Codziennie, przynajmniej kilkanaście razy dziennie w naszym domu słychać „Boszzzz co za syf”, „ale zrobiliście bałagan”… Nie dalej jak kilka dni temu rozważałam jak to możliwe, że mieszkamy tutaj dopiero od roku (niecałego nawet) a mamy tak poobijane ściany i porysowane podłogi jakbyśmy przynajmniej 5 lat ostro użytkowali nasze wnętrza. Niektóre ściany mają dodatkowo ciekawe szlaczki. Dywaniki są na wykończeniu. Nie mówiąc już o stanie kanapy…
I tak słucham dzisiaj w RMF FM moją ulubioną audycję z Agnieszką Chylińską, w której to na koniec mówi ona o swojej kanapie. A w zasadzie o kanapach wszystkich tych, którzy mają dzieci. Jakie są sfatygowane, ile mają na sobie plam po zupach i sokach. Ile razy zostały osikane i nie tylko. Ile ciastek i czekoladek w nie wtarto. Meble w domach gdzie są dzieci najczęściej błagają o litość. Ale żadna normalna rodzina nie wymienia ich co roku (a należałoby) bo wie, że nie dalej jak za miesiąc będzie ona wyglądała tak samo.
I tak Agnieszka rozważa o tym jak destrukcyjnie dzieci wpływają na stan mieszkań, by skończyć zdaniem „ale i tak nie zamieniłabym tej kanapy na żadną inną”.
Bo my tak narzekamy, wkurzamy się i tupiemy nogami, jak nasze dzieci zmieniają nam życie. Jaki chaos wprowadzają, noce zaburzają, dni odmieniają. Nie zawsze akceptujemy, że musimy rezygnować z pracy i własnych upodobań. Złoszczą nas ograniczenia. Mimo to nie wyobrażamy sobie, żeby wróciła ta nasza błoga normalność sprzed dzieci.
Ja mam niezwykle zbuntowany charakter i nie lubię jak mnie ktoś próbuje ograniczać albo wymusza rezygnację z własnych działań. Długo było to źródłem moich frustracji. W zasadzie do momentu aż nie udało mi się pogodzić macierzyństwa z samorealizacją, tupałam nogami i wymachiwałam rękoma w geście buntu.
Teraz znowu frustruje się ciągłym bałaganem i 5-minutowym efektem sprzątania.
Ale z drugiej strony, co ja bym miała robić jakby nikt mi nie marudził, nie brudził, na spacer nie wyciągał, do zabawy nie zachęcał. Jakie to życie byłoby nudne i banalne.
*grafika: www.pixabay.com
Taaaak! Moja kanapa wrzeszczy „trójka dzieci na pokładzie”! Pierwsze dziecko nie zrobiło zbytniego kuku kanapie ale bliźniaki…Bliźniaki to nie jest tylko dwójka dzieci! Bliźniaki to zdecydowanie więcej, powinni się liczyć podwójnie!
ostatnio sprzątam mieszkanie na raty ;) jeden dzień część, drugi dzień drugą część. Kiedy kończę tą drugą to pierwsza wygląda jakbym w ogóle jej nie sprzątała! aaa!
Ja sobie nie wyobrażam sprzątania na raty bo przy moich Chłopakach, wyglądałoby jakbym nie sprzątała wcale :/ A tak to chociaż z 5 minut jest względnie czysto!
nasza ma 6 miechów no i jest katastrofa prawdziwa kiedy sie otwiera jedna część róg się zapada.. nie wiem co się stało. pewnie dlatego że dzieci skaczą po niej ech….
U nas kanapa słabo odzwierciedla to, że mamy dzieci za to młodszy syn świetnie zajął się komodą pod tv i na niej zdecydowanie widać znamiona posiadania potomstwa :) O ‚syfie’ w domu też wspominam kilkakrotnie,ale tak jak piszesz, niby człowiek narzeka, a z drugiej strony co tu dużo gadać, fajnie jest :D
U nas ściany najbardziej odzwierciedlają posiadanie potomstwa. te ich autka obiły nam każdy róg…
Oj tak…. my mieszkamy tu, gdzie teraz, dokładnie 13 mcy. Dom wygląda jakby od lat nie był remontowany ;) Ja, urządzając go, dojrzałam do myśli, że nie potrzebuję drogich rzeczy, bo kiedy dzieci zniszczą je dokumentnie, łatwiej (bez okrutnego bólu serca) będzie mi je po prostu wyrzucić :D
My urządzaliśmy zgodnie z zasadą „najtaniej jak się da” wiedząc, że i tak generalny remont nas czeka po ich dzieciństwie :)
Trzeba zakceptowac ten stan rzeczy :D Ja doroslam do tego, zeby zakceptowac permanentny balagan, choc z trudem mi to przychodzi..
Mi też… ale uczę się.
Jeśli chcesz sobie poprawić humor, to zapraszam do mnie na oględziny ;) Nawet nie wiem kiedy będzie dobry moment na odmalowanie ścian :P
Tak za 5-10 lat myślę… :P