Od wybuchu wojny w Ukrainie mocno chodzi mi po głowie pewna myśl. Myśl, która może nie jest teraz najważniejsza, bo najważniejsze jest by pomagać ludziom, których dotknęła wielka tragedia. Jednak możliwe, że warto powiedzieć o tym głośno, by uświadomić wam jak bardzo dwulicowi potrafimy być. Bo jak to jest, że z cudzoziemców, którzy byli traktowani tutaj jak „gorsza” część społeczeństwa, którzy spotykali się z sytuacjami dyskryminacji chociażby płacowej, którzy w wielu miejscach byli traktowani z mniejszą powagą- nagle stają się wielkimi bohaterami, braćmi, bliskimi?
Oczywiście podoba mi się ta przemiana i jestem szczęśliwa, że nasz mało tolerancyjny naród potrafił się tak otworzyć. Myślę, że do głosu doszli w końcu ci, którzy kierują się sercem i dobrem, a nie uprzedzeniami. Po prostu tych dobrych ludzi jest więcej i mają siłę oraz odwagę przejąć ten kraj, by swoim wolontariatem stworzyć cały system pomocowy. Mimo wszystko obawiam się, że za chwilę ucichnie ten duch równości i wrócimy do starych schematów dzielenia się na „nasz”, „nie nasz”.
Chyba czas, by wam coś powiedzieć. Pamiętacie jak mówiłam, że u mnie się dużo zmieniło, głównie stan cywilny i że szczęśliwie poznałam Kogoś, z kim tworzę związek. Kto zapomniał to TUTAJ może nadrobić.
Czas dodać coś jeszcze – otóż jestem w związku z obcokrajowcem. Co prawda uważni obserwatorzy naszego Instragrama się domyślali. Jednak nigdy tego nie potwierdziłam, bo mój Partner sobie tego nie życzył. Długo się z nim nie zgadzałam i nie rozumiałam dlaczego od samego początku, odkąd się poznaliśmy, raczej był ostrożny w mówieniu o swoim pochodzeniu. A z drugiej strony doskonale wiedziałam z czego to wynika. Z tego, że spotykał się z uprzedzeniami, stereotypami i niesprawiedliwym traktowaniem.
Otóż mój facet pochodzi z Ukrainy. I uwierzcie mi- była to wielka sensacja. Nie dlatego, że się z kimś związałam po dość hucznym i trudnym rozstaniu. Nie dlatego, że jestem matką dwójki wymagających dzieci, a jak wiadomo matkom nie wypada. Nie, nie, nie. To było okej. Ale że się związałam z Ukraińcem… to było dla wielu nie okej.
Czy było nam na początku ciężko? Szczerze? Mi było bardzo. Nie rozumiałam niektórych reakcji, brałam je bardzo do siebie, jednocześnie próbując chronić W. przed tymi informacjami. Miałam duże poczucie niesprawiedliwości. Bo dla mnie to był dobry człowiek, który od pierwszego dnia złapał dobry kontakt z moimi dziećmi, wspierał nas, ma dobre serce i wielki wewnętrzny spokój, którego nam brakowało. A ktoś tam próbował nam ten spokój burzyć, nie zapytawszy nawet jak jest. Staraliśmy się więc unikać tego tematu i ignorować sygnały z zewnątrz. Ale niektórych nie dało się nie słyszeć. Zdarzało się, że ktoś z bliskich lub dalszym znajomych wyrażał zdumienie albo wprost komunikował, że Ukrainiec to tak nie bardzo. Zdarzyło się kilka niemiłych sytuacji, w których musiałam bronić swoich wyborów. A w kilku po prostu zrezygnowałam z dalszej relacji koleżeńskiej. Jeśli ktoś jest nietolerancyjny i nawet nie próbuje kogoś poznać, a od razu ocenia- to po co mi z kimś takim przebywać? Nie widzę sensu.
Reakcje sugerujące jakoby W. związał się ze mną dla obywatelstwa i pozycji społecznej niezmiennie mnie bawią do dzisiaj. Bo akurat on nie potrzebuje od żadnej Polki ani jednego ani drugiego. Ma polskie pochodzenie, ma rodzinę w Polsce, nie potrzebuje polskiej żony, by mieć jakieś tam dokumenty. Ale po co zapytać? Można od razu ocenić. Po co sprawdzić jak wygląda czyjaś sytuacja rodzinna? Jak można od razu przypiąć komuś łatkę.
Wiecie jacy ludzie potrafią być zabawni?! Jak On mówił do mnie po angielsku w sklepie, restauracji, w miejscu publicznym to patrzono na niego z szacunkiem. Jak odezwał się po Polsku, z ukraińskim akcentem to szacunek spadał. Zaobserwowałam to osobiście i do dzisiaj śmieję się pod nosem jak tak się dzieje. Obserwowanie plytkości ludzkiego umysłu potrafi być fascynujące. Bo przecież jak z Ukrainy to na pewno biedny. Z pewnością pije. Przyjechał tu robić imprezy do rana, rzucać butelkami po piwie i będzie śmierdział. Bo gdzieś tam jakiś kierowca kiedyś właśnie tak wyglądał. A tu niespodzianka- W. nie pije alkoholu wcale (co dla odmiany spotyka się z wielkim zdziwieniem gdziekolwiek byśmy się nie pojawili), kąpie się 3 razy dziennie i jest chyba najbardziej spokojnym i nie imprezowym człowiekiem jakiego znam. Te stereotypy działają na podobnej zasadzie gdy kiedyś się mówiło, że jak Polak to kradnie. Bo gdzieś tam w Niemczech jakiś Polak ukradł auto, więc pewnie kradną wszyscy.
Tak więc moi Drodzy, powiem to jeszcze raz, by nikomu nie umknęło- mój facet jest Ukraińcem. Tworzymy normalną, szczęśliwą rodzinę. W sumie mało w niej typowo ukraińskich akcentów, bo święta obchodzimy po polsku, a nasze kultury są chyba zbyt mocno zbliżone, żeby odczuć jakiekolwiek różnice. Tak, Ukraińcy są zawzięci i uparci. Są bardzo wytrwali, cierpliwi i honorowi. Są niezwykle rodzinni, oddani swoim przekonaniom i wierni wartościom. Każdy, kto nas zna, ten podziwia Jego milczącą naturę i opanowanie, nawet gdy ja wychodzę z siebie, a dzieci dookoła tworzą wielki chaos. Dzisiaj, widząc jak długo jesteśmy razem- niektórzy się wyzbyli swoich uprzedzeń, inni je po prostu ukryli. Dla mnie to teraz już obojętne. Wyleczyłam się z tłumaczenia swoich wyborów i zadowalania innych.
Mam jednak nadzieję, że ten stan, w którym naród Ukraiński jest traktowany z szacunkiem i na równi z naszym, pozostanie z nami już na zawsze. A nie tylko na chwilę, na czas wojny.
0 komentarzy