POST Z KATEGORII:

Po co przedszkolakom lekcje religii?

Po co przedszkolakom lekcje religii?

Temat lekcji religii to od kilku tygodni w naszym domu źródło większych i mniejszych dyskusji, burzliwych rozmów i głębokich refleksji. Nie jest tajemnicą, że nie ochrzciliśmy dzieci i nie zamierzamy tego robić (przynajmniej tak uważamy dzisiaj), nie ukrywam też, że ja osobiście jestem w pewnego rodzaju próżni religijnej. Nie wiem czy mogę siebie do końca nazwać osobą niewierzącą, bo jednak wychowałam się jako katoliczka, mam nawet ślub kościelny. Ale nie praktykuję i nie zgadzam się z większością tego, co proponuje doktryna kościoła. Moim dzieciom też jakoś szczególnie nie przekazujemy wiedzy na ten temat. Jednocześnie nie zamykamy się tak całkiem, bo jak Chłopcy chcieli iść na święcenie pokarmów przed Wielkanocą, to wzięliśmy nasz koszyczek i poszliśmy.

LEKCJA RELIGII I MY

Nadszedł jednak czas decyzji odnośnie uczęszczania na lekcję religii. Przeanalizowałam wszystkie za i przeciw, odbyliśmy rodzinną rozmowę, zapytałam dzieci o zdanie i nadal nie wiedziałam jaką podjąć decyzję… Czekałam do ostatniej chwili z decyzją. Jakie miałam dylematy? Mnóstwo. Przeciwko przynajmniej kilka- skoro ja nie praktykuję, to czy oni w ogóle powinni chodzić na religię? Czy nie są za mali na taką wiedzę? Jakie treści będą im przekazywane? Czy dam radę mieć kontrolę nad ewentualnym przekazem światopoglądowym, z którym się nie zgadzam.
„Za” natomiast pojawiało się jedynie to, żeby nie byli jedynymi, którzy muszą w trakcie zajęć wyjść do innej grupy i zmierzyć się z takim obciążeniem. No i trochę to, że ktoś im odpowie na pytania, na które ja nie umiem, opowie historię o tym kim jest Bóg i o co w tym wszystkim chodzi. Takie miałam idealne wyobrażenie.

LEKCJA RELIGII OCZAMI DZIECKA

Tak więc chcieli i poszli na lekcje religii w przedszkolu. Jeden wypisał się z niej po 3 lekcjach. Pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne. Nie ma co ukrywać, że dla dzieci jest to ciekawe, bo to dla nich niezła magia. Ale z każdą kolejną rosła ilość pytań i wątpliwości. Myślę, że pani katechetka dokładnie wszystko wyjaśnia i w taki obszerny sposób przekazuje wiedzę, bo powtarzają bardzo dokładnie to, czego się dowiedzieli. Ale mimo wszystko dla dzieciaków to abstrakcja. Baaa, dla dorosłych to abstrakcja! Dziecku ciężko jest pojąć pojęcie zmartwychwstania, uzdrawiania czy umierania za grzechy. Zwłaszcza gdy nikt wcześniej mu niczego takiego nie mówił. Po tych pierwszych lekcjach jestem pewna, że przedszkole to nie jest czas na wprowadzanie lekcji religii. To nie jest dobry czas, bo dzieci nie rozumieją takich abstrakcyjnych rzeczy.

Ostrzega się rodziców, żeby nie włączać dzieciom gier komputerowych i selekcjonować bajki, bo one odbierają te treści zbyt dosłownie. Ostrzega się przed tym, że dzieci wierzą, że skoro bohater w grze ma 5 żyć, to i on może kogoś zabić, bo jego ofiara za chwilę wstanie na równe nogi. Przestrzegamy przed tym wszystkim, a jednocześnie wprowadzamy do przedszkola religię, która dla dzieci jest tak samo abstrakcyjna.

W moim przekonaniu lekcja religii dla dzieci to powinna być taka słodka opowieść o miłosierdziu, miłości, dobrych uczynkach, Bogu, który stworzył świat i kocha każdą istotkę. Byłam przekonana, że właśnie tak będzie. Dlatego zaskoczona byłam gdy dzieci prosiły, żeby im wytłumaczyć jak to jest, że dusza zostaje na ziemi a on idzie do nieba. Weź wytłumacz gdzie jest ta dusza i jak ona wygląda, czy możemy z nią rozmawiać i w ogóle dlaczego po śmierci trzeba się podzielić na kilka części? Nie wiem jak dziewczynki sobie to tłumaczą ale dla chłopców Jezus to taki kolejny superbohater, który lata nad ziemią i zbawia świat. Umarł, wrócił, ratował, uzdrawiał. Szczerze mówiąc, celowo nakierowałam myślenie dzieciaków o Jezusie w tą stronę, bo bałam się, że któryś będzie gotowy sprawdzić czy faktycznie jak umrze to zaraz zmartwychwstanie i do mnie wróci.

ZDROWE PODEJŚCIE DO NAUCZANIA RELIGII

Moim zdaniem to nie są treści odpowiednie dla przedszkolaków. Być może tylko sposób ich przekazu jest niewłaściwy. Może słowa zbyt trudne albo zbyt dosłowne. Pamiętajmy, że dzieciaki mają całe życie na zapoznanie się z dokładną historią życia Jezusa. Na dzień dzisiejszy nie trzeba im dokładnie opisywać ukrzyżowania czy sposobu w jaki Jezus uzdrawiał ludzi. Dzieci mają ogromnie bujną wyobraźnię. My im powiemy,  że Jezus dotykał oczu, żeby uzdrawiać, a ono może sobie wyobrazić praktycznie wszystko. My powiemy,  że umarł za grzechy, a dziecko sobie pomyśli, że jak zgrzeszy to też umrze.

Mam świadomość, że moje podejście do Kościoła ma ogromny wpływ na to w jaki sposób postrzegam te lekcje. Bo ja ich nie biorę za pewnik. Raczej cechuje mnie postawa nieufności i poddawania w wątpliwość. Dzieciom natomiast przedstawiam całość jako fakty, ale nie twierdzę, że tak na pewno było i koniecznie muszą wierzyć we wszystko co pani im przedstawia. Mówię raczej, że przyjmuje się, że tak było, ludzie wierzą, że…, niektórzy wierzą, inni nie wierzą itp. Pokazuje im dwie strony i pozwalam samodzielnie wybrać.

Często dorośli nie potrafią zrozumieć religii. Przyjmujemy ją tak jak się nam ją przestawia, nie wnikamy w jej sens czy prawdziwość. Dzieci poddają w wątpliwość, rozkładają na czynniki pierwsze, analizują lub biorą zbyt dosłownie. Wszystko oczywiście zależy od dziecka, bo jedno posłucha jednym uchem, a drugim wypuści.  A inne będzie o tym intensywnie myślało i analizowało nową wiedzę przez kilka dni. Ja mam w domu dwie filozoficzne dusze więc u nas te rozmowy są skomplikowane. Często muszę poprosić o chwilę na dokształcenie się. Ale cierpliwie odpowiadam na wszystkie pytania, wyjaśniam, analizuję razem z nimi. I was zachęcam do tego samego. To ważne, żeby nie pozostawiać dzieci samych sobie z tą nową wiedzą.

Na koniec podkreślę tylko jedną rzecz- religia jest przedmiotem nieobowiązkowym. Więc tak samo jak można dziecko na nią zapisać, tak też w każdym momencie można z niej wypisać. Dziecko musi w tym czasie mieć zapewnioną opiekę przez placówkę i nie może być dyskryminowane.

Ciekawa jestem waszego zdania w tym temacie!

Spodobał ci się ten tekst? Zajrzyj również na nasz InstagramMożesz też polubić mnie na FB

1 komentarz
  1. Maciej Jaskulski

    My mielismy troje dzieci .Sredni syn z poczatku niesamowicie nakrecal sie na kosciol,finalnie totalnie odszedl od wiary.Zostal anarchista .Dwojka tez bardzo sceptyczna.My tez nie jestesmy z kosciolem.

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *