Tym razem w rolach głównych:
On (Mężul)
M (Mikołaj)
A (Arek)
Ja (Matka)
Gościnnie:
DR (Dziadek Romi- mój tato)
BB ( Babcia Beti- moja mama)
Chyba powinnam rozpocząć cykl regularny odnośnie tego jaką prawdę mogę uzyskać od mojej zwariowanej rodzinki :)
Zapewne nie obrażam się na nich i nie morduje ich wzrokiem tylko dlatego, że mam duży dystans do siebie i po prostu rozkładają mnie ze śmiechu na łopatki- tym samym jestem obezwładniona :)
————————-
Chora. Zapalenie krtani. Milczę. Albo ledwo co chrypię.
On: Kochanie, a co ty taka milcząca dzisiaj?
Nic.
On: No kochanie, nie bądź taka. Powiedz coś.
Nic.
On: A ile ty tak nie będziesz mogła mówić?
Ja (pokazuję na palcach, że 3)
On: Co 3? Tygodnie! (słychać radość)
Ja: Dni- wychrapuje.
On: Łeeee, to guzik nie choroba!
—————————
Ja: Kto ty jesteś?
A: Aruś, brat Mikusia.
Ja: Ooo super odpowiedź.
A: A wiesz mamo, Mikuś to brat Arusia.
Ja: Wiem, wiem. A Darek to kto?
A: Tatuś.
Ja: Yhm. A Marta?
A: Nie wiem, nie znam!
O_o !!!!!!!
Ja: Ejjjj jest tata Darek a mama?
A: Mama mama!
Po co mi tożsamość nie?!
—————————
Na spacero-zakupach z moimi rodzicami.
Ja: Ale bym zjadła coś słodkiego, ma ktoś ochotę na drożdżówkę, ciastko?
BB, DR: Nieeee!
Ja: A ja bym zjadła eklera!
BB: Przecież miałaś się odchudzać.
Ja: W dupie mam odchudzanie.
DR: To widać!
Ojciec prawdę ci powie :)
————————
Poranek. Chłopaki oglądają bajkę. Ja próbuję ogarnąć rzeczywistość.
Ja: Dobra Panowie, zbieramy się. Chodźcie się ubierać.
Echo.
Ja: No szybko, jedziemy do miasta i idziemy na spacer.
A: (udaje że kaszle) Chory jestem, nie mogę iść na spacer.
Ja: Taaak? I co będziesz robił.
A: Nic. Oglądał bajkę!
Na własnej kwi wyhodowany.
———————
Czasami dobrze jest pomyśleć zanim coś się wmówi dzieciom. Kiedyś nie chcieli wracać z placu zabaw i akurat zabiły dzwony w kościele. Powiedziałam więc, że dzwon bije i mówi, że trzeba iść do domu. Kilka tygodni później…
Jedziemy na zakupy. Stoimy na światłach. Biją dzwony.
A: Mama, musimy iść do domu. Mówią dzwony.
Ja: Nie Arusiu, jedziemy na zakupy. Później wrócimy do domu.
A: Teraz mama! Ja słyszę!
———————-
Chwilowa niepoczytalność i taka oto refleksja z mojej strony:
Ja: Też się w końcu wezmę za siebie bo już wyglądam jak mały prosiaczek.
On: Oj tam, oj tam. Nie jest tak źle. Jedynie jak 6 słoni (ze Słonia Trąbalskiego to wziął!)
Czy ja już mówiłam, że moja rodzina się nade mną znęca psychicznie?! :))))))))))))))))
Cudni są :-D
Tata wymiótł :-D już o rozczarowaniu Męzula nie mówiąc ;-)
Szalona rodzinka! :-D
Tak do kompletu dołożę :P
Tekst Mama to mama też mieliśmy. :)
A jeśli chodzi o skrzywione teksty mojego ON-ego.
Najlepszy to odpowiedź na moje „Zimno mi” – On – „Gówno to i w maju zmarznie”
tak to jest gdy kobieta nie ma w domu bratniej duszy ;)
hehe dobre nie ma co :D