POST Z KATEGORII:

Nie dam ci kasy Babo!

Nie dam ci kasy Babo!

purse-758770_640
Ona wystrojona, w białej sukni i welonie. On przystojny, w garniturze i krawacie. Oni piękni i szczęśliwi. Razem, na zawsze.
Ona w ciąży. Radość wielka. Czekają, oczekują, odliczają. Godzina zero- dziecko na świecie. Ona rezygnuje z pracy. On mówi, że tak będzie lepiej.
Jest lepiej. Ona może oddać się wychowaniu dziecka, on przecież zarabia dużo. Jej trochę smutno, odrobinę tęskni za pracą ale dziecko najważniejsze. Zresztą i tak zarabiała tak mało, że ledwo na nianię by wystarczyło…
Brzmi znajomo?
Właśnie!
Nie chcę strzelać ale patrząc tylko na moich znajomych, jakieś 70% związków, w których pojawiają się dzieci tak właśnie wygląda. Najpierw oczywiście ma być pięknie, a przynajmniej normalnie, jak do tej pory. On zarabia, ona zajmuje się domem. On daje jej pieniądze, ona kupuje co tam potrzeba.
Ładnie jednak jest tylko z teorii. Prędzej czy później ona dowie się, że NIC NIE ROBI, ZA DUŻO WYDAJE, KUPUJE NIEPOTRZEBNE RZECZY (kto to widział jeść tyle owoców). Ona więc czuje się poniżona, bo oto musi prosić męża o pieniądze na tzw.waciki. On nagle mówi, że to JEGO pieniądze. On jest zmęczony bo pracuje. On decyduje bo pracuje. On ma potrzeby bo pracuje.

Sytuacja bez wyjścia. Z jednej strony kobieta nie ma jak wrócić do pracy. Bardzo często nie miałaby nawet dokąd wracać bo praca zrezygnowała z niej jak tylko dowiedziano się, że jest w ciąży. Nie ma co zrobić z dzieckiem, nie stać ich na nianię, nie ma miejsca w żłobku itp.
Z drugiej strony nie może znieść tego, że nagle stała się człowiekiem gorszej kategorii. Teściowa klepie nad uchem, że synuś taki biedny, bo zaharowuje się dla rodziny, a zła synowa tylko w domu z dzieckiem SIEDZI! Mąż wytyka nieudolność w gospodarowaniu pieniędzmi i nic nie robienie (bo jego ciuchy same się piorą, prasują i do szafek wchodzą, obiad przychodzi na talerz z nieba a dzieckiem zajmują się krasnoludki!). Wszystko to przytłacza. Mimo to nie bardzo można cokolwiek w tej sytuacji zmienić. Więc czeka ta biedna kobieta na czas, gdy dziecko odda do przedszkola i będzie mogła zacząć zarabiać.

Świetnie, jeśli zdąży.

Niestety wiele małżeństw się rozchodzi. Rozwodzą się i już. Nie przetrwali próby rodzicielstwa. Odkryli, że do siebie nie pasują. Często on nagle odkrył, że pasuje do innej! Zwinął więc cztery litery i poszedł w siną dal. Żonę zostawiając z dzieckiem na łaskę i niełaskę nie wiadomo kogo. Rzucił alimentami (albo i nie) i poszedł zaznać szczęścia w ramionach młodszej, szczuplejszej, bezdzietnej.
Idealnie, gdy chociaż miejsce zamieszkania zostawił, bo są i tacy co każą się wyprowadzić ze swojego! Zostawił czy nie- gdzieś mieszkać trzeba. I za coś to mieszkanie opłacać. A jeszcze dziecku jeść dać i samemu czasami też wypadałoby coś zjeść.
Jaśnieksiążę oczywiście wie, rozumie, że ona nie ma pracy, bo jeszcze nie znalazła, że dziecko… ale soryyy- nie mam kasy. Przecież wiadomo- on też opłaca rachunki, ma wydatki, jego nowa pani potrzebuje butów. Jasna sprawa!

I nagle ta kobieta, która ostatnie kilka lat poświęciła na zajmowanie się domem i ich dzieckiem. Ta sama, która zrezygnowała (niejednokrotnie namawiana przez niego) z pracy, ze swoich ambicji- zostaje bez męża, bez pieniędzy, bez pracy, bez perspektyw!

Znam wiele takich kobiet. To nie są historie wyssane z palca. Tak wygląda życie. Brutalne, przykre życie. W którym facet nagle zapomina, że się inaczej umawiali. W którym z dnia na dzień przestaje się interesować czy jego dziecko ma co jeść.

Wiem, że czasami inaczej się nie da. Mimo to będę zawsze namawiała wszystkie kobiety do tego, by NIGDY NIE BYĆ W 100% ZALEŻNĄ OD KOGOŚ, od mężczyzny, męża, partnera!
ZAWSZE trzeba mieć WYJŚCIE AWARYJNE! Niestety takie mamy czasy, gdy nic nie jest na zawsze. Nie można być pewnym nawet tych, którzy są nam najbliżsi. Wszystkim życzę by ich małżeństwa/ związki trwały 100 lat. Każdemu życzę by był szczęśliwy i nigdy nie musiał się martwić o byt! Jednak życie jest życiem.

Jeśli nie masz jak wrócić do pracy to trudno. Ale nie rezygnuj dla niego ze skończenia studiów. Nie pal za sobą mostów. Nie porzucaj dodatkowych źródeł zarabiania pieniędzy, które można pogodzić z prowadzeniem domu, tylko dlatego, że on uważa to za głupotę. Zastanów się czasami czy dałabyś sobie radę, jakby nagle powiedział ci, że odchodzi?! Jeśli nie, to przeanalizuj swoje możliwości i zrób w głowie plan awaryjny. Tak dla własnego spokoju.

W ostatnim czasie na moich oczach rozpadły się związki, które wydawały się być nie do ruszenia.
W ostatnim czasie usłyszałam kilka historii kobiet, które nagle zostały same!
Takie rzeczy się dzieją.
Oby żadna z nas tego nigdy nie doświadczyła.
A jeśli (tfu tfu- oby nie!) jednak… to miej plan B.

*grafika www.pixabay.com

27 komentarzy
  1. Mania BB

    Szacun za wspaniały tekst. Czasami my kobiety jesteśmy mało zmotywowane do działania i do zmian w źyciu, bo tak jest dobrze, więc po co to zmieniać. I nadchodzi ten dzień kiedy pan i władca mówi żegnaj Gienia czas się zmienia, a my pozostajemy z przysłowiową ręką w nocniku. Dlatego ja jestem wielką przeciwniczką „siedzenia w domu”. Moje dzieci zostawiłam po 7 miesiącach i wróciłam do pracy. Zarabiałam 1500zł, niania kosztowała 800zł a dojaz 100zł. Czyli chodziłam do pracy za 600zł, ale miałam na waciki. Kończąc moje wywody powiem jedno- gdybym miała sadzić i zbierać ziemniaki u sąsiada, to pracę znajdę i nie pozwolę, aby mną zawładną pan i władca zwany mężem.

    Odpowiedz
  2. Agnieszka Kamaszkowo

    Świetny tekst, ja cały czas pracuje byle korepetycje, byle umowa-zlecenie, byle coś abym nie była nigdy zależna od chłopa. Najtragiczniejsze w tym wszystkim jest to, że opłaty za nianięi żłobek liczy się tylko z wypłaty żony! Bo jedna wypłata odchodzi. A właśnie, że nie. Odvhodzi po pół wypłaty, zony i męża. Dlaczego to zawsze to kobieta ma być ta stratna?

    Odpowiedz
  3. mama

    oj temat na topie:-) ja w poniedziałek miałam taką sytuację, że wróciłam domu po pracy i zaczynam się chwalić mężowi, że kupiłam dla Naszej! córki pajacyka do spania, bo z tych dostanych po kimś już powyrastała dziewoja, że strój kąpielowy fajny na lato będzie mieć żeby nie świecić golizną, bo nie wiadomo jakie po świecie zboczeństwa chadzają, spodenki, bo wszystkie już przykrótkie na nią są a do żłoba w czymś chodzić musi i koszulkę z napisem „córeczka tatusia” czy jakoś tak- łącznie koszt 60zł w Pepco na co on zaczyna na mnie sapać: że ona ma całą szafę rzeczy! czy nie ma tam tego wszystkiego po kimś, że po co wydaje tyle pieniędzy itd. Cała radość z promocyjnych zakupów ch… strzelił, do oczu napłynęły mi łzy i jedyne co w tej chwili byłam zdolna z siebie wyrzucić to, „żeby na przyszłość się wysterylizował skoro wydanie na ciuchy dla dziecka 60 zł to dla niego taki wielki problem,a po drugie kupiłam to ZA SWOJE ciężko zarobione pieniądze”
    Wywiązała się z tego awantura na całego, bo jak ja śmiałam nakazywać mu sterylizację,on tylko po prostu zapytał czy nie to wszystko potrzebne, na co ja „że gdyby nie było potrzebne to bym tego nie kupiła!” a JA robię z igły widły. Może i przesadziłam, ale w szał wpadam słysząc takie gadki. I nikt nigdy nie namówi mnie do „siedzenia”(kretyńskie określenie) w domu dłużej niż to konieczne. przykre jest tylko to że mimo że kobieta pracuje zawodowo, zajmuje się dzieckiem i domem zamiast wsparcia słyszy od własnej matki, „jaka ta wnusia biedna, że musi tak wcześnie do żłobka wstawać” i szczegół, że wnusia uwielbia chodzić do żłobka, a my jako rodzice jesteśmy zdania, że dobrze że od małego się socjalizuje nawet mimo częstszych choróbsk.
    Ehhh ulżyło mi:-)
    Pozdrawiam

    Odpowiedz
    • Olga Górowska

      Popieram!!!!

      Odpowiedz
  4. Agnieszka T.

    Myślę też, że takich kobiet jest coraz mniej. Przynajmniej w moim „wielkomiejskim” środowisku prawie wszystkie mamy po zakończeniu macierzyńskiego idą do pracy. Ja osobiście nie wyobrażam sobie innego rozwiązania ale oczywiście są różne sytuacje życiowe. Wraca się do pracy bo utrzymanie rodziny przez jedną osobę w naszych czasach jest po prostu trudne. Ale nawet gdyby sytuacja finansowa na to pozwalała kobieta powinna wrócić do pracy, być aktywna zawodowo, bycie w domu z dziećmi jednak uwstecznia a potem jest na pewno coraz trudniej wrócić do życia zawodowego.

    Odpowiedz
  5. samira

    Genialny tekst , Tak właśnie jest a mało kto się do tego przyznaje !!! Ja też ponad rok temu się zbuntowałam bo usłyszałam ze ja niewiele zarabiam .. przestałam słyszeć jak z dwójka młodzieży w domu siedział :P :)

    Odpowiedz
  6. Rodzinne porachunki

    Sam znam takie przypadki z własnego podwórka i jako typowy przedstawiciel rasy męskiej, zachęcam Was drogie Panie (może nie powinienem tego robić), abyście nigdy nie pozwoliły na rezygnację z własnej pracy czy pasji. Wasza wartość dewaluuje się w oczach partnerów tak szybko jak otwarte wino. Może tak miało być, może partner i tak by Was kiedyś zostawił, a może nigdy by do tego nie doszło, bo nie byłoby ku temu powodów. Nie bójcie się oddać dziecka do żłobka/przedszkola i powrócić czym prędzej do normalności – nie dla nas, ale dla siebie.

    Odpowiedz
  7. Mamatorka

    Też jestem zdania, że kobieta musi mieć przynajmniej na tak zwane waciki, by nie musiała na każdym kroku prosić faceta o to by dał jej jakieś pieniądze. Ja sobie takiej sytuacji nie wyobrażam. Oczywiście są stany przejściowe, gdy może być w trakcie szukania pracy, ponieważ z powodu ciąży, później małego dziecka nie ma gdzie wrócić do pracy. Jednak musi poszukać sobie czegoś i prędzej czy później mieć swoje pieniądze :)

    Odpowiedz
  8. Magdalena Rolnik

    Zgadza się. Ale to też kobiety są często winne. Bo jeśli chłop zapomina jak się umawiali, to trzeba mu to przypomnieć. I wyłuszczyć. A najlepiej pokazać jakby to było bez niej. A najlepiej zostawić mu dziecko pod opieką.
    Mój mąż doskonale wie jak to jest jak się nic nie robi tylko siedzi w domu z trójką dzieci. Wcale nie dlatego, że go jakoś mocno zmuszałam, ale od początku włączałam go w radości i w obowiązki. Kiedy leżałam w szpitalu po kolejnym porodzie, to on (a nie mama czy teściowa) zajmował się starszymi. Kiedy źle się czułam (np. zapalenie oskrzeli) dzwoniłam do jego pracy i stanowczo żądałam, żeby wziął wolne i przyjechał, bo ja muszę iść do lekarza. Uczestniczył we wszystkim poza jednym – nie wstawał w nocy do dzieci. Tego mu oszczędzałam, bo w końcu ja miałam CZASAMI szansę na małą drzemkę w ciągu dnia, a on jednak musiał skupiony na te kiecki i buty zarabiać ;) NIGDY nie usłyszałam, że „siedzę i nie zarabiam tylko wydaję”. Mamy jasny podział, a nad budżetem pracujemy wspólnie, pomimo, że to on zarabia, a moje grosiki to na waciki starczają jedynie. Ale jestem absolutnie pewna, że taka sytuacja uchroniła nas przed niejednym kryzysem.

    Odpowiedz
      • Magdalena Rolnik

        Wiem. Dlatego napisałam „często”, a nie ZAWSZE ;)

        Odpowiedz
  9. Klaudia Osmanowska

    Święta prawda ! Nawet jeśli okoliczności nie sprzyjają, a dookoła same dołki i góry nie do przeskoczenia, walczmy ! O siebie, o pracę, własny grosz i niezależność.

    Odpowiedz
  10. olguska

    ech… jakbym czytała teraz o sobie jeszcze trzeba dodać do tego by mąż kazał żonie pracować w ciąży… tak jak to mój mąż w ostatnich czasach mawia…. a kto ciężarną zatrudni z dzieckiem które nie chodzi do żłobka? no kto? pytam….

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Takiego męża to by się przydało- a) otrzeźwić, b) wyczyścić myślenie, c) strzelić mu w łeb :)

      Odpowiedz
  11. Szalonooka

    Zgadzam się. Pierwsza połowa postu to tak jakby o mnie. I ta teściowa….
    Tyle że ja od urodzenia młodego znalazłam plan B, i konsekwentnie go wdrażałam. Właście zaczynam końcowy etap realizacji. I niech jeszcze chociaż raz usłysze że ja nic nie robię, to nie recze za siebie! ;)

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Ja niby nie musiałam ale z samej świadomości, że ‚nic nie robię’ dostawałam nerwicy. Więc się wzięłam za samorealizację na miarę możliwości, przy posiadaniu bliźniąt. Wyszło lepiej niż myślałam. Można? Można!

      Odpowiedz
  12. Blogowy pamiętnik - Kate

    Dobrze piszesz. Ale uważam, że w dużej mierze jest to też wina kobiet bo robią z siebie ofiary Matki-Polki-Cierpiącej. Małżeństwo to taki stan gdzie trzeba wszystko robić i dzielić razem. Gdybym usłyszała od męża że nie pracuję i zajmuję się domem więc jestem gorsza to pewnie łeb urwałabym mu przy samej d…U nas przez 16 lat jest zawsze równy podział. Pieniądze są wspólne niezależnie od tego kto w danej chwili więcej czy mniej zarabia. A my kobiety musimy dbać o swoje i nie dawać się tłamsić przez facetów. Niestety niewiele z nas miało matki (tak jak ja) które od dziecka wpajały mi że kobieta jest silna i musi patrzeć się przede wszystkim na swoje dobro a potem na męża :)

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Racja, wychowanie ma duże znaczenie! Wzorzec rodziny wyniesiony z domu dużo robi.

      Odpowiedz
  13. stefanotis

    Jakbym czytała o sobie…..na szczęście miałam plan B. Pomimo tego że byliśmy idealnym małżeństwem. ..ktoś piwiedział .że taka miłość się nie zdarza a jednak….. Pan tatuś zaczął się nudzić bo nie był na pierwszym planie. …druga zagrożona ciąża i pojawiła się ” pocieszycielka ”
    Dzięki planu B …..jestem tu gdzie jestem.Pewna siebie niezależna od nikogo !!!! Żyjemy skromnie ale dajemy radę :)) będzie coraz lepiej :)) Mam dla kogo żyć i to mi wystarczy :))……. a faceci większość tacy sami choć jest kilka wyjątków :))

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Brawa dla ciebie za walkę o siebie! Lubię takie kobiety!

      Odpowiedz
  14. Agnieszka

    Tak, tak i jeszcze raz tak. Usłyszałam kiedyś od bardzo mądrej babki, że kobieta MUSI mieć swoje pieniądze. Musi i koniec. Choćby zarabiała grosze na te swoje cholerne waciki, to niech zarabia, a nie, żeby jej chłop musiał nawet majtki kupować. I ja się z tym zgadzam.

    Odpowiedz
    • Marta Skrzypiec

      Ooojjj tak! Kiedyś (będąc na macierzyńskim nota bene) jedna pani (obca dla mnie w zasadzie) powiedziała, że nie powinnam tyle wydawać w sklepie (na wsi- żeby nie było), bo to są tera pieniądze mojego męża! Myślałam, że ją przegryzę w pół. Ale to jest znak, że baby same z siebie bywają ta gUpie :/

      Odpowiedz
    • Joanna Wojciechowski

      To już nawet o pieniądze nie chodzi, tylko o to poczucie, że cokolwiek by się nie stało, dam sobie radę bez niego. Jeśli kobieta zamyka się na dziesięć lat w domu i tylko takim obowiązkom się oddaje, to później normalne jest to, że czuje się zagubiona.

      Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *