POST Z KATEGORII:

pocałuj mnie w dupę!

pocałuj mnie w dupę!

Nie, dosłownie NIC mnie tak nie wkurza i nie obraża jak umniejszanie roli kobiety w domu!
A już umniejszanie roli mojej osoby… No takie rzeczy, żeby mówić to trzeba mieć odwagę!
Nigdy nie pozostaję milcząca wobec takich tekstów. I nie jeden się już przekonał o sile moich argumentów.
Ale o ile takie sformułowania kierowane przed facetów kwituję o tak (KLIK), sycząc i warcząc mówię im co myślę na ten temat. O tyle najmocniej dotykają mnie takie teksty kierowane do kobiet przez kobiety!
Babcie, prababcie, czasami teściowe (moja na szczęście nie), szwagierki, bratowe, koleżanki, sąsiadki!
„Ile jeszcze będziesz SIEDZIAŁA w domu?”
„Co Ty masz do roboty, dzieciaki się bawią przecież ze sobą-to masz luz.”
„Za naszych czasów to było ciężko, teraz macie pampersy, zabawki, tyle udogodnień.”
„Kiedyś to się tak nad dziećmi nikt nie cackał.”
„Ja to miałam…25 gości na święta, dzieci małe i musiałam wszystko zrobić. A te młode to teraz wygodne. Kupią wszystko albo się wykręcą, że dzieci nie dają nic zrobić.”
„No takie grzeczne chłopaki, co to przy nich za robota.”

No żadna! Leżę i pachnę całymi dniami cholera jasna!
O tym jak wygląda dzień z dzieckiem nikomu mówić nie trzeba- roboty pełno.
A jak wygląda dzień z bliźniakami, które dodatkowo wymagają wożenia ich na zajęcia, rehabilitację i pracy w domu!? Luzik się okazuje! Pełen relaks i chillout.
Szkoda, że ci wszyscy którzy uważają, że przy moich Chłopcach nie ma nic do roboty- nie chcą się nimi zaopiekować chociażby na jeden dzień. Baaa, jedno popołudnie!
Nie uważam, że robię coś szczególnie ciężkiego, za co mi należy pomnik budować. Ale niech mi nikt nie mówi, że nie mam nic do roboty a w domu siedzę i odpoczywam. Bo dzieci się same sobą nie zajmują!
Owszem, kiedyś nie było pampersów, kobiety pracowały w polu i nikt się nad dziećmi nie rozczulał- bardzo często pozostawione były same sobie. Ale chyba nie zamierzamy wracać do ery kamienia łupanego. Kiedyś też wodę w wiadrach noszono i konno jeżdżono. Czy to oznacza, że mam wymontować kran i zezłomować auto?!

-„Kiedy wracasz do pracy?”
– „Jak zostaniesz z moimi dziećmi i przejmiesz całość moich obowiązków w tym czasie, to nawet od jutra”.
I nagle front się zmienia… „Nie no, dużo jest przy nich pracy. A bo jeszcze te rehabilitacje. No tak. No ciężko masz.”
(Serio? A przed chwilą jeszcze siedziałam w domu!).

Takie rozmowy nie są jednostkowe. Zdarzają się co jakiś czas. I za każdym razem mocno wyprowadzają mnie z równowagi.
Zanim zostałam matką, byłam kobietą pracującą. Najpierw studiującą i pracującą- gdzie cały dzień spędzałam poza domem, na wysokich obrotach. Później już tylko pracującą, jednocześnie oczywiście dbającą o dom i ogród. Z łatwością godziłam wszystkie obowiązki a gdy byłam zmęczona to mogłam po prostu odpocząć. Bo bezdzietny człowiek wraca z pracy, sprzątnie, coś zje i ma luz.
I to jest ta różnica posiadać- nie posiadać dzieci.
Pracując w domu, zajmując się dziećmi- nie ma tego końca pracy. Nie zamykam za sobą drzwi z myślą ‚wrócę do domu, odpocznę’. Nigdy nie mam myśli ‚och jak cudownie- już koniec pracy’, bo praca jest non-stop! Nie mogę na chwilę odłożyć papierów (dzieci) na bok, wziąć głęboki oddech i zrobić sobie 5 minut przerwy. Mogę oczywiście spróbować ale jestem pewna, że w tym czasie akurat mój pracodawca zrobi kupę, będzie głodny albo wpadnie na jakąś zabawkę i będzie trzeba podmuchać obolałe miejsce!
Taka właśnie jest ta subtelna różnica! W pracy ma się wymagającego szefa a w domu ma się tyrana :)
I nikt mi nie wmówi, że kobieta SIEDZĄCA  w domu, mająca małe dzieci- może sobie odpocząć w dowolnej chwili i ma dużo czasu dla siebie!

Tym bardziej nie rozumiem jak inna kobieta może coś takiego powiedzieć!
Na myśl przychodzi mi tylko jeden cytat: baby to jednak chuje.
Niektóre na pewno.

A to taki jeden z moich ulubionych obrazków, krążących po fb:

*Dla urażonych pominięciem mężczyzn.
Facet pracujący, który po powrocie do domu nie chowa się za gazetą, tylko zajmuje się/bawi z dziećmi zasługuje na uznanie! Nie mam wobec tego żadnych wątpliwości. Jednak ten wpis nie dotyczy roli mężczyzny w domu więc proszę się nie czuć pomijanym :)

30 komentarzy
  1. kudiczka Kuba

    a jeszcze jedno mi się nasunęło- tytuł Twojego bloga- jak wychować bliźniaki i nie zwariować/??- to wogóle jest możliwe?? :)

    Odpowiedz
  2. kudiczka Kuba

    hehehe- mogę się pod tym podpisać ;) ostatnio mnie ktoś z rodziny rozwalił tekstem, TY to masz cały tydzień niedzielę, a my do pracy! Nosz kurcze- odleżyny już mam od tego leniuchowania niedzielnego !!! mama starszaka i bliźniaków :)

    Odpowiedz
  3. Agnieszka T.

    Ale wiele z nas zanim nie urodziło dzieci też chyba do końca nie miało świadomości jaka to jest harówka a przy bliźniakach podwójna (nie wspominając o kosztach x 2). A mnie wkurzają teksty – jakie to fajne mieć bliźniaki, przecież razem się zabawią. Może kiedyś. Jak na razie to się o wszystko biją, gryzą i żaden nie ustąpi więc trzeba mieć oczy dokokoła głowy i tylko ciągle ich pacyfikować. Więc ludzie, którzy mi mówią o podwójnym szczęściu nie mają zielonego pojęcia jak trudno wychować to podwójne szczęście. I jakoś kolejki chętnych nie ma żeby chociaż na dwie godziny z nimi zostać. Każdy woli robić cokolwiek byle nie musieć pilnować dzieci. Taka to „sielanka” i „nicnierobienie”. A nie ma się czasu często nawet 5 minut usiąść. Jak jestem sama to nawet do kibelka chodzę z nimi bo są nieobliczalni i tylko czekają żebym nie patrzyła a wyłażą już z kojca górą, wspinają się na krzesła, żeby sobie na nich postać, skaczą z kanapy albo schodzą z niej głową na dół nie mówiąc już o ciągłym bieganiu (bo chodzić przecież oni nie potrafią). Więc to jest niekończąca się praca w maksymalnym skupieniu i stresie. I jeszcze wszystkie nocki zarwane, bo nie potrafią przespać całej nocy. Ktoś kto nie ma dziecka nigdy tego nie zrozumie.

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      AMEN!
      Kilka komentarzy wcześniej pisałam jak to ostatnio na chwilę wyszłam siku- Arek w tym czasie mało karku nie skręcił. Zabawią się- owszem. Nawet na dłuższą chwilę. Ale jak na chwilę zejdę im z oczu to od razu bijatyki i drapanie oczu! Sielanka… :)

      Odpowiedz
  4. Sylwia Hulbój

    We wrześniu wracam do pracy po dwóch latach przerwy (zwolnienie na ciąże, urlop: macierzyński, rodzicielski, wyrównawczy), ale szczerze to mi się nie chce:) Lubię swoją „robotę” domową. Jestem mamą 15 miesięcznych bliźniaków i 3 letniej córeczki, która uczęszcza do przedszkola. Nie ukrywam, praca którą trzeba codziennie wykonać w mieszkaniu, plus opieka nad dziećmi (od 16:00 mam ich troje w domu i często jestem z nimi sama, aż do powrotu męża z pracy, czyli do około 19:00) jest bardzo, bardzo ciężka (czasami ryczeć się chce, jak wszyscy czegoś ode mnie potrzebują w tej samej chwili). Przyznaję się bez bicia, że często wspomagam się bajkami, aby móc cokolwiek zrobić. Najtrudniejsze jest wygospodarowanie czasu dla każdego dziecka z osobna. „Pracuję” według schematu/planu (Marta Ty pewnie dobrze to znasz:) i fajnie nam się żyje. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko męża szybciej wracającego z pracy, odrobiny uznania za to co robię oraz wieczornego wypadu do miasto (chociaż nawet jak bym miała okazję to wolałabym się „walnąć” do wyrka:). Pozdrawiam

    Odpowiedz
  5. Katarzyna Hambleton

    Jak mnie tacy ludzie wkurzają, co myślą ze jak siedzę w domu z dzieckiem to nic nie robie.. Tak obiad sam sie zrobi, dziecko samo sie nakarmi i potem jeszcze posprząta, wszystko sie samo robi a ja nic nie robie, i tak dzień w dzień. Zaprosilabym takie osoby na dzień do mnie do domu i zostawiła je same, moze by cos zrozumiały. Czekam teraz aż mój młodszy syn pójdzie do przedszkola i moze wtedy uda mi sie odpocząć chwile:)

    Odpowiedz
  6. bernadetta bolek

    Ja mój mąż mówi największym wrogiem kobiety jest druga kobieta.
    A tu jakbym słyszała moją siostrę.
    Kilka dni po 2 porodzie ona siedzi na kanapie w salonie mój młody (2 lata) wysypał zabawki żeby się nimi pobawić, ja drugiego próbuje uśpić w wózku a drugą ręką robię obiad (matka nie robot jeść musi, dziecko starsze też) a ona do mnie bałaganu narobiłaś robiąć obiad inne mają więcej dzieci i lepiej sobie radzą….. Miała na myśli że młody zabawki wysypał i przez to się brudno zrobiło. No myślałam że ją uduszę. A potem teksty do znajomych i rodziny dała byś dzieci do przedszkola albo żłobka i sobie coś znalazła….
    Powiedziałam jej żeby choć jedno urodziła to pogadamy.

    Odpowiedz
    • bernadetta bolek

      A mój mąż rozumie i wie to doskonale bo to nasza wspólnie podjęta decyzja, że dopóki jego pieniądze starczają nam na jedzenie, rachunki i ubrania to siedzę z dziećmi. I tak samo wie że to ciężka praca w domu przy dzieciach

      Odpowiedz
  7. Matka Wygodna

    Jak ja Cię lubię taką ostrą !!! Baby to chuje i jedna drugiej wilkiem.
    Ja tez siedzę w domu i pachnę,w między czasie tylko uczę dzieci,wychowuję,podcieram nosy,zaprowadzam do szkoły,odbieram ze szkoły,gotuję,piorę ,sprzątam,robię zakupy,biegnę płacić rachunki…a potem pachnę,potem i umęczeniem !
    I tak jak piszesz,nie o pomniki,dyplomy i trzynastki chodzi,ale o brak zrozumienia.

    Odpowiedz
  8. matka Aparatka

    często spotykam się z tym , że to mężczyźni twierdzą, że my to przecież tyle czasu wolnego mamy bo tu jedna drzemka tu druga i zaraz idzie spać ale ostatnio coraz częściej takie twierdzenia padają od kobiet (zwłaszcza tych bezdzietnych albo wieeeeekowych- nie wszystkich oczywiście). Kobiety czasami to przeginają pałę na całego

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Na facetów przymykam oko- z wiadomych względów rozumieją nieco mniej. Ale kobiety… tego pojąc nie mogę!

      Odpowiedz
  9. Filipia Mama

    Baby babami. Najgorsze, ze najbliższe osoby tak myślą. U mnie właśnie siostra. A jak jeszcze na Święta przyszłam z własnej roboty jajkami w galarecie i kurczakami, to usłyszałam, że się w domu nudzę, to mogę sobie robić. Nikt nie pomyślał ile wysiłku mnie to kosztowało. Zrobiło mi się zwyczajnie przykro. Następnym razem przyjdę z pustymi rękami. Mało tego, bez makijażu i w dresach. Taki będę obraz utyrania.

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      No najbliższe, najbliższe… Ja też wymyślam, bo przecież kiedyś to się miało dzieci i święta organizowało a nie do rodziców chodziło! Także wiesz… ręce i cycki opadają!
      Ps. Rodzice się cieszą, że do nich chodzimy i zapraszają ale innych, zupełnie nie zainteresowanych kole jakoś w oczy!

      Odpowiedz
  10. bozena jedral

    Która taka mądra się znalazła?
    Przy moich dzieciakach oraz opieką rówieśnicy najmłodszej spotykam się raczej z pochwałami, że jestem świetnie zorganizowana i sobie radzę. Nie wyobrażam sobie nawet ile więcej ode mnie masz pracy, mija wyznaczona godzina i mam jedno dziecko mniej, noc bez tego dziecka, weekendy i święta bez tego „bliźniaka”. I tak nie wiele da się zrobić przy pozostałych, ale do 15ej oczy wokoło głowy (łażą ,wspinają się, naśladują, jedna druga nakręca, prowokuje, biją się…) , ty masz tak cała dobę, to tego dochodzi rehabilitacja.
    W sprawach siedzenia w domu wypowiadają się albo bezdzietni, albo ci, którym dzieci chowają teściowie, rodzice lub babcie.
    Ode mnie tez możesz powiedzieć, żeby się w dupę pocałowała :P.

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Ta konkretna ma akurat już sędziwy wiek więc nie wypada. Ale jak trafię na jakąś młodszą to jej powiem!
      A tak szczerze- najczęściej słyszę od ludzi, że bliźniaki to takie fajne, same się sobą zajmują, bawią itp. Inne reakcje (podobne jak Twoja) mają tylko ci ludzie, którzy albo mieli doczynienia z bliźniakami (w rodzinie, jako opiekunki itp.) albo mają dzieci rok po roku. Inni kompletnie nie rozumieją co tak na prawdę się dzieje u nas w domu, tak na co dzień! A jest dokładnie tak jak piszesz- bijatyki, wspinaczki, oczy dookoła głowy!
      Na sekundę zostali sami w pokoju (matka czasami sika :P) i Arek już zwisał z oparcia kanapy głową do dołu!

      Odpowiedz
    • bozena jedral

      mam/ciocia tez czasem sika, ale często sika w asyście lub po południu ;)

      Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Ja też często w asyście ale tym razem byli zajęci zabawą- wydawało się, że bezpieczną. A sekundę później okazało się, że nie bardzo… :/

      Odpowiedz
  11. Anna S.

    Dokładnie się z Tobą zgadzam. Siedzenie w domu z dziećmi to nie „siedzenie” w dosłownym tego słowa znaczeniu. To ciężka praca nad ich wychowaniem, to ciężka praca nad samym sobą (by nie wyskoczyć w końcu przez okno) oraz praca nad domem. Ja dodatkowo studiuję zaocznie i wysiadam. Psychicznie i fizycznie. Dlatego cieszę się, że nikt mi takiego tekstu jeszcze nie powiedział, bo chyba by z podłogi się nie podniósł. ;)

    Odpowiedz
  12. Aniela Markiewicz-Szewczyk

    Poki chłopcy byli nie przedszkolni – ok, nikt nic nie mówił. Odkąd jeden zaczął chodzic, a drugi jeszcze w domu- też była cisza. Odkąd juz mam dwóch przedszkolaków ( dzis 5 i 3,5 roku) co jakis czas moja wlasna matka pyta mnie o przyszłość zawodową, o kursy zawodowe, doszkalające, itp itd. Nikt cholera nie kuma,że oni co 2 tyg kolejne dwa tyg są chorzy ( no trafiły się takie egzemplarze, no i co ja poradzę??) W lutym 5 tyg ospa, kwiecień w domu bo kaszel i masakryczny katar…ale nie no, przecież każdy pracodawca marzy o młodej matce z małymi przedszkolakami chorującymi na zmianę.

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      No oczywiście, że każdy pracodawca chce taką matkę! Ofert jest tak wiele, że łopata ze skrzynki wyciągam! :)

      Odpowiedz
  13. HeniaP

    Też strasznie denerwują mnie takie pytania, a w sumie co kogo obchodzi czy pracuję czy nie.
    Bycie w domu z dzieckiem daje dużo satysfakcji, ale to też jest ciężka praca…

    Odpowiedz
  14. Paulina Staniszewska

    Ja się nawet nie wypowiadam na temat kto mi zwraca uwagę dlaczego nie poszłam do pracy tylko sobie w druga ciąże zaszłam,( mamy córkę -3.5 roku) bo może mam ochotę teraz się spełniać jako matka. Mam do tego warunki to dlaczego nie? a osoba, która ma do mnie pretensje należy do rodziny męża i sama…jest mamą siedzącą w domu już kawał czasu.

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      No właśnie- kogo to obchodzi poza Tobą i Twoim mężem. Gówno ludziom do tego a zawsze wetkną swoje 3 grosze!

      Odpowiedz
  15. Zolicha Rut

    Najgorsze jest to że próba wyjaśnienia jak wygląda dzień z dziećmi w domu to walka z wiatrakami, tylko walić głową w mur. Masz rację baby to świnie:}}.

    Odpowiedz
  16. Matka x6

    Praca w domu z dziećmi jest jak zarządzanie firmą…terminy, konferencje (patrz:zebrania,rehabilitacje itp), finanse (wiem coś o tym)… a na tym zdjęciu powinien być napis żeby zadzwonić za jakieś 15 lat bo w momencie kiedy chcę pogadać przez telefon to wszyscy akurat czegoś potrzebują :)

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Ostatnio pisałam, że jestem prezesem rodziny. Bo to właśnie taka robota jest! Mówisz 15 lat?! Ożeszzzzz :/

      Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *