłam prace- w jeden weekend zrobiłam i zamroziłam pierogi, w drugi bigos. Poprosiłam przyjaciółkę o upieczenie pasztetu i boczku, mama zrobiła gołąbki a teściowa rybę i ciasto. Nikt się nie umęczył a wszystko było!

Z zachwytem obserwuję moje znajome Matki/Żony, które doceniają minimalizm i cenią same siebie. Te, które wiedzą że trzeba myśleć przede wszystkim o sobie i dzieciach, a nie o tym by zachwycić rodzinę. Bo oni przyjdą na dwie godziny, docenią (albo i nie) nasze tygodniowe starania, a my zostaniemy wyczerpane, niewyspane i niezadowolone! Zróbmy więc takie święta, z których będziemy mogły być zadowolone!
Nie grajcie super-bohaterek, nie bójcie się prosić o pomoc i nauczcie się odmawiać! Uśmiechnięte dzieci i szczęśliwa mama- to sukces świąt :)
A z tego co mówi tradycja, wcale nie chodzi o to, by skupiać się na szorowaniu domu i ugotowaniu najlepszego barszczu na świecie!

3 komentarze
  1. Aleksandra

    A może catering? Jak jestem mega zmęczona, to nie szaleję na święta, tylko zamawiam coś. Denerwuje mnie zwyczaj, że trzeba się urobić na śmierć, ale zrobić koniecznie dwanaście potraw. Moja mama tak robiła, ja chcę zmienić tę tradycję, wolę żeby dzieci miały w święta radosną i wypoczętą matkę, która ma dla nich czas. Uważam, że tak powinna wyglądać szczęśliwa rodzina i szczęśliwe święta. Dlatego zamawiam, drugi raz tu: http://www.dzikiewino.com.pl/aktualnosci/boze-narodzenie-z-dzikim-winem-oferta-dla-firm-i-na-wynos/ Jak ktoś też z okolic, to z czystym sercem mogę polecić. Smakuje tak, że nie mam wyrzutów sumienia, że sama nie robię wszystkiego.

    Odpowiedz
  2. Matka Debiutująca

    Bardzo racjonalne podejście do sprawy. My akurat tym razem na wyjeździe, ale pamiętam w tamtym roku mała wigilia miała być u nas. I była mała, ale już z Hanką na pokładzie, gdy po południu dopiero ze szpitala wychodziłyśmy. Tak, że jak to teraz mam trochę inne podejście do wigilii. Teraz to będzie roczek Hankowy!

    Odpowiedz
  3. Agnieszka

    Kiedyś się spinałam i „musiałam” wszystko sama, aż do świąt u teściowej, która zrobiła mi listę co ja mam przywieźć – otworzyła mi oczy, a raczej znajomi, którzy nie mogli wyjść z „podziwu”, że pracując po min 14h dziennie i jadąc z wywieszonym jęzorem 380 km, żeby zdążyć usiąść do stołu wiozę tonę jedzenia do domu, w którym mieszkają 4 sprawne, dorosłe osoby.

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *