Każdego roku reklamy informują nas o kolejnym hitowym wynalazku niezbędnym na lato. Zwykłe piłki i paletki, które zadowalały nasze pokolenie są już niewystarczające. Teraz piłka musi świecić, sama się kręcić, zamieniać w dysk, balon a najlepiej jakby bawiła się za nasze dzieci. Niestety mam wrażenie, że im więcej dzieciaki mają różnych zabawek, tym mniej się nimi bawią. Moda jednak jest bezlitosna a presja reklam i społeczeństwa jeszcze bardziej. Tym właśnie sposobem i my zostaliśmy szczęśliwymi posiadaczami bańkopiłki oraz dyskopiłki. Tą pierwszą chłopaki dostali w prezencie, drugą kupiliśmy im sami.
Dyskopiłka czy bańkopiłka?
Jeśli macie dylemat, bo chcecie kupić tylko jedną z nich to nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wszystko zależy od oczekiwań i ilości miejsca do zabawy. Od tego czy wasze dziecko chce coś, co raczej można rzucać i kopać czy coś na czym może poskakać i szaleć. To również wasza decyzja odnośnie budżetu. Dyskopiłka nadal jest trochę tańsza, chociaż w porównaniu z poprzednim rokiem, bańkopiłki staniały.
Bańkopiłka- co to jest?
Bańkopiłka jest duża. Można ją nadmuchać bardziej lub mniej ale żeby była frajda z zabawy trzeba mieć trochę wolnego terenu. Odrobina miejsca na chodniku albo małym balkonie zdecydowanie odpada. Ona się toczy, ucieka, można się na nią kłaść, można się z nią wywrócić. Ogólnie podczas zabawy jest mnóstwo śmiechu. Dobrze jest zabrać ją na boisko albo duży ogród. Musicie wiedzieć, że bańkopiłka to piłka, które zachowuje się jak balon albo duża bańka. Z tą różnicą, że jest bardziej wytrzymała. Przy całkowitym nadmuchaniu ma średnicę około 90 cm. Z założenia jest odporna na uszkodzenia, dlatego można na niej siadać, stawać, kopać nią i rzucać. Napisałam, że z założenia, bo donosiliście mi, że wasze za długo nie pożyły. Nasza póki co żyje ale faktem jest, że schodzi z niej powietrze i przed kolejną zabawą trzeba ją dopompować. Pompka jest w zestawie więc nie jest to problemem.
Nasza, jak widzicie na zdjęciach, jest dość duża ale Mężu nie napompował jej na maksa. Można ją zostawić jeszcze mniejszą. Wszystko w zależności od wieku i oczekiwań dziecka. Jednak im większa, tym bardziej przypomina bańkę i ciekawiej można ją wykorzystać. Myślę, że fajnie będzie ją zabrać nad jezioro i tam poszaleć. Można ją moczyć więc nie powinno to być problemem. Całe szczęście, że możną ją moczyć, bo tworzywo z której jest wykonana łapie wszystkie zabrudzenia. Po chwili zabawy piłka jest już cała oklejona kurzem z chodnika. Ale woda z węża szybko sobie z tym poradziła.
Dla kogo jest ta bańkopiłka?
Na naszym pudełku było napisane 6+. Chłopcy zaczęli się bawić mając 5 lat. Producent uznaje dolną granicę jako 3+. Jednak wszystko chyba zależy od rodzica. Jeśli nadmucha się ją do niewielkich rozmiarów to może się nią bawić mniejsze dziecko. Tylko opakowanie schowajcie, bo ma małe elementy, pompkę itp. Jednak szczyt jej możliwości najlepiej chyba wykorzystają starsze dzieci. Nie zapominajmy też o młodzieży i dorosłych, którzy mogą się nią świetnie bawić.
Plusy- możliwość wyboru wielkości nadmuchania, plastyczność, wiele możliwości zabawy, nadaje się dla każdej grupy wiekowej.
Minusy- schodzące powietrze, szybko się brudzi.
Celowo nie wpisuje awaryjności w minusach, bo w jednej rodzinie będzie ona służyła przez długi czas, u drugiej popsuje się już pierwszego dnia. Uznamy to za wypadki przy pracy. U nas jest, żyje i ma się dobrze. Chociaż nie jest czymś, bez czego chłopaki nie mogą żyć i jak im nie przypomnę to niespecjalnie sami pamiętają, że ją mają.
Dyskopiłka- co to jest za wynalazek?
Dyskopiłka to taka piłka, którą można spłaszczyć i jest dysk. Ogólne założenie jest takie, że składamy piłkę do rozmiaru dysku, rzucamy nią, a ona w trakcie lotu rozkłada się w piłkę. Dla dorosłego to raczej mało fascynujące ale dzieciaki piszczą z radości, zwłaszcza że nigdy nie wiadomo czy dysk zamieni się w piłkę w trakcie lotu, czy dopiero jak upadnie.
Dykopiłka jest mała, mieści się w każdym plecaczku albo torebce, wykonana z dość miękkiego materiału. Niby jest plastikowa, z gumowymi elementami, ale ten plastik jest giętki. Można się nią bawić na każdej powierzchni. Odradzamy jednak piasek, bo zabrudzenie mechanizmu w środku (przyssawki i sprężyny) skutkuje trudnością ze składaniem jej w dysk. Trzeba wtedy kombinować jak wymyć tą przyssawkę. Najlepiej więc bawić się nią w jakimś mniej brudzącym miejscu. Dobrze nadaje się też do zabawy w domu. My mamy długi korytarz, bez rzeczy, które można potłuc i tam chłopaki mają pozwolenie na zabawy piłką.
Nasza dyskopiłka zupełnym przypadkiem okazała się zmieniać kolory. Nie wybierałam takiej celowo, po prostu zobaczyłam w dobrej cenie w dyskoncie i kupiłam. A dzieciaki odkryły, że pod wpływem ciepła ma inny kolor. Frajda jest więc podwójna, bo co jakiś czas piłka ląduje dla urozmaicenia w lodówce.
Dla kogo taka dyskopiłka?
Dla każdego! Małe dziecko może mieć kłopot ze składaniem jej, bo wymaga trochę wysiłku i umiejętności. Ale samą piłką może się bawić każdy.
Plusy: sprawia mnóstwo radości, jest niewielka, cena nie szokuje.
Minusy: zabrudzona przyssawka uniemożliwia składanie jej w dysk a umycie tej przyssawki wymaga trochę determinacji.
Obie te piłki mają jeden wspólny, bardzo ważny plus- są przeznaczone do zabaw na świeżym powietrzu. W dobie „mamo, nie chcę iść na dwór, bo gram” szukanie nowych pomysłów na wygonienie dzieci z domu jest ważne! Ja w tym roku inwestuję głównie w rzeczy do zabaw na dworze i tarasie.
Miłej zabawy!
0 komentarzy