Nic mnie tak nie szokowało na wakacjach zagranicznych jak zachowanie niektórych moich rodaków. Już wiem skąd się wzięły opowieści o polskim Januszu i Grażynie… Chociaż naprawdę wolałabym myśleć, że takie rzeczy się nie dzieją. Ostatnie kilka lat z racji posiadania małych, w dodatku ciągle chorujących dzieci, wyjeżdżałam na wakacje w Polsce. Do widoku parawanów rozciąganych na pół plaży jestem więc przyzwyczajona. Nie szokuje mnie już (chociaż nadal wkurza) rzucanie petów na plażę czy ogólne śmiecenie. Wszak powszechnie wiadomo, że nasi lubią po sobie zostawiać „pamiątki”, by później narzekać, że Bałtyk taki brudny a plaże pełne śmieci.
A co się dzieje jak przyzwyczajony do parawanów Polak trafia na zagraniczne plaże? Przyjeżdża, nie ma jak rozłożyć parawanu, bo nigdzie takowego nie ma, nie naśmieci za mocno na plaży, bo ktoś na bieżąco te śmieci po nim zbiera to siedzi i kombinuje czym by tu zaznaczyć teren. I wymyślił! Ręcznikiem! Najlepiej jak najwcześniej rano. Z tej okazji wytypowany członek rodziny się nie wysypia, bo gna o świcie by oznaczyć leżaki ręcznikami. Nieważne, że przyjdą z nich skorzystać być może po śniadaniu, a może dopiero po obiedzie. Ważne, że zostały zdobyte.
Przysięgam, jakby ktoś tam sprzedawał parawany na przyssawki to jestem pewna, że Polak by je używał i ogradzał sobie teren koło basenu! Myślę, że jest to niezły pomysł na zagraniczny biznes. Daje wam słowo, te parawany schodziłyby jak świeże bułeczki. Jak się tak przyglądałam temu zjawisku ręcznikowania to brakowało mi tylko, żeby ludzie zaczęli osikiwać leżaki dla zaznaczenia jako swoje!
Jeszcze mogłabym zrozumieć jakby faktycznie przychodzili chwile później. Ale niejednokrotnie te ręczniki wisiały przez kilka godzin i nikt nie przychodził, a ktoś inny nie miał gdzie się rozłożyć. Czy to nie jest troszkę chamskie?
Ludzie na basen przychodzą i wychodzą- jakby każdy zajmował leżak tylko wtedy, kiedy faktycznie go używa- pełno byłoby przez cały czas wolnych. A tak to dominuje kultura zarzucania ręcznikami, kto nie dołączy ten pierdoła. Więc ludzie zarzucają na całe dnie, mimo że korzystają może przez 2-3 godziny. Gdzie sens i logika? Nie wiem!
Kolejna sprawa… Polak na stołówce. Myślę, że inne narodowości mogłyby wyciągnąć wnioski o skrajnej biedzie w Polsce. Nikt tak łapczywie i szalenie jak nasi nie nakłada sobie jedzenia na talerze. Nieważne czy zje czy nie- ważne, że ma pełne michy wszystkiego. Idzie taka mamusia dookoła stołów, nakłada ile się da, przynosi do stolika, po czym nikt tego nie je, bo mąż sobie sam przyniósł coś innego, dziecko nie ma ochoty, a ona sama nie jest w stanie zjeść nawet połowy tego talerza. Więc „zjada” to śmietnik. Ludzie z obsługi, którzy tam niewiele zarabiają, codziennie patrzą ile jedzenia marnują turyści. Mi było wstyd na to patrzeć.
Polak oczywiście musi też śmiecić. W naszym hotelu praktycznie co 2-3 leżaki były postawione duże doniczki, służące za śmietniki. Ale po co do nich coś wrzucać, jak można pieprznąć pod leżak. Płacę to wymagam- obsługa przyjdzie i podniesie. Na plaży to samo- trzeba zaznaczyć teren swoim syfem. Ludzie! My na tej planecie żyjemy. W domu też rzucasz puszkę pod kanapę albo stół?!
Wiem, że ile ludzi tyle opinii i to, co dla jednego będzie normą, dla drugiego będzie nie do przyjęcia. Jednak warto by było zauważyć coś więcej niż własne cztery litery i pomyśleć, że każdy chciałby skorzystać z leżaka przy basenie, ktoś inny mógłby zjeść ten kawałek ciasta czy kotleta, którego ty nie zjesz, bo wzięłaś pięć razy więcej niż powinnaś, albo że nikt nie ma ochoty wąchać smrodu twoich fajek czy potykać się o peta lub puszkę na plaży. Wystarczy odrobina wyobraźni i kultury, by nie mówiono o nas, że zalatuje buractwem.
Tak bardzo się zgadzam…byłam z dzieciakami w Turcji.
Hotel typowo dla Polaków,Turków i Anglików.
Leżaki zajmowane od 6 rano…a potem się Polacy bili…bo oni nie zdążyli zająć sobie miejsca w pierwszym rzędzie.
Jedzenie- było mi wstyd…ludzie nakładali takie ilości jedzenia,że nakarmić można tym było cala armię ludzi…
Nie robili tego tylko Polacy- Anglicy wcale nie lepsi…
My się śmialiśmy,że jako jedni z nielicznych zostawialiśmy puste talerze.
O śmieciach nie wspomnę…przecież przyjelali na all inclusive to niech inni po nich sprzątają…Moja córka wylała picie i było mi głupio.
Poszłam po mopa( chlopak z obslugi mi nie dal,sam przyszedl wytrzec),bo nie miałam nic,żeby wytrzeć, a było mi wstyd…bo wylała.Ja wiem,że to tylko dziecko…ale przecież to nie problem po sobie wytrzeć.
Byłam w czerwcu w Hiszpanii i na szczęście nie spotkałam ani Janusza ani Grażyny. Za to w lipcu w Polsce… OMG dorośli ludzie z dziećmi rzucają kur***ami albo piją z butelki idąc ulica. Ręczniki przy basenie to norma (na plaże nie szlam bo bród i syf ale ze mieliśmy basen to było mi to wszystko jedno). Muza w ośrodku waliła do 2/3 rano, krzyki dzieci to samo. Mimo ze byłam z dziećmi na wakacjach, wiem kiedy jest czas na wygłupy i kiedy trzeba tez patrzeć na innych. W basenie ludzie szczególnie dorośli nie potrafią się zachować i często zachowują się jak gówniarze. Skaczą nie patrząc ze w basenie są tez dzieci… ale ogólnie wakacje mieliśmy bardzo udane :)