Chyba wszyscy rodzice małych dzieci miewają dylemat- gdzie pojechać na wakacje, żeby dzieci skorzystały, a żeby staruszkowie nie oszaleli. Najczęściej chyba wybieramy morze, bo wiadomo- jest lato, są wakacje, to gdzie jak nie nad Bałtyk. Też tak długo myślałam… Oczywiście kocham polskie morze, zagraniczne morza też kocham. W ogóle jestem człowiekiem plaży i szumiących wód. Ale jest jedno ale… z małymi dziećmi plażowanie nie polega na leżeniu i odpoczywaniu. I z tego należy zdać sobie sprawę. Dlatego też po kilkukrotnych wyjazdach nad morze, z których wracaliśmy bardziej zmęczeni niż wyjeżdżaliśmy, postanowiliśmy wybrać się nad jezioro. Jaki był tego finał? Bardzo chętnie wam opowiem. Ale historię tą należy zacząć od początku…
Morze, morze, moje ukochane morze!
Oczywiście, że mając na myśli urlop nie brałam pod uwagę innej miejscówki. Byliśmy więc nad morzem wiosną, wczesnym latem i w pełni wakacji. Kilka lat z rzędu. Było fajnie, było ciepło, morze szumiało, fale wyglądały pięknie, plaża była piaszczysta, gofry wyśmienite. Tylko odpocząć nie było kiedy, bo dziecka nie można z oczu spuścić ani na sekundę, na plaże (jak blisko byśmy nie mieli hotelu) trzeba było się z bagażami nosić kilka razy dziennie, wszędzie parawany, tłok, hałas. Atmosfera do leniwego odpoczywania raczej słaba. A i dzieci nie do końca zadowolone, bo chcą pływać, morze zimne, to czerwona flaga, to sinice, duża fala. Więc prosto z plaży chcieli na basen. Po tygodniu takiego intensywnego odpoczywania, wracaliśmy bardzo zmęczeni.
A może by tak nad jezioro?
Pomysł nie był mój, bo ja bym sama z siebie w życiu nie chciała jechać nad jezioro. Całe swoje dzieciństwo spędziłam na wakacjach nad jeziorami więc jakoś mnie nie ciągnie. Poza tym- kocham morze! Jednak bardzo nam polecano wypoczynek nad jeziorem. Ja oczywiście byłam nastawiona negatywnie, bo co to za urlop bez morza. Cała reszta pozytywnie oczekująca. I wiecie co? To był najbardziej leniwy urlop jaki w życiu miałam. Nie mogłam uwierzyć, że wyjeżdżając z dziećmi, można tak bardzo odpocząć i tyle czasu spędzić absolutnie nic nie robiąc. Szok! Aż w pewnym momencie powiedziałam: „aż głupio tak czas marnować, może wezmę tablet i trochę popracuję?” Naprawdę w pewnym momencie myślałam, że dostanę odleżyn od leżaka, dlatego zaczęliśmy wymyślać miejsca w okolicy do zwiedzania.
Wyobraźcie sobie- płytkie, bardzo czyste jezioro. Małą, prywatną plaże przy ośrodku, gdzie nie ma parawanów, gdzie nie ma fal, nie ma tłumów i nie ma niebezpieczeństw. Gdzie dzieci bawią się przez kilka godzin przy brzegu i zerkasz na nie jedynie z poczucia przyzwoitości. Bo nie dlatego, że dzieje się coś złego.
Drugi rok z rzędu pojechaliśmy nad jezioro. Drugi rok wróciliśmy bardzo zrelaksowani, wypoczęci i z „odleżynami” od leżaka. Nie pytajcie mnie o konkretną miejscówkę, bo akurat ośrodek, w którym byliśmy średnio spełnia moje standardy czystości. Ale komfort otoczenia, małej ilości ludzi, czystej wody w jeziorze i spokoju był zapewniony.
Zdecydowanie uważam, że z dziećmi bardziej odpoczniecie nad jeziorem niż nad morzem. Chyba że pojedziecie nad morze w jakieś ustronne miejsce i nie zależy wam jakoś szczególnie na kąpielach. Albo po prostu świetnie odpoczywacie w chaosie, hałasie, wśród parawanów i nie lubicie sobie spokojnie poczytać książki na plaży. Wszystko zależy od oczekiwań. Ja najlepiej wypoczywam nad morzem, ale bez dzieci. Z dziećmi idealnie wypoczywam nad jeziorem. A gór nie biorę pod uwagę wcale, bo nie dla mnie takie łażenie dookoła natury.
Otóż to nad jeziorem spokojniej,dzieci się bawią pełen luz i relaks ☺
A przecież relaks to cel każdego urlopu. Pozdrowienia