POST Z KATEGORII:

Gdy mam przy sobie dzieci, nie mogę się na niczym skupić!

Gdy mam przy sobie dzieci, nie mogę się na niczym skupić!

 

Czasami bywa tak, że moje dzieci, nawet gdy nie są obłożnie chore, zostają w domu. A to nagły atak astmy, poranny ból ucha, niepodziewany kaszel w nocy, niepokojące złe samopoczucie- no i zostają. Mogę sobie na to pozwolić, bo obecnie mamy nieregularny czas pracy, możemy sobie go przesuwać albo zmieniać niektóre plany, w zależności od okoliczności. Oczywiście praca wcześniej umówiona albo pilne zlecenia muszą być realizowane, niezależnie od tego, co się dzieje w domu. Fajnie więc, że mogę zostawić chłopaków bez problemu w domu, gorzej że przy nich nie można się na niczym skupić!

Od zawsze podziwiam osoby, które pracują zdalnie, w domowym biurze. Dla mnie jest to nie lada wyzwanie. Pomijam ten fakt, że nigdy nie znajdę w sobie takich umiejętności, by faktycznie tak jak w biurze, zaplanować sobie 8 godzin i bez przerwy je przerobić. My raczej pracujemy z doskoku, między czymś a czymś. Ja piszę teksty w dzień, jak dzieci są w przedszkolu. Mężu wtedy dogląda spraw firmowych. Dokumenty, faktury i sprawy księgowe, załatwiamy wieczorem, jak dzieci pójdą spać. Czasami do późnych godzin nocnych. I to się całkiem nieźle układa, jeśli nie pojawi się jakaś niespodziewana choroba, która wszystko burzy.

Co się dzieje, gdy dzieci zostają w domu?

Nic się nie dzieje. Dosłownie nic się nie dzieje z tego, co dziać się powinno! Jeśli są we dwoje to czas, który spędzam na przygotowaniu im posiłków, ogarnięciu domu i ich, zajmuje mi większość dnia. A ta godzina, którą mogłabym poświęcić na pracę nie jest dla mnie, bo w między czasie wypadnie jakaś kłótnia, zepsuje się autko, zdrapie strup albo wyleje kubek z piciem.
Jeśli zostaje jeden to sprawy mają się zupełnie inaczej. Wszystko zależy, który z nich zostanie. Jeden jest łatwiejszy, bo zajmie się sam sobą. Ale za to nie zamyka mu się buzia. W zasadzie ani na minutę. Jeśli nie mówi niczego do mnie, to chociaż sobie śpiewa, sylabizuje, nuci albo chociaż tupie nogą w stół. Co chwilę zadaje jakieś pytania albo opowiada co robi. Nawet gdy się umówimy, żeby był chwilę cicho to… nie wychodzi mu! Codziennie się zastanawiam jakim cudem język i buzia go nie boli!
Drugi jest cichszy ale za to „wisi” na mnie. Pobawi się ale ze mną. Porysuje ale wspólnie. Pójdzie na taras ale jak ja pójdę z nim. Może nie mówić za wiele ale będzie mnie trzymał za rękę.

Porzuciłam więc wszelkie nadzieje na pracę w domu. Zwykłe sprzątanie idzie mi dwa razy dłużej w ich towarzystwie a co dopiero działania, które wymagają myślenia. Nie myślcie, że nie próbowałam. Zostałam z jednym, niekoniecznie chorym ale miał duszności od astmy więc został. Myślę sobie- dobra, wezmę go ze sobą do miasta, załatwię kilka spraw. Nie powiem, wszystko się udało, współpracował, był spokojny. Ale non stop gadał. Wszędzie, przez cały czas. Do pani na poczcie, w aptece, w samochodzie, w sklepie. Ani na sekundę buzia mu się nie zamknęła. Oczywiście nawet jak mówi tylko do mnie to ludzie najczęściej reagują. Wtedy on, przekonany, że ma wolnego słuchacza, zaczyna swoją gadkę z nową ofiarą. A ja sobie myślę „chciałaś to masz!”. I niby fajnie, bo on najczęściej opowiada mądre rzeczy, jest ciekawy świata, zadaje dużo pytań ale jak ktoś tak gada bez przerwy przez 3 godziny to w pewnym momencie ja nawet nie umiem się skupić, żeby wybrać numer w telefonie.

Fajnie masz, nie musisz chodzić codziennie do pracy!

Fajnie, też to lubię. Ale to nie znaczy, że nie muszę tej pracy wykonać! Blogowanie jest moim dodatkowym zajęciem. Naszym codziennym miejscem pracy jest Pomoc Drogowa. Oba te zajęcia nie wymagają od nas siedzenia w biurze. Komputer i telefon można zabrać wszędzie. Ale oba wymagają skupienia i bardzo często ciszy. Ciężko rozmawiać z klientem, gdy dziecko właśnie prowadzi opowieść swojego życia o smerfach. Jeszcze trudniej napisać dobry tekst, jeśli odrywasz się od niego milion razy.
Naprawdę podziwiam wszystkich rodziców, którym udaje się pracować w domu. Szyć, tworzyć, pisać, odpowiadać na maile, robić ciekawe kampanie reklamowe, recenzować… Ja wiem ile was to kosztuje cierpliwości. Ile razy rzucacie pod nosem nieprzyzwoite słowa, zaciskacie zęby i złościcie się. Ja wiem ile razy dłużej wszystko trwa, gdy małe centrum świata kręci wam się koło nóg. Doskonale wiem jak się wymyśla ciekawy tekst, jednocześnie rozwiązując problemy przedszkolaków. Jak się liczy faktury, próbując ignorować kolejne „mamoooo”. To jest nie lada sztuka. Powinniśmy sobie ją wpisywać w CV! Umiejętności- praca pod presją, niezwykła umiejętność skupienia gdy wszystko dookoła rozprasza, praca w trudnym zespole, wielozadaniowość, niewyobrażalna cierpliwość.

Dlatego kochani moi, powiedzcie jeszcze raz, że fajnie jest siedzieć w domu, a przegryzę wam wszystkim aortę!

2 komentarze
  1. a

    Dodam,że w tym gwarze muszę zatykać uszy, żeby zebrać myśli. Lekarz zalecił mi ochronę słuchu, bo czuję wręcz fizyczny ból, mam mdłości już po pierwszej godzinie. Gdyby nie satysfakcja z tego, że wiele udaje mi się nauczyć i dzieci co chwila czymś pozytywnie zaskakują to pewnie już bym robiła co innego. O ciemnych stronach tej pracy i morderczej rywalizacji nie piszę,środowisko nauczycieli jest tak samo parszywe jak każde inne .

    Odpowiedz
  2. a

    Oj tam, w przedszkolu mam tak non stop. Co chwila ktoś podchodzi i „proszę pani..” I dzieje się to we wszechogarniającym gwarze. Głośność tego „proszępani..” z odleglości 40cm. od mojej twarzy w połączeniu z głosami z sali to 85dB.

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *