POST Z KATEGORII:

Niepłodność, adopcja i zespół FAS

Niepłodność, adopcja i zespół FAS

Są sprawy o których najwygodniej jest milczeć. Bo temat jest trudny, bo można by było kogoś urazić. Ale bardzo łatwo przychodzi nam opiniowanie. Przecież wszyscy jesteśmy najlepszymi specjalistami w kwestii zachodzenia w ciążę, planowania dzieci i ich wychowywania. Często z braku wiedzy, niezdrowej ciekawości albo zupełnie niechcący popełniamy wielką gafę pytając kogoś o potomstwo. Kogoś kto od wielu lat stara się o dziecko, tylko jakoś tak nie wychodzi. Niektórzy nawet potrafią wtedy ochoczo instruować- co, kiedy i jak należy robić, żeby osiągnąć sukces płodności. Ilu ludzi tyle historii. Jednak fakty są faktami.  Według szacunkowych statystyk niepłodność dotyka ok. 10-18% globalnej populacji. W Polsce problem z zajściem i utrzymaniem ciąży dotyczy obecnie ok. 1,5 miliona par. Niestety przewiduje się, że to zjawisko będzie się nasilało i z każdym rokiem statystyka będzie wzrastała.

Zapewne mało kto zastanawia się nad tym co wtedy czują takie pary. Co czuje kobieta, gdy dowiaduje się, że nie może mieć dziecka. Co się dzieje w jej głowie, gdy ktoś jej mówi, że nie będzie w stanie urodzić upragnionego maluszka. Nie mogę wam powiedzieć jak to jest, bo nigdy tego nie doświadczyłam. Ale kobiety, które znam, mówią, że są niepełne, bezwartościowe, puste. Obwiniają siebie, czują się gorsze. Tak jakby brakowało im jakiegoś pierwiastka. Niektóre wręcz czują się jakby były upośledzone, chore, trędowate. Wszyscy mogą mieć dzieci, a ja nie mogę. Coś ze mną nie tak. Myślą, że nie zasługują na szczęście i nie mają prawa unieszczęśliwiać żadnego mężczyzny, który przez nie będzie skazany na bezdzietność. Niektóre z tego powodu chcą być same, żeby nikogo nie obarczać swoim defektem.

„-Nawet nie masz pojęcia, jak mi jest ciężko. Nieustannie towarzyszy mi poczucie, że pozbawiono mnie kobiecości, tożsamości…(…). Jestem wybrakowana, co ze mnie za kobieta?! Czuję się jakbym była rodzaju nijakiego. Żaden mężczyzna nie chciałby być z kimś takim jak ja.” <Magdalena Majcher. Wszystkie pory uczuć. Wiosna>

Jednocześnie w Polsce mamy ponad 20 tysięcy dzieci, które czekają w domach dziecka na nowych rodziców. Ciężko się dokopać do jakiś jasnych statystyk, bo sytuacja wielu dzieci w placówkach jest niejasna. Niektóre są sierotami, inne są zabrane czasowo, a jeszcze inne z różnych przyczyn nie mogą zostać przysposobione, przez co z każdym rokiem ich szanse na normalny dom maleją. Z racji mojego pierwszego, wyuczonego zawodu (pedagog opiekuńczy) posiadam teoretyczną wiedzę na temat adopcji i wszelkich procedur. Ale nie będę wam tego dokładnie opisywała, bo jest to wiedza powszechnie dostępna i zainteresowani mogą sobie bez problemu pogłębić ten temat. Jednak dzięki moim studiom miałam możliwość odbywania praktyk w domu dziecka i placówkach opiekuńczych więc mogę wam jakby z pierwszej ręki powiedzieć, że te dzieciaki są mega fajne, chociaż bardzo często (co zupełnie zrozumiałe) obarczone wieloma problemami. Dlatego też najczęściej pary, które decydują się na adopcje, chcą małe dziecko. Myślę, że wielu z nich kieruje się złudną zasadą, że niemowlak będzie od początku nasz i sobie go po swojemu wychowamy. A starsze dziecko to już wiele przeszło, problemy widać gołym okiem i niewiele par świadomie decyduje się, by podjąć trud wychowania takiego dziecka.
Moim zdaniem to nie do końca tak działa, bo nawet ten z pozoru idealny niemowlak, może się okazać dzieckiem wymagającym. Zresztą jak sami rodzimy dzieci to też nie mamy pewności, że nie okażą się one chore, wolniej uczące się albo sprawiające większe lub mniejsze problemy. Ale statystyki są jakie są. Małe dzieci i niemowlęta są adoptowane najczęściej. Dzieci powyżej 7 roku życia mają dużo mniejszą szansę na adopcje. A dzieci chore, upośledzone, obciążone genetycznie, w Polsce mają znikomą szansę na nowy dom. Doczytałam się, że często znajdują się rodziny zagraniczne i wtedy ruszają procedury adopcji zagranicznej.

W każdym razie mamy w Polsce 1,5 mln par walczących z niepłodnością i 20 tys dzieci czekających na dom. Rocznie decyzje o adopcji podejmuje około 3,6 tys rodzin (Nie dokopałam się do najnowszych statystyk. To są dane z 2015 r. Więc możemy założyć, że może być ich więcej, bo tendencja jest wzrostowa). Oznacza to, że być może zarówno wśród moich i wśród twoich znajomych ktoś stworzył dom adoptowanemu dziecku. Wobec tego warto by było wiedzieć cokolwiek na ten temat, żeby móc sobie wyobrazić co taka rodzina czuje i jak wiele musiała przejść, żeby z sukcesem zostać rodzicem.

„Czekanie było procesem wyjątkowo trudnym, męczącym. Biologiczna matka wie, że jej dziecko przyjdzie na świat po dziewięciu miesiącach ciąży. Może się przygotować. Adopcyjna matka tkwi w wiecznym zawieszeniu, czekając najpierw na zakwalifikowanie do warsztatów, potem na samo szkolenie, na decyzję komisji, w końcu na ten najważniejszy telefon. Niestety, na tym nie koniec. Później czeka się na postanowienie sądu, na to, aby w końcu można było zabrać dziecko do domu, na rozprawę adopcyjną. Żaden z rodziców adopcyjnych nie wie jak długo będzie żył w niepewności. Planują swoje życie zawodowe i prywatne, ale gdzieś z tyłu głowy cały czas pojawia się głos: „nie jedź na wakacje, bo może wtedy zadzwoni telefon.” <Magdalena Majcher. Wszystkie pory uczuć. Wiosna>

Cytat ten pochodzi z książki Magdaleny Majcher „Wszystkie pory uczuć. Wiosna.” Szczerze? To książka społecznie użyteczna. Powieść dla kobiet, która nosi w sobie wielką mądrość. Opowiada o kobiecie, która jest bezpłodna. Której z tego powodu rozpadło się małżeństwo. Ale spotkała na swojej drodze mężczyznę, który sprawił, że uwierzyła w swoją kobiecość i moc stworzenia nowej rodziny. Nie z biologicznym dzieckiem, ale z adoptowanym. To historia trudnych emocji jakie towarzyszą tym decyzjom, stresu oczekiwania na telefon, determinacji i przede wszystkim ogromnej siły. Bo Ewelina i Adrian nie zdecydowali się na niemowlaka. Oni podjęli decyzje o adopcji dziecka 9-letniego z zespołem FAS.

Pewnie nie wszyscy wiecie co to takiego ten FAS i to akurat w pewnym sensie napawa mnie optymizmem. Bo jeśli nie wiecie to was ani waszych dzieci to nie dotyczy.
FAS- alkoholowy zespół płodowy. Zespół chorobowy, który jest skutkiem działania alkoholu na płód w okresie prenatalnym. Alkoholowy zespół płodowy jest chorobą nieuleczalną, której można uniknąć zachowując abstynencję w czasie trwania ciąży. Do dziś nie określono dawki alkoholu, która byłaby bezpieczna dla płodu. Każda ilość niesie ryzyko wystąpienia zaburzeń w rozwoju dziecka. <Wikipedia>

I to zdanie Drogie Panie sobie zapamiętujemy!!! Ja wiem, że się twierdzi, że lampka wina nie zaszkodzi. Że to tylko kilka łyków szampana. Wiele z nas usłyszało takie informację w czasie ciąży. Więc ja wam mówię- nie wiadomo czy nie zaszkodzi! Na pewno po jednej lampce wina wasze dziecko nie będzie miało takich zaburzeń jak Piotruś z książki „Wszystkie pory uczuć. Wiosna.”, bo „kiedy Piotrek przyszedł na świat, miał we krwi ponad promil alkoholu!” Ale skoro nie wiadomo jaka dawka jest bezpieczna, to najlepiej nie zażywać wcale.

Dzieci z zespołem FAS mają często anomalie w budowie twarzy. Po tym najłatwiej je rozpoznać. (Krótkie szpary powiekowe, opadające powieki, szeroko rozstawione oczy, krótki zadarty nos, wygładzona rynienka nosowa, wąska górna warga, brak czerwieni wargowej, wolniejszy rozwój środkowej części twarzy, mała i słabo rozwinięta żuchwa, nisko osadzone uszy, krótka szyja, niedorozwój płytki paznokciowej, anormalność stawów i kości.) Ale najgorsze są uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego i wiążące się z tym zaburzenia w rozwoju. Nie chciałabym was zanudzać wymienianiem tych wszystkich zaburzeń ale uwierzcie mi, jest ich bardzo dużo! Od trudności z rozumieniem pojęć, trudności komunikacyjnych, zaburzeń funkcji pamięci, przez zaburzenia rozwojowe, zaburzenia w odbieraniu bodźców, trudności z uczeniem się. Jednym słowem ciężko znaleźć coś co działa dobrze.


I właśnie na adopcje takiego dziecka zdecydowali się bohaterowie książki Magdaleny Majcher. O tym z czym się ona wiązała, jak wielkie pokłady miłości i cierpliwości musieli w sobie znaleźć rodzice adopcyjni, jak trudno im było pogodzić potrzeby Piotrusia z oczekiwaniami społeczeństwa. Jaką drogę przeszli, by stworzyć mu dom i odzyskać utracone przez bezpłodność szczęście. O tym wszystkim przeczytacie w tej książce.

Jestem zachwycona tym, że ta młoda autorka, podjęła się tak trudnego tematu. Tak merytorycznie i mądrze ujęła wszystkie najważniejsze kwestie. Poruszyła niezwykle ważny i myślę, coraz bardziej powszechny temat. Bo skoro rośnie liczba adopcji w Polsce, to warto uświadamiać społeczeństwo jak to może wyglądać. Chociażby po to, by przykładowa Kowalska wiedziała jak się zachować wobec koleżanki z pracy Nowackiej, która właśnie adoptowała dziecko. Książka bardzo społecznie użyteczna. Do tego napisana w taki sposób, że czyta się ją szybko i przyjemnie. Zdecydowanie polecam. Bardzo!

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *