POST Z KATEGORII:

Trudne bliźniacze macierzyństwo- moje wyrzuty sumienia.

Trudne bliźniacze macierzyństwo- moje wyrzuty sumienia.

IMG_6028

Jestem w odwiedzinach u koleżanki. Patrzę na jej malutką córkę, biorę ją na ręce, spędzamy kilkanaście minut patrząc się na siebie i uśmiechając. W tle gra muzyka, stoi moja kawa. Napawam się tym maleństwem, chłonę jej spokój, delikatność, zapach. Rozmawiam z jej mamą, w między czasie Malutka zasypia na moich rękach. Błogość– z tym kojarzy mi się ta chwila.

Bardzo żałuję, że nie mogę tego powiedzieć o swoim macierzyństwie.

Do niedawna na widok niemowląt dostawałam drgawek a na dźwięk płaczu bolała mnie głowa. Tak, zdecydowanie mam traumę.
Pierwszy rok życia Chłopców był jak Armagedon. Nie wiesz kiedy jest dzień, kiedy noc. Nie pamiętasz czy dzisiaj już spałaś, czy jadłaś. Nie wiesz nawet czy znajdziesz czas, żeby skorzystać z WC. Ciągły stres, badania lekarskie, wizyty u specjalistów. Jeden płacze, drugi płacze. Jeden je, drugi płacze. Jeden pielucha, drugi płacze. I tak na zmianę. Ciągle. Bez wytchnienia. Pamiętam łzy, złość, zniechęcenie, ogromną presję, niewyobrażalne zmęczenie, niewyspanie, niesamowity wysiłek, całkowite poświęcenie.
Całe nasze życie było wtedy jak maszyna- dobrze ustawiona, dokładnie wykonująca swoje zadanie. Butelka, pielucha, bujanie, butelka, pielucha, spacer… I tak przez cały dzień. Wszystko szybko, wszystko na już, wszystko by przetrwać!

To cholernie niesprawiedliwe.

Bliźniaki nie dość, że nie mają matki tylko dla siebie, to zamiast kochającej mamy, mają w domu maszynę do obsługi niemowląt. Nie miałam czasu, żeby leżeć i patrzeć jacy są cudowni. Nie miałam siły cieszyć się ich rozwojem. Nie miałam możliwości upajać się macierzyństwem. Chciałam jedynie dożyć kolejnego miesiąca, nie przedawkować kawy i znaleźć w sobie siłę na kolejny dzień. Zazdroszczę kobietom, które mogą spędzić długie godziny na leżeniu i głaskaniu swoich niemowląt. Które od pierwszego dnia mają swoje dzieci i budują z nimi więź. Których macierzyństwo poszło tak naturalnie, gładko, tak jak pójść powinno. U mnie to była walka. Walka o naszą więź, miłość do Chłopców. Walko o ich życie (urodzili się w 24 tygodniu ciąży), o zdrowie.
Nawet jeśli chciałam z nimi poleżeć i się poprzytulać, to nie miałam tylu rąk. Zawsze któryś musiał zadowolić się babcią albo tatą zamiast mamy. A próby przytulania się w trójkę kończyły się niezadowoleniem któregoś z nich. Na pewno zaburzenia integracji sensorycznej i nadwrażliwy układ nerwowy wcześniaków, nam nie pomagał w codziennym życiu. Tak samo jak ciągła rehabilitacja, masaże.
Szczerze mówiąc dopiero jak skończyli rok, ja powoli zaczęłam oddychać i łapać się na tym, że macierzyństwo mnie cieszy. Początkowo tylko czasami ale z każdym dniem tych dni było więcej. Około drugiego roku życia Chłopaków, nasze relacje były już świetne i przypominały te, które mają rodziny z jednym dzieckiem. Obowiązków było nadal dużo ale można je było lepiej zaplanować. Więcej rzeczy dało się zrobić w jednym czasie. Rąk potrzeba było mniej. Zostawało więcej siły na radość, zabawę i przytulanie. Wcześniej jeden zawsze musiał czekać albo zadowolić się kimś innym.

Tego nie da się nadrobić.

Chłopcy dzisiaj są szczęśliwi, radośni, aktywni, ufni i otwarci na świat. Chyba nie zaszkodziło im to, że nie byli rozpieszczani jako niemowlęta. Mimo wszystko ja wiem, że nie tak powinno być.
Gdy koleżanka poprosiła mnie o drobną pomoc i zostałam z jej Malutką na godzinę, wiedziałam że macierzyństwo powinno wyglądać właśnie tak! Spokojnie, z pełną uwagą na dziecku. Z chwilami kiedy leżymy niespieszne i patrzymy sobie w oczy. Z momentami, gdy maleństwo leży na mnie a je je głaszczę po głowie, dopóki nie uśnie. Gdy śpi przytulone a matka nie musi w tym czasie pędzić do drugiego dziecka. Chłopcy mieli takie chwile sporadycznie. I tylko wtedy, gdy jednym zajął się ktoś inny. Nie ja.

Pewnie nie powinnam sobie tego wyrzucać, bo to nie ja wymyśliłam bliźnięta. Natura to zaprogramowała, najwidoczniej wiedząc, że dzieciaki są na tyle silne, że to przetrwają. Moje przetrwały. Wydaje się, że im nie zaszkodziło. Czasami tylko we mnie pojawia się żal, bo chciałabym żeby było inaczej. A inaczej być nie mogło.

14 komentarzy
  1. Moje bliźniaczki spokojniejsze niż starsza corka

    Witam. Bardzo mi smutno, że Twój pierwszy rok z bliźniakami był tak intensywny ze nie mogłaś się nimi Nacieszyć. Macierzyństwo nie jest lekkie a do tego podwojne w tym samym czasie.
    Ja obecnie jestem matka 2,5 letniej córki i dwóch półrocznych bliźniaczek. Starsza córka to był koszmar do 1,5 roku wiecznie się budziła, cały czas płakała, non stop musiałam przy niej być bo jak się na chwilę oddalałam np do WC to ona to czuła nawet przez sen i płakała . Byłam strzępkiem nerwów, nie byłam w stanie nic zrobić w domu. Przez pierwsze pół roku ugotować obiad to był wyczyn. Musiałam się zdać na pomoc przy sprzątaniu, praniu, prasowaniu. Często teściowa gotowała i prała bo ja cały czas mialam dziecko na rękach. Co do moich córek bliźniaczek, to urodziły się spokojne. W nocy budzą się co 3-5 godzin. Prawie nie płaczą. Pięknie się uśmiechają. Mam dużo pracy, bo to pranie, prasowanie, obiadki, zakupy ale to już inne macierzyństwo. Moim Zdanie to zależy od dziecka jakie się urodzi. Bo Moje bliźniaczki mniej pracy i stresu mi dają niż moja starsza córka.. Pozdrawiam. I życzę wytrwałości

    Odpowiedz
  2. Magda

    Mam dwie córki 2.6 i czuję podobnie. Urodzone 31 tydzień. Co prawda były grzeczne i spokojne, nawet udało się tulic raz jedna raz druga. jednak teraz mam większe bóle. Jedna córka chce bawić się że mną w pokoju druga chce pooglądać książkę w innym pokoju. Działaja mało razem. Chcą mnie mieć na wyłączność. Od tłumaczenia i myślenia co teraz mam zrobić wariuje. Teraz idą do przedszkola. Boję się by nie czuły się opuszczone. Są o siebie zazdrosne a ja nie potrafię im wynagrodzić tego by miały mamę na chwilę dla siebie. W zasadzie bardzo często jestem sama i zresztą nie pozwalają się rozdzielić

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Ja bym na twoim miejscu próbowała zaangażować je obie do wspólnej zabawy. Żeby im pokazać, że fajniej jest jak mogą coś zrobić wspólnie- poukładać coś razem, porysować na dużej kartce itp. A jeśli relacja między nimi jest taka „średnia”, to polecam rozdzielenie w przedszkolu. Każda będzie żyła swoim życiem i będzie to z korzyścią dla nich. Może się okazać, że wtedy w domu będą się bardziej lubić. U nas tak było.

      Odpowiedz
  3. Aga

    Moje bliźniaki co prawda urodziły się prawie w terminie i oprócz półrocznej rehabilitacji nie było żadnych komplikacji zdrowotnych to jednak też kiepsko wspominam początki podwójnego macierzyństwa. To naprawdę bardzo trudne. Ten okres wspominam jako ciągły płacz dzieci. Bo albo płakali razem albo na zmianę. Takie hałaśliwe „przypadki” nam się zdarzyły. Teraz kiedy moje mają 4,5 roku a dziecko mojego brata pół roku – widzę jak może być normalnie kiedy ma się jedno dziecko w dodatku spokojne, prawie w ogóle nie płaczące. Dla mnie początki macierzyństwa to jakaś szalona gonitwa, wariactwo, brak czasu na wszystko, brak snu, bezsilność. Matka robot. Nie mam wyrzutów sumienia, nie dało się inaczej. Przez większą część dnia byłam sama. Ale za to mam dwóch fajnych synów. W innej sytuacji na drugą ciążę bym się nie zdecydowała.

    Odpowiedz
  4. Ola

    Tak sobie myślę, że mimo, że mam dzieci z dużą różnicą wieku, to przy drugim już takiego sielskiego macierzyństwa nie miałam. Bo zawsze był gdzieś ten pierwszy ze swoimi potrzebami. Przy pierwszym mogłam godzinami leżeć, karmić, patrzeć, głaskać. Ale czy to doceniałam? Nie. Czułam się uwięziona tym wiecznym karmieniem…Przy drugim już było karmienie na szybko, drugą ręką trzeba było obsługiwać starszego. Już nie było sielankowych spacerków po parku, bo spacerek był do szkoły, ze szkoły, dwa razy dziennie. Nie było długich wieczornych rytuałów, bo starszak dopominał się czytania i tulenia. I też mam wyrzuty sumienia, że drugi nie miał takiego wczesnego, sielankowego dzieciństwa jak pierwszy. Ale za to ma brata:)

    Odpowiedz
  5. karolina

    Jestem mama półtorarocznego chłopca. Jest cudowny, kochany, mądry, grzeczny… Ale przez pierwsze pól roku nie miał mamy. Pisząc o tym rycze jak bóbr. Targają mną ogromne wyrzuty sumienia. Poprostu nie lubiłam sie nim zajmować, bolał mnie brzuch na sama myśl, ze mam zostac z nim sama w domu, ciągle prosiłam męża zeby się nim zajal. A za chwile wyłam, ze się nim nie potrafię zajac. Meczyl mnie. Wkurzal. Momentami miałam ochotę uciec.. Teraz wiem, ze to byla depresja. Z ktora wygrałam. Ale tamtych dni nam nikt nie wróci. Bol i żal pozostał. Lapie sie na tym, ze nie pamiętam rzeczy, które byly dla Jasia najważniejsze. Nie wiem jak to jest miec maleńkie dziecko.. Oddala bym wszystko żeby cofnąć czas. Zeby zacząć od nowa. Kochać go od początku. Dac to co mu siw ode mnie należało.. Przegapiłam najpiękniejszy okres zycia mojego dziecka. Teraz kocham go nad życie. Jestem w stanie zrobić dla niego wszystko. Ale poczucie pewnej straty pozostanie na zawsze.

    Odpowiedz
  6. olguska

    na pewno nie było łatwo Tobie… ja mam trójkę i udało mi się że chłopcy byli spokojni były chwile złe ale jakoś trzebabyło się zorganizować i czasami były chwile dla trójki tylko mi brakowało chwili tylko dla siebie…

    Odpowiedz
  7. Natalia

    Jestem mamą 20-miesięcznych bliźniaków. Sama praktycznie codziennie mam do siebie pretensje, że krzyknęłam na nie, że źle zareagowałam, że za mało przytulałam, że nie przyłożyłam się do przygotowania świeżego obiadu, tylko podałam dzieciom wczorajszy, odgrzewany…. Ale wiem jedno, staram się jak tylko mogę, aby być dobrą mamą. I TY też taką mamą jesteś – kochasz najmocniej na świecie, dlatego masz poczucie, że mogło być inaczej – lepiej. Ten tekst jest dla mnie bardzo osobisty, bo sama staram się odnajdywać piękno podwójnego macierzyństwa każdego dnia, a nie zawsze mi to wychodzi…..

    Odpowiedz
  8. mama_milenki

    Wielka odwaga napisac taki tekst. Mocne. Ja mialam do siebie pretensje ze po cesarce oddawalam dziecko na noc do pielegniarek ale bol i komplikacje po cc byly tak duze ze nie mialam sily. Lezalam plackiem i prosilam mame lub meza zeby polozyli ja obok mnie zeby czula zapach mamy zeby czula sie bezpiecznie .Po miesiacu jak doszlam do siebie wynagrodzilam jej wszystko :) Czas leci tak szybko…

    Odpowiedz
  9. Ja i moje urwisy

    Zrobiłaś wszystko co możliwe aby było im najlepiej, ja tam zawsze podziwiałam mamy które dają radę z bliźniakami, trojaczkami czy większą ilością dzieci z jednego porodu, ale osobiście nigdy nie chciałam mieć na raz maluchów takich ani rok po roku. Teraz los mnie skazał na 1.5 roczną różnica, jednym się zająć bo nie rozumie, drugim się zająć bo nakarmić, zwariować będzie można. Dlatego zawsze różnica wieku minimum 3 lata, żeby każdy był dopieszczony, ale nie możemy sobie wybrać tego czym nas los obdarzy i dlatego trzeba doceniać chwile, które los nam dał i w których poradziliśmy sobie jak tylko mogliśmy, bo zawsze mogło być gorzej. Dlatego bądz dumna, bo dałaś radę, chłopcy wyrośli są szcześliwy, a i tak z każdym dniem topisz ich w swojej miłości :D

    Odpowiedz
  10. Olga

    Hej ja mam swoje dziewczynki od pół roku i fakt pierwsze 4 miesiące miałam takie jak ty pierwszy rok, z tym że moje były urodzone w 35 tygodniu a to jednak różnica. U nas była tylko walka o karmienie piersią a nie jak u ciebie o życie chłopców. Mimo że teraz jest łatwiej i często lezymy z dziewczynami razem na łóżku czy się bawimy to gdzieś z tyłu głowy jest zawsze wyrzut że nie mają mnie tak dużo jak miał mnie pierwszy syn kiedy moje macierzyństwo wyglądalo właśnie na tych cudownych chwilach razem, bez chaosu,niespiesznych celebrowaniach ważnych momentów. nie jesteś sama ja też ciągle zajmując się jedna z nich myślę jak odbiera to druga która już przejawia objawy zazdrości o siostrę. Ale innego wyjścia nie mamy, ostatnio pani psycholog powiedziała mi że powinnam być z siebie dumna bo daje im miłość a to najważniejsze ;)

    Odpowiedz
  11. beata

    Och, jak to wszystko co piszesz przypomina to co ja czuję, czułam. Czytałam ten artykuł i łzy stawają w oczach. Czasem jest taka bezsilność, takie poczucie winy czy niesprawiedliwości. Sama nie wiem czego. Mam dwóch chłopców, skończą nie długo trzy latka. Urodzili się w 31tc.Trauma pozostała. Walka trwa nadal. Pozdrawiam, silniejsza o kolejny tekst.

    Odpowiedz
  12. Ola

    Myślę, że ucierpiałaś na takim początku bardziej Ty niż chłopcy. To Ty, jako matka, straciłaś szansę na radość z pierwszego kontaktu w szpitalu, to Ty najwięcej straciłaś biegając jak w amoku, nie mając szans na spokojne leżenie i patrzenie jak niemowlaczek zasypia. To ma swój urok. Ale cóż, nie ty wymyśliłaś bliźnięta i to wcześniaki;) Jest na to jedna rada: zdecydować się na jeszcze jedno:D Choć nikt gwarancji nie da, że będzie pojedyncze;P

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Masz rację. To chyba moja trauma i moje braki. Nie ich.
      Ale na kolejne nie ma szans. Za dużo w nas strachu, ran, ciężkich przeżyć i negatywnych wspomnień z ciąży oraz porodu. Rekompensuję sobie teraz- patrząc jak Chłopaki się rozwijają. I teraz sobie z nimi śpię, przytulając się ile się da :)

      Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *