POST Z KATEGORII:

Czym karmić małe dziecko?

Czym karmić małe dziecko?

fat-30252_1280
Czy wiesz, że 18% dzieci w Polsce w wieku 7-11 lat jest otyłe?
W wieku 13 lat to już 25% a wśród 14 latków 29%.
Jesteśmy w czołówce światowej pod względem ilości otyłych dzieci a nasze „wyniki” stale rosną!
Jakie są tego przyczyny?
Dzieci jedzą ZA DUŻO i mają za mało ruchu! Ich dieta jest uboga w warzywa i owoce a bazuje głównie na wysokokalorycznych i przetworzonych produktach.
Jakie są tego konsekwencje?
Zacznijmy od tych dużych- otyłość jest przede wszystkim droga. W zasadzie jest problemem kosztów globalnych. Leczenie ludzi otyłych mocno obciąża budżety państw europejskich. Przecież z nią wiążą się choroby układu pokarmowego, kostno-stawowego, kręgosłupa, kardiologiczne…
A teraz te z pozoru mniejsze- będzie się np. skracać długość życia, nasze dziecko może mieć cukrzycę, problemy natury psychicznej (brak akceptacji samej siebie).

To tyle od strony ogólnej- a teraz fakty.
Jesteśmy z Młodym w szpitalu, na łóżku obok mama z 6 miesięcznym dzieckiem, które jako przekąskę je MONTE.
Myślałam, że z krzesła spadnę! Przez 3 dni pod rząd to dziecko jadło Monte w ramach chyba deseru (orzechy, czekolada, cukru więcej niż ja zjadam dziennie!).
W między czasie dowiedziałam się też, że mleko modyfikowane chcą podawać max do roku a później to oni prosto od krowy będą mieli. I że już próbowali i nic jej nie jest! Jednocześnie to dziecko z owoców jadło tylko jabłka. Trochę ubogo a jakże bogato jednocześnie. Nic jej nie jest- super. Ale czy wiadomo jak mocno zostały obciążone chociażby nerki i żołądek taką ilością cukru i tłuszczu? Nie wiadomo!
Inny przykład- dziecko 8 miesięczne jedzące batonik „Grzesiek” i chrupki kukurydziane smakowe. Utwardzane tłuszcze, barwniki, konserwanty, cukier, puste kalorie. Do tego popijane to wszystko smakową wodą. Genialne połączenie!

Ludzie nie wiedzą jak karmić swoje dzieci. Albo są takimi ignorantami (bo przecież tabele żywienia są dostępne) albo po prostu nikt im nigdy nie powiedział, że dziecko trzeba umieć żywić! I że to, co trafia na jego talerz w pierwszych trzech latach życia jest kluczowe!!! Że to nie jest mały dorosły!!!
fast-food-632447_1280
Nie będę mówiła o takich banałach jak frytki z McDonalda bo tu nie chodzi o sporadyczne grzeszki czy szybki obiad raz na jakiś czas, z wygody. Od jednej pizzy i porcji frytek nikt nie umarł. Ale chodzi o takie codzienne żywienie. O wpychanie kilkumiesięcznym dzieciom słodyczy do buzi. O tuczenie ich słodzonymi serkami, deserkami i innymi bardzo niezdrowymi rzeczami. O dosładzanie zupek i owoców w słoiczkach. O dawanie maluszkom batoników i chipsów! O fundowanie im chorób XXI wieku!
Dziecko w pierwszym okresie swojego życia kształtuje swoje nawyki żywieniowe. Czyli teoretycznie „czym skorupka za młodu nasiąknie…” To teraz jest czas na nauczenie jedzenia warzyw i owoców, próbowanie nowych smaków, przekonywanie do zdrowego żywienia. Jasne, że w obliczu papryka a czekolada- dziecko chwyci za czekoladę. Ale jeśli będzie maniakiem warzyw jak mój Arek- to zaraz po kawałku czekolady zje całą paprykę. Bo lubi, bo tak został nauczony!

bbq-500547_1280
Byłam wielką maniaczką zdrowego żywienia i przez pierwsze 2 lata życia Chłopców, nie zjedli oni żadnych słodyczy. Ciastko sporadycznie, chrupki kukurydziane. Ale żadnych batoników, czekoladek itp. Uwierzcie, że można! Teraz jedzą ale sporadycznie i w wyliczonych ilościach.
Uwielbiają za to wszelkie owoce- zjedzą zarówno maliny, borówki, banany ale i granat czy pomelo.
Warzywa- super. Pokażcie Mikołajowi pomidora a zobaczycie jak znika w kilka sekund. Arek tak pochłania paprykę.
Zupy? Każda! Najlepiej te kwaśne.
Surówki? Nie wszystkie im pasują ale dużo zjadają.
Nie powiem, że jedzą wszystko bo jak każdy człowiek mają swoje smaki ale jedzą dość zdrowo i zróżnicowanie.
Iiii mając 3 lata nigdy nie jedli Monte! Uginam się i czasami daję im serek waniliowy albo pudding (bo czymś muszę Arka szybko nakarmić między zajęciami. Czasu mam niewiele a z kanapką szłoby mu 3 razy dłużej).
Ale nie dosładzam (chyba, że herbatę miodem), nie zapycham byle czym, staram się gotować zdrowe potrawy. To naprawdę nie wymaga jakiegoś większego wysiłku i nakładu finansowego.
Mówi się, że zdrowe jedzenie jest droższe! A guzik! Przecież za batonika musisz zapłacić tak samo jak za jabłko!
Niewłaściwe odżywanie niemowlęcia i małego dziecka to pierwszy krok do jego problemów zdrowotnych i otyłości!

A później bywa jeszcze gorzej….
Szkoła, koledzy, komputer. Trzy czynniki sprzyjające otyłości.
Szkoła wymaga wielu godzin spędzanych w ławce, kolejnych na zajęciach dodatkowych i zakuwaniu w domu. Koledzy jedzą „śmieci”, jem i ja. A popołudniu aż do wieczora posiedzę przed komputerem. Efekt? Ruch zapewniony jedynie na trasie szkoła-dom (o ile rodzice autem nie dowożą) i po korytarzach. Trochę mało…
No właśnie!
Takie mamy czasy niesprzyjające byciu aktywnym. Wracamy późno z pracy, padamy na pysk, gdzie nam tam w głowie pójść pobiegać z synem. Synowi też nie po drodze bo właśnie dostał nową grę i ją testuje. Niestety, myślę że tak żyje większość rodzin. Myślę nawet, że przez większość dni w tygodniu tak będę żyła również ja! Tym bardziej należy kłaść nacisk na jakość jedzenia, żeby chociażby na tym polu ograniczać zagrożenie. A w weekend wyruszyć na basen, do parku, na rolki.

Co jeszcze można zrobić a co nie wymaga wielkiego wysiłku? (poniżej zamieszczam konkretne rady doświadczonej pani dietetyk- w razie jakby ktoś miał wątpliwości co do ich wydźwięku):
– czytać etykiety! Rodzicu- zanim włożysz coś do buzi swojego dziecka-przeczytaj co to faktycznie jest!!!
– rezygnuj z auta kiedy się da! Albo parkuj kilka ulic dalej :)
– ogranicz czas spędzany przed komputerem i tv (rodzice dzieci starszych of course);
– wprowadź zasadę, że to Ty sterujesz ilością słodyczy. Albo wprowadź jeden dzień słodyczowy (nie jestem przekonana do tego działania ale bardzo dużo ludzi to poleca!);
– pilnuj, żeby wyprawa do McDonalda nie odbywała się częściej jak raz w miesiącu;
– soki i napoje gazowane- max 0,5 litra/ tydzień
– słone przekąski- 1 raz/tydzień;
– pilnuj stałej pory chodzenia spać- brak snu sprzyja otyłości i problemom zdrowotnym.

A na koniec- po prostu myśl! Bądź rozsądny i myśl o przyszłości swojego dziecka!

Materiały i wiedza merytoryczna wykorzystana w tekście pochodzi z Warsztatów z Fundacją „My Pacjenci” w ramach realizowania ogólnopolskiej akcji „Rodzice dla zdrowia”
Obecnie walczymy o wprowadzenie porad dietetycznych w ramach POZ. Tak żeby każda z nas mogła u pediatry uzyskać fachową i wyczerpującą poradę na temat tego jak prawidłowo żywić swoje dziecko!

*zdjęcia pochodzą z serwisu pixabay.com

31 komentarzy
  1. Izabela

    Witaj!Dodam tylko od siebie,że obecny schemat żywienia dopuszcza podanie mleka krowiego po 1 r.z.,a wcześniej jako element posiłku (budyniu itp.).To,że wcześniej zalecano mm do 3rz (dla niekarmiących piersią) uważam za efekt lobbingu producentów mm. Oczywiście nadal za najlepsze uznawane jest mleko matki.Dlatego to by mnie nie szokowało,no ale to Monte…;)

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Samo mleko nie jest takie złe… Ale właśnie te wszystkie monte i danonki… Masakra :/

      Odpowiedz
  2. Janeczka

    Moim zdaniem to jest tudny temat, Znam jedna rodzine z dwojka dzieci. Bardzo uwaznie dobierali jedzenie, zawsze zdrowe bez slodyczy, zapychaczy. Jedno dziecko grzecznie jadlo a drugie plulo i nie chcialo. Probolwali wszystkiego i w koncu jedno z dzieci ma troche mniej idealna diete bo nie dalo rady. Czy sa zlymi rodzicami? Absolutnie nie! Kazde dziecko jest inne. Trzeba probowac i zachecac.
    Dla mnie to jak ze spaniem w nocy. Sa dzieci co przespia cala noc w wieku i 3 miesiecy a sa takie co nie nawet do 4 lat. Czasami jest to jakis blad rodzicow a czasami po prostu dziecko

    Odpowiedz
  3. Ania Stachuła

    Marto, mam nadzieję, że mi pomożesz. Jesteś pedagogiem i niesamowicie mądrą osobą, dlatego zwracam się do Ciebie, bo szczerze, nie wiem już co robić.
    Moja córka od 11 miesięcy prawie nic nie je. Tzn. je, ale tylko wybrane przez siebie produkty, najlepiej „suche”, tj. bułka. Kiedyś robiłam jej sama zupki – miksowałam warzywa, owoce, mięso. Dziecko odżywiało się zdrowo. Czasami marudziło że nie chce, np. pomidorów albo ryb. Odpuściłam i dawałam to, co lubi. Niestety w lutym tamtego roku trafiliśmy do szpitala z zapaleniem układu moczowego i tydzień spędziliśmy poza domem. Dziecko przestało jeść. Jedynie rano zjadało kaszkę, później była walka o każdą łyżeczkę zupki. Lekarze stwierdzili zgodnie, że podczas zapalenia może być mniejszy apetyt, dlatego trochę odpuściłam. Jednak po powrocie do domu moje dziecko całkowicie zmieniło się pod względem gustu do jedzenia. Zupy od razu poszły w bok, bo córka nauczyła się zaciskać zęby/wypluwać to, co wylądowało w buzi. Tak więc starałam się dawać pokarmy w formie stałej, zamiast zmiksowanej. Na wszystko reagowała płaczem. Problem trwa do dnia dzisiejszego. Często staramy się razem jeść, by widziała, że jemy to samo, jednak ona jedynie dotknie jedzenie, i rezygnuje. Ja jestem wielką fanką owoców. Próbowałam jej ładnie podać każdy możliwy owoc, na ładnym talerzyku (jak zalecała mi pani psycholog), i widzę, że jej się kompozycja podoba, jednak kiedy dotknie takiego owocu, od razu cofa rękę i wyciera o wszystko co się da, tak jakby nie mogła znieść dotyku mokrych/śliskich rzeczy. Trochę mnie to dziwi, bo nie ma problemu np z malowaniem farbami rękoma. Jednak przy jedzeniu wszytsko się zmienia, kiedy daję jej kaszkę i przez przypadek troszkę spadnie na blat albo na jej bluzkę. Wtedy jest panika, krzyk „fuuuu” i muszę to jak najszybciej wytrzeć, by przestała panikować. Tak jakby bała się pobrudzić.
    Nie wiem już co mam robić, od prawie roku dziecko je tylko pieczywo (koniecznie bez pestek! bo wyczuje i nie będzie chciała jeść), kaszki, parówki i kabanosy (tego też nie rozumiem, parówka dla mnie jest „śliska” a ją dotyka). Próbowałam przemycać zmiksowane owoce w kaszkach, ale ona zawsze to wyczuje i jest płacz. Ciężko mi się na to patrzy, bo jestem fanką zdrowego odżywiania. Psycholog do którego chodzimy nie pomaga, wciąż tkwimy w martwym punkcie. Sama nawet rzuciłam, czy mogą to być zaburzenia SI.Psycholog stwierdziła, że w sumie może to być to…
    Przez taki sposób odżywiania dziecko boryka się z zaparciami, które doprowadziły do tzw. zaparć nawykowych. Nie wiem, co robić. Będę wdzięczna za każdą informację.
    Pozdrawiam!

    Odpowiedz
    • Izabela

      Witaj! Wprawdzie pytasz autorkę,ale dziś trafiłam na ten artykuł i Twój komentarz bez odpowiedzi.Moim zdaniem mogą to być zaburzenia SI,ale nie muszą, jeżeli dotyczy to tylko produktów żywnościowych.Sądzę,że dużo u Was emocji wokół jedzenia narosło i stąd kłopoty.Być może pomogłaby Wam książka”Moje dziecko nie chce jeść” Gonzalez,wyd.Mamania.Pozdrawiam! Iza / elementarzmamy.pl

      Odpowiedz
      • Marta Skrzypiec

        Witaj! Ten komentarz nie był bez odpowiedzi- mailowo wymieniałyśmy z Anią swoje doświadczenia! Też obstawiam zaburzenia SI plus wizyta u neurologopedy. Pozdrawiam

        Odpowiedz
        • http://www./

          waaw mabruuk aan leeyahay liiban waxan iska dhibnay halmalin Märsta waxana wada soconay ilaa sundsvall mana ismaqlin tan iyo marki sharciga iga hor qaatay grattis aan leeyahay sxbkeyU codee: 0  0

          Odpowiedz
  4. madzia

    Witam,strasznie ciekawy temat jak dla mnie,bo mam dwoje super mocno energicznych dzieciaczków-blizniaczkow,niestety niejadkow.Cóż, podobno ile dzieci zjedzą zależy od nich i nie wolno wpychac na siłę, bo to nie gęsi, ale co jedzą zalezy od nas.I po pierwsze,to że my jemy czasem niezdrowe rzeczy i pijemy takie swinstwo jak cola,pepsi,itp.to nie znaczy,ze mamy tym karmić dzieci.Dzieciaki można przyzwyczaic tak na spokojnie i cierpliwie do prawie wszystkiego.Najszybciej do niezdrowego,producenci wiedzą co robia.Ale na szczęście,tak jak w kazdym innym elemencie wychowania,to my i nasza anielska cierpliwosc jest w stanie wpłynąć na nawyki żywieniowe dzieci.Moje dzieci kiedys w ogole nie chcialy pic zwyklej wody,wiec podsuwalam herbatki słodkie i mniej slodkie,mleko,kakao,soki.Poszly do źlobka,a tam tylko woda i rano mleko.Teraz woda jest u nas podstawa.Były po prostu zmuszone,chciały pic miały wode.Przyzwyczaily się.Nastepnie ciemne pieczywo,kiedys tylko miękkie, świeże najlepiej buleczki,teraz nie,bo w przedszkolu jest tylko czarny chleb.I w domu nawyki przedszkolne przeszly również na mame,jedynie tata jest oporny.Podobnie z owocami,rybami,warzywami,trzeba dawać i nie zniechęcać się, nie zastępować wciąż czymś innym,lżejszym,slodszym,itd.Przyjdzie czas,że w końcu spróbuje i może posmakuje.U nas dzień slodyczy to weekend.Ile chcą jedzą, ale zauważyłam, że jedzą ich mniej niz kiedys,kiedy mogły codziennie. Uważam, że ty my rodzice,przez swoją głupotę, wygodę,brak cierpliwości uczymy dzieci złego żywienia,bo dzieci jeszcze można nauczyć i przyzwyczaić do odpowiedniej, pełnej i zdrowej diety.

    Odpowiedz
  5. niereformowalna matka

    Pytanie dlaczego dzieci sa otyle. To nie zawsze jest wina zywienia, to wina siedzenia z dziemi w domu. Rodzice nie poswiecaja czasu dziecia na dworzu. Dzieciaki teraz graja na komputerze w pilke nozna, zamiast na podworku, ogladaja tv.
    Wychodze codziennie z corka na dwor, jest na etapie poznawania swiata, samodzielnego chodzenia ( ma 14mc), ale co mi sie w oczy rzucilo. W wakacje ( mloda miala 8-9mc i stawiala juz samodzielne kroki – tak, wiem szybko, ale cegly do tylka jej nie przykleje ), aby nie siedziec w domu, wychodzilam z nia na plac zabaw dla dzieci, ktory mamy przed nosem… bawilysmy sie na trawie, troche chodzilysmy, obserwowalysmy inne dzieci. Wiecie, ze przez cale wakacje, przez caly okres letni, ani jedna dziewczynka nie skakala w gume?? No dobra zaraz ktos powie, ze to nie te czasy, tylko moje pytanie dlaczenie nie te czasy?? Dlaczego zadna matka nie pokazala tym dziewczynka, ze mozna w ten sposob sie swietnie bawic. Z czasem poznalysmy rozne dzieci i gdy sie zapytalam o gume to patrzyly sie na mnie jak na kosmite – a to byl kurcze hit mojego dziecinstwa. Gdy nastepnego dnia przynioslam gume dla dzieciakow i ze swoja corka na rekach pokazywalam dziewczyna jak sie gra to inni patrzyli na mnie ze zdziwieniem… kurcze a ja przeciez nie jestem taka stara… jeszcze 15 lat temu sama w to sie bawilam.
    Obok placu zabaw jest boisko do pilki – nikt nie gra ani w noge, ani w siatkowke no NIC, NIC i NIC. Obrazek, ze tata kopie z synem pilke to rzadkosc, tak jak znalez czeterolistna koniczynke ;)
    Na placu dzieciaki siedza, albo w piaskownicy, albo na lawkach, drabinkach… a gdzie aktywne spedzanie czasu tych dzieci.?? Zabawa w „raz, dwa, trzy babajaga patrzy”, „12 patykow”, ” kapsle”, „szczura”, „noza” itp. Dzieciaki zasiedzialy sie na tylkach i tu jest problem, a nie zywienie ( chociaz w jakims stopniu napewno ma to wplyw).
    Dzieciaka trzeba poswiecac czas na dworzu i pokazac jak mozna sie bawic, a nie tylko siedziec na dupce ;)

    Odpowiedz
    • Bartłomiej Panek

      To co piszesz to żadne odkrycie. Tylko czemu tak nikt nie robi?

      Odpowiedz
      • niereformowalna matka

        Bo rodzica sie nie chce? Pogoń za praca? Kasa? To po co mieć dzieci jak nie mozna im czasu poswiecic…??

        Odpowiedz
  6. Bartłomiej Panek

    Temat prosty jak drut. Dzieci przejmują nasze nawyki żywieniowe. Jeżeli my sami jemy nie zdrowo, szybko i w dodatku lubimy słodkie, to nie dziwmy się, że dzieci też będą tak jadły teraz i w przyszłości. A może tak owocki dostępne na stole dla każdego, a może marcheweczka jako przegryzka? Soki z owoców, a nie z kartonów? Wspólne gotowanie z dziećmi? Skąd taki mały człowiek ma wiedzieć, co jest zdrowe a co nie? Własnie od nas, rodziców. Jak my zmienimy swoje nawyki, to i dzieci będą miały dobre. Mała tylko uwaga. Nie ma sensu robić tego „dla dzieci”, czyli one warzywka, a ja mięsko, bo to droga donikąd. Dzieci nie da się oszukać… znajdą zawsze papierek po cukierku ;-)

    Odpowiedz
  7. Agnieszka T.

    Temat rzeka. I dobrze by było, żeby każdy mógł wyrazić swoje zdanie bo chyba o to chodzi autorce. Ja uważam, że należy do kwestii żywienia dzieci podchodzić zdroworozsądkowo i nie popadać w skrajności. Nie krytykuję matek, które dadzą dzieciom od czasu do czasu niezdrowe jedzenie. Bo nawet jeżeli teraz ograniczymy fastfoodowe jedzenie to nie unikniemy tego za parę lat, kiedy dziecko sobie samo kupi. Rzeczywiście do około 2 lat pilnowaliśmy ich menu ale teraz jak mają prawie 3 lata to jedzą różne rzeczy więc i czasem frytki, pizzę, chipsy.
    Ja mam to szczęście, że moje dzieci nie są niejadkami i zjadają naprawdę dużo różnych potraw, owoców i warzyw. Faktem jest, że jeden lubi np. winogrona a drugi ich nie tknie, jeden lubi ogórki zielone a drugi kiszone, za to oboje lubią jabłka, gruszki, banany, melona, paprykę, marchewkę. Zupy jedzą prawie wszystkie a jak wiem, ze niektórych warzyw nie zjedzą typy pietruszka, seler, kalafior to je miksuję. Uwielbiają kaszę, makaron i ziemniaki. Z ryżem już gorzej. Nie lubią natomiast tego co wydawałoby się, że powinno smakować dzieciom tj. naleśników, racuchów, klusek, owoców w cieście. Z surówkami to wiadomo różnie ale ja też ich nie jadłam do wieku nastoletniego a teraz uwielbiam w każdej postaci. Przepadają za sosami w obiadach zgodnie z reklamą „bez sosu nie jem” :-). Z mięsa to najchętniej kurczaka panierowanego.
    Serki waniliowe albo danonki (monte nie lubią) bardzo lubią i jedzą głównie w weekendy. A w żłobku w tygodniu zupę mleczną. Słodyczy jedzą rzeczywiście za dużo i musimy to kontrolować. Ale jedzą też chętnie owoce, rodzynki, galaretkę z owocami, budyń, kisiel. Nie przepadają za chlebem, zjadają szynkę z chleba, jajecznicę, parówki ale chleb na szarym końcu, o ile w ogóle. Kończąc ten przydługawy wywód cieszę się, że nie mamy problemów z ich jedzeniem bo znam dzieci, które jedzą kilka ulubionych rzeczy i nic innego i to jest dopiero problem. A poza tym w naszych czasach to nie wiem czy jest cokolwiek zdrowego.

    Odpowiedz
  8. niereformowalna matka

    PS. Przepraszam za bledy, ewentualnie przekręcone slowa itp, ale pisze z telefonu:)

    Odpowiedz
  9. niereformowalna matka

    Witam.
    Martuś, jestem Twoja wielka fanka – sledze Twoje wpisy na fb i na blogu codziennie. Nie czesto sie udzielam bo brak mi czasu ( matka polka ze mnie ), ale bardzo czesto mam podobne zdanie do Twojego. Ten tekst jakoś do mnie trafil i moze będę sie częściej udzielać :)
    Wszystko pieknie, wszystko cacy ale powiedz mi kochana co zrobić jak moje dziecko nie chce jesc zdrowo?? Corka ma prawie 14mc – je doslownie wszystko, ale surowek nie ruszy do obiadu – jezeli juz jakieś warzywo to tylko surowy pomidor, ogórek czy paprykę. Na widok kalafioru czy brokol ucieka. Jeszcze czasami pogryzie sobie marchewkę surowa ale tez nie duzo. Owoce?? Kawalek jablka, gruszki, mandarynki, pomarancza czy pomelo owszem ale reszty nie chce wziąć do buzi. Kasze – nie, ryz – nie. Makaron suchy non stop moze jesc i ziemniaki. Mieso?? Kotleta ( smazonego ) z piersi z kurczaka albo mielonego to tak gotowanym pluje. Ryba?? Jak jej sie widzi ale raczej tylko smazona. Wiec ja sie pytam jak mam jej dawac jedzenie „zdrowe”?? Teraz pewnie po mnie wszyscy pojadą ale trudno jak dostala pare frytek to szamala, aż sie uszy trzesly, kurczak ( pikantny ) z KFC tez jej smakuje strasznie, kinderki je po szt co drugi dzień, czipsy, paluszki, krakersy jyz tez probowala. Co do nabialu to za nic na świecie nie zje joguru naturalnego czy tych specjalnie dla dzieci Np z bobovity, ale berliso czekoladowe, Monte czy jogobelle wszama. Mleka mm nie pije od skończenia ok 7mc ( nie karmilam piersią) jeszcze o tyle dobrze ze kaszke zje ale tylko z butli i to waniliwa albo czekoladowa. Wody?? Nie tknie ewentualnie truskawkowa albo herbatę hippa parzona. A jak dalam jej kiedyś tylko dzioba zamoczyc w pepsi ( tak, tak w pepsi) to aż krzyczala mniam, mniam ( ??)
    Wiec ja sie pytam jak takie dziecko wychowywać na zdrowym jedzeniu?? Glodowac mam ja przez pare dni i jak glod przyjdzie do du*y to zje wszystko co jej dam?? Mloda jest bardzo rychliwym dzieckiem, wszędzie jej pelno i na dupce nie u siedzi. Rozwija sie o wiele szybciej niż inne dzieci w jej wieku. A przy 86cm wazy 11kg.
    Teora teoria ale żeby dzieciak jadl cokolwiek to sadze ze matka podsunie mu wszystko.
    i owszem, moje dziecko oglada tv a bardziej slucha w przelocie,je Grześka, je smażone rzeczy, ma różne pory sny ( no zeby skały s**ly jak nie jest spiaca to nie pojdzie spac ) i robi/je wiele „zakazanych” rzeczy to nie choruje ( pomimo ze nie zna maminego cycka ), jest zywa, wyniki ma swietne…

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Nie jestem dietetykiem ale odpowiem Ci z doświadczenia.
      Dużo nieścisłości w tej diecie, o której piszesz. Rozumiem, że dziecko nie lubi kaszy i ryżu (Mikołaj je to np od niedawna i nadal nie jest to jego ulubione pożywienie). Dziecko nie jest kombajnem- nie musi jeść wszystkiego. Ważne, żeby jadło zróżnicowanie. Nie musi jeść każdego warzywa albo owocu. Ważne, żeby jadło je w ogóle. Arek uwielbia paprykę. Mikołaj jej nie lubi. Obaj nie jedzą gruszek. Ale to nie oznacza, że nie jedzą zdrowo!
      Zdrowe jedzenie nie oznacza, że dziecko ma jeść każdy owoc, każde warzywo, takiego kotleta i taki makaron. Chodzi o zachowanie ogólnych zasad i unikanie produktów szkodliwych i wysoko przetworzonych.
      Jakbym tak miała wypisać co który lubi a co mu próbuję zastępować bo nie lubi… długo by mi zeszło, bo do tego mają inny gust kulinarny.
      Jednak… po co dawać tak małemu dziecku do spróbowania pepsi albo chipsy? Napisałaś, czy masz głodzić, żeby namówić do zdrowego odżywania? NIE! Je wybrane owoce, wybrane warzywa (można z nich zrobić surówkę do obiadu ale na surowo też są ok. Papryka to jedno z najbardziej nawitaminizowanych warzyw). Je makaron,mięso. Z tego na prawdę można zrobić super żywienie.
      Chłopaki też nie za bardzo za jogurtami są ale dodaję im do kaszki i wtedy zjedzą. Wodę piją latem, zimą nie za bardzo ale mamy soki domowej roboty albo herbatę lipową np. (z suszonej). Nie trzeba głodzić ale zamiast słodkiego monte dać kanapkę z czymś, z czym zje. Zamiast kaszki z mega ilością cukru- ugotować zwykłą mannę.

      I pokombinować- Ja np. paprykę wkrawam do twarożku. Pomidor, szczypior, cukinia do omletu. Tylko oczywiście drobno pokrojone. Mikołaj nie lubi papryki ot tak ale w twarożku zjada.
      Arek nie chce jeść mięsa w obiedzie więc mu go podaje np. razem z ogórkiem kiszonym to wtedy zje.
      Obaj jajka gotowanego nie lubią, jajecznicy też nie. Ale zrobiłam pastę z jajka, dodawałam drobniutko pokrojoną wędlinę i wymieszałam z serkiem almette, który bardzo lubią iiii zjedli taką pastę. Twarożek Miki uwielbia, Arek nie za bardzo. Ale kanapki z takim twarożkiem, posmarowane to już zje
      Więc to nie jest tak, że co im dam to zjedzą bo sobie wymyśliłam, że zdrowo będą jedli. Ale mają 3 lata i ani razu nie napili się coli/pepsi ani niczego gazowanego, nie zjedli ani jednej frytki z fastfooda (frytki jedzą ale domowe), nie mieli w ustach chipsów ani batoników. Ze słodyczy jedzą np. czekoladę (jednego Kinderka na pół i mają dość). Z przegryzek natomiast orzechy (świeżo z łupek wyciągnięte- im dłubiemy), rodzynki, domowe ciasto, paluszki ale te bez soli, chrupki kukurydziane, sporadycznie jakieś ciastko. Naprawdę uwierz mi, że można. I nie trzeba głodzić dziecka. Niech zje mniej zróżnicowanie ale z wykluczeniem tych najbardziej niezdrowych rzeczy. Zresztą… 14 miesięczne dziecko jeszcze naprawdę nie musi jeść wszystkiego. Ono dopiero poznaje smaki.

      Odpowiedz
      • niereformowalna matka

        Tylko, ze ona nie chce nic nowego sprobowac, wszystko wypluwa. Na obiad nie zje zadnych warzyw, one musza byc w ciagu dnia w przelocie do reki podane. Makaron czy ziemniaki nie moga byc z zadnym sosem bo nie ryszy. Tylko suche. A i miesa tez do reki zazwyczaj i w droge.

        Po co dawalam spróbowac pepsi czy czipsow? – bo nie mam serca patrzec na moje dziecko ktore patrzy na mnie co ja jem czy tez pije i sie całe slini. ( ale w ten sposob reaguje tylko na te niedobre rzeczy :) )

        Uwazam ze jak zje czipsa czy dwa to naprawde nic sie dziecku nie stanie. Martusia, ja naprawde nie mam pojecia jak ja mam zrobic super zdrowe pozywienie z suchego makaronu, ziemniakow, miesa, papryki, ogorka i pomidora.

        Jak „debil” w lato robilam soczki dla dziecka, a to truskawkowy, a to wisniowy, czeresniowy malinowy, a zeby zrobic soczek jagodowy albo poziomkowy sama szlam do lasu i zbieralam owoce i co?? W nos moge sobie to wsadzic. Caly dzien moze nie pic a nie tknie soku ani kompotu.

        Twarozku – nie zje, Omleta – nie zje, jeszcze czasami nalesnika na sucho zje. Kanapeczka ( ha ha ) taaa ona to na scianie wyladuje, albo na suficie ;) tylko suchy chleb zje. Jajko – jak jej pojdzie. Jeszcze parowki moze jest na okragło.

        A teraz troche z innej stony… Wiem ze Twoi chlopcy to wczesniaki i do tego strasznie chorowite ( tak jak mowilam fanka Was jestem :)

        Zobacz, zywisz ich zdrowo, dmuchasz i chuchasz na nich, a i tak sa co chwile chorzy. Kiedys matki ( nasze matki, nasze babcie, prababcie etc. ) nie przykladaly tak wielkiej uwagi co jedza ich dzieci. Szlo sie na pole, z ziemi wyrywalo sie marchew, ogorka o spodnie wytarlo sie i sie jadlo a teraz?? To nie jedna matka, ba zapewne co druga to zawalu by dostala. Jeszcze nie tak dawno 30-25lat temu jak matki musialy wracac do pracy jak dziecko 3mc skonczy to czym je karmic? Zazwyczaj butle kaszy mannej na krowim mleku i nara. To teraz w dzisiejszych czasach jest takie parcie na zdrowa zywnosc, matki naczytaly sie glupot o wszytskim. Co chwila schemat zywienia dzieci.

        A swoja droga to uwazam, ze jak dziecko nie jest przyzwyczajane to konserwantow i chemi w jakims stopniu to dopiero bedzie miec problem za np 10 lat – bo wyjedzie dziecko na wycieczke, kupi kanapke nawet ta zdrowa w sklepie a tam bomba E, E, e i co roztroj zoladka, wymioty itp, pojdzie do kogos ( nawet na urodziny do koleki/kolezanki z klasy) a tam bedzie smieciowe jedzenie z chemia i co? dzieciak bedzie stal i patrzyl tylko? Uwazam, ze tym bardziej sie rzuci na to bo mama nie widzi. Pracowalam kiedys wlasnie przy pomocy organizowania przyjec urodzinowych dla dzieci. Byly wiekszy, byly mniejsze, ALE z racji tego ze jestem cholernym obserwatowem patrze sobie na te dzieci przy stole ze slodyczami iii
        -dzieci ktore slodycze maja na codzien, albo czesto podeszly do stoly troszke tego, troszke tego zjadly i poszly sie bawic
        -dzieci ktore nie maja slodyczy wg, albo bardzo rzadko nie mogly sie tym najesc, one jadly, jadly, jadly i konca nie bylo. ( oczywiscie nie bylo mamy obok )

        JA Cie bron boze nie atakuje, tylko smieszy mnie to zdrowe jedzenie, wychowywanie dzieci przez niektore matki. Ja zdaje sobie sprawe, ze tez popelniam wiele bledow, to moje pierwsze dziecko ( boszzzze…. oby ostatnie ;)), ale jak widze usmiech od ucha do ucha na jej buzce, ze dostala kinderka to jak mam jej nie dac?

        Pozdrawiam :) ( wybacz bledy )

        Odpowiedz
        • Marta Skrzypiec

          Chorowanie moich chlopakow nie ma nic wspólnego z żywieniem. Urodzili się z wrodznym zapaleniem płuc, kilkanaście dni spędzili pod respiratorem, mieli dysplazje oskrzelowo- płucna a do tego są alergikami.
          Widzisz, ja sama nie jem chipsów i nie piję coli więc nie mam problemu żeby oni o nią prosili ;) a jak raz w roku się pojawią takowe na stole bo gości mamy to jak dzieci już śpią.
          Wiem że jeszcze 25 lat temu nikt się nie przejmowal i dzieci żyły ale wtedy nie mieliśmy tak naszpikowanej chemią żywności. Wtedy dzieciom nir rosły piersi od kurczaków ani nie zdarzaly się tak częste nowotwory/cukrzyce/otluszczenia wątroby itp schorzenia już u malutkich dzieci.
          Nie ma gwarancji że żywiac dziecko zdrowo, nie będzie ono chorować. Ale ja przynajmniej będę miała poczucie czystego sumienia.
          A jak masz zdrowo żywic z tych produktów?one same w sobie są dość zdrowe więc wystarczy ze będziesz unikala tych nie zdrowych dodatków.

          Odpowiedz
          • niereformowalba matka

            Ja poprostu pisze to co myślę i co uwazam na dany temat. Po to chyba są fora/ blogi/ czaty aby moc wyrazic swoja opinie i z kims podyskutować/ poradzić sie.
            Ogolnie, podziwiam Marte, bo widzę ze to „zuch” dziewczyna, ale kurde pomimo ze bardzo czesto mam podobny światopogląd do niej to nie zawsze sie z nią zgadzam, dlatego dodalam komentarz do jej artykuly. Mloda mi podrosla trochę, to i mogę sie poudzielać :)
            Chcial czy nie chcial, kazdy robi w życiu bledy…

        • Ewelina

          Wybacz, ale w tej chwili zaprzeczasz sama sobie. Najpier pytasz Marte o wskazowki i pomoc, jak mozna by urozmaicic coreczce diete, bo z postow Twoich wynika ze jej wybiorczosc w zdrowych produktach Cie martwi,a potem robisz na Marte nagonke, wysmiwajac sie z matek dbajacych o prawidlowe i zbilansowane zywienie dzieci, i jako argument przytaczasz ze dzieci Marty mimo jej troski o zywnosc, choruja. Dobiero zaczelam czyta bloga, ale jak przeczytalam compiszesz ta mna zatrzeslo, masz dziewczyno tupet. Na koniec jeszcze sama siebie rozgrzeszasz, ze w sumie to bardzo dobrze ze dajesz Malej do jedzenia chipsy czy cole, bo dzieki temu ma na buzi sliczny usmiech!

          Jestem zdania, ze prawidlowa dieta jest bardzo wazna, tak w przypadku malych dzieci jak i doroslych. Moj maz np lubi slodycze, ja czasem chipsy. Ale staramy sie nie jesc tego typu produktow przy corce, bo po co ja kusic? Owszem, sprobowala kiedys chipsa, ale to jak miala ponad 2 latka, byl okres ze dosc czesto jadla kinderki. Ale zawsze gotuje zdrowo, niektore rzeczy orzmycam. Nigdy nie zastepowalam posilkow przekaskami czy slodyczami, sama jem takich rzeczy malo, nie pije gazowanego bo nie lubie, wiec nie mam poczucia, ze cos dziecku odbieram, bo mu nie proponuje. Nie stoluje sie w fastfoodach, ale kilka razy w trasie kupilam tam dla corki frytki, nie mam poczucia zbrodni, bo tegomtez nie jemy. Codziennie natomiast serwuje zupy, bo w zupie zje wszystko, a surowek wcale, swiezych owocow nie zje, wiec robie domowe kisielki na bazie swierzych owocow, musy domowe. Kasze uwielbia, owsianke i ryby. Czego nie lubi, tompodam w sosie warzywnym, lub szukam innych inspiracji na stronach internetowych blogow. Sprawdza sie. A tez mam niejadka, bo oporna na nowosci, nieraz pluje, ale sa grupy produktow ktore wlasnie uwielbia, wiec podaje jak najczesciej.

          Procentuje to dobra odpornoscia i energia. A ostanio od kilku mies corka sama odrzucila kinderki, paluszki i chrupki, bez zadnych nakazow z mojej strony. W sklepie nie zwraca na nie uwagi, woli zbozowe wafle w girzkiej czekoladzie. Deserkow typu monte nie lubi, danonki w sklepie kilka razy wsadzila do koszyka skuszona kolorowym opakowaniem, ale zjesc juz nie chciala! Nie ograniczam jej wszystkiego, ale widze ze do re nawyki procentuja, bo sama odrzuca niezdrowa zywnosc, ma tez przyklad z domu!

          Kilkadziesiat lat temu nikt sie nie przejmowal, ale to nie znaczy ze to dzieciom sluzylo, chyba warto aktualizowac swoja wiedze inswiadomisc w tym zakresie? Na pewno nie jest zbrodnia pozwolic dziecku skosztowac jakiejs niezdrowej rzeczy raz na dlugi czas jak sie domaga, ale nie ponizej pewnej granicy wieku, jak narzday jeszcze sie ksztaltuja, po co dziecku puste kalorie i chemia? Jesli nie jest to czesto i nie jest to,podstawa odzywiania, to chyba ok, ale to co jemy powinno byc moim zdaniem przede wszystkim zdrowe i odzywcze, niewazne ile mamy lat- takie jest moje zdanie.

          Odpowiedz
  10. ona

    Ciekawy temat

    Odpowiedz
  11. Bliźniaczki w akcji

    Powinnaś dołączyć do naszej grupy BLW na Facebooku, choć nazywane jesteśmy fanatyczkami i psychotycznymi matkami, to jest bardzo fajnie. :D
    Właśnie na naszej grupie Twój post został przed chwilą udostępniony. :*

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Dzięki! Ja już trochę odpuściłam bo chłopaki podrośli to i na więcej rzeczy pozwalam sobie i im ale do roku.. tylko królik, polędwiczki, warzywa z ogródka, żadnych przekąsem z dupy wziętych. Taki rodzinny dziwak :) I wiesz co… bardzo mi z tym dobrze do dzisiaj! :)

      Odpowiedz
  12. Tedi

    Chciałam, aby moje dziecko odżywiało się zdrowo. Rzeczywistość zweryfikowała moje poglądy dając mi… niejadka. Teraz się cieszę, gdy zje cokolwiek. Nie ma szans na zbilansowaną dietę bo on zwyczajnie nie ma ochotę przez tydzień jeść owoców. Lub czegokolwiek innego. Ryb nie tknął nigdy. Warzywa tylko wybrane. Na szczęście czekolady i tak nie jada. Sama mu nie daję, a jak go kiedyś babcia poczęstowała, to pluł dalej niż widział :-D

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      A my owoce dajemy od zawsze ale bardzo dużo w postaci musów, które dodaję do kaszki! Teraz Armia z ochotą chwyci za pokrojone owoce, wcześniej bywało gorzej :) Ryb też coś nie lubią :/ Ale ja też taka mało rybna jestem.

      Odpowiedz
      • Tedi

        synek niestety kaszki się nie tknie. A próbowałam już chyba wszystkiego. Musów owocowych też nie lubi. Soku nie wypije. Jedyne owoce, które zje to jabłka, banany, mandarynki, truskawki, borówki i maliny, ale teraz akurat ma fazę, że nie zje nic, co z owocem. Jeszcze teraz mu prawdopodobnie wyszła alergia pokarmowa i za chwilę wyjdzie na to, że nic jeść nie może, a to co może, nie chce. Trochę zazdroszczę tym, co mają wszystko jedzące dzieci :-)

        Odpowiedz
        • Marta Skrzypiec

          A ja chyba nie znam takich wszystko jedzących! Każde ma jakieś upodobania!
          Jabłka, banany, mandarynki, truskawki, borówki i maliny- to bardzo dużo!!! Zwłaszcza, że w większości są to owoce nasze, polskie więc najzdrowsze. Borówki i maliny są mega zdrowe!
          Najważniejsze, żeby „świństw” nie jadł. Ps. a próbowałaś suszone owoce?!
          U nas najlepsze jest to, że jak moja mama dała chłopakom granata to się krzywili, ze nie lubią. Jak dał tatuś to zjedli całego bo taki pyszny tatuś dał.
          Tatuś otworzył sobie sok pomidorowy (własnej roboty) to się rzucili jak na najlepsze cukierki- wypili pół słoika. Ja im chciałam dać kilka dni później, bo otwierałam do pomidorówki to mi powiedzieli, że to jest niedobre i oni nie lubią :P
          Czasami zmiana osoby karmiącej pomaga!

          Odpowiedz
  13. Katarzyna Kor

    Wiktoria słodycze je raz na jakiś czas i tak chyba częściej od drugiego roku życia. Zapomniałaś dodać że półroczne dziecko jest karmione grochówką :), danonki to standard :). Matki na siłę mimo tego,że dziecku to niepotrzebne podtykają mu słodycz,no bo jak on/ona może tego spróbować. To jest chore.

    Zapomniałaś jeszcze dodać ze trzymiesięczne dziecko ogląda tv :)Extra :)

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Aaaaa no to, że babciom i niektórym rodzicom się wydaje, że można w malucha grochówkę i schaboszczaka wepchać bo przecież je i się oblizuje to już temat rzeka :P

      Odpowiedz
  14. Matka Wygodna

    Cóż, obaj synowie od skończenia pierwszego roku życia, są na mleku krowim :)))

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Krowim od krowy czy z kartonu? Bo to różnica jest. To w kartonie mało krowie jest, mniej alergizujące i nie takie tłuste. Moi też takie pili ale od 2 r.z.

      Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *