POST Z KATEGORII:

Dlaczego ludzie czytają mało ambitną literaturę i oglądają głupie seriale?

Dlaczego ludzie czytają mało ambitną literaturę i oglądają głupie seriale?

Mam czasami potrzebę by czytać mało ambitną literaturę. Zdarza mi się sięgnąć po nic nie wnoszące do mojego życia seriale. Czerpię z tego oglądania albo czytania radość i rozrywkę. Czy powinnam się tego wstydzić? Czy ty albo ty masz odwagę powiedzieć- tak, czytałam wczoraj tanie romansidło, nie miało żadnych wartości ani głębszego przekazu, ale tego właśnie potrzebowałam i to mi się podobało. Wielu z nas sięga po tego typu książki/filmy/seriale. Takie płytkie, słabo dopracowane, o niskiej wartości merytorycznej. Ale wielu wstydzi się do tego przyznać. Przecież Greya czytają tylko sfrustrowane kury domowe a głupie komedie romantyczne są dla małolatów. A guzik prawda!

Jeśli nikt tego nie robi, to kto to robi?

Przeglądam czasami komentarze dotyczącego tego, co kto powinien czytać albo oglądać, a dlaczego czegoś tam nie. Wniosek jest jeden- mamy zarąbiście ambitne społeczeństwo, wszyscy czytają literaturę naukową, oglądają jedynie poważne filmy i są mega, wysoce inteligentni. Kto w takim razie wykupił w Polsce w ogromnej ilości nakład Greya, kto kupował książki Blanki Lipińskiej, kto sprawił, że „porno dla ubogich” stało się światowym hitem, dzięki komu pani Lipińska została najlepiej sprzedającą się autorką w Polsce? Skoro nikt nie ogląda mało ambitnych seriali i filmów, to dlaczego np. Dynastia cieszy się taką popularnością na Netflix?

Otóż, moi drodzy, to my to oglądamy, kupujemy, wypożyczamy, chodzimy na takie filmy do kina. I z wypiekami na policzkach czytamy te babskie książki, zachwycamy się Greyem czy Massimo. A później udajemy, że jesteśmy tacy „ą”, „ę” i nigdy byśmy się za takie książki nie wzięli. Czy to nie jest śmieszne? Moim zdaniem jest. Zdaje sobie sprawę, że czytanie romansów nie jest zbyt ambitnym zajęciem, że zauroczenie serialem Gossip Girl czy Suits nie jest najbardziej inteligentnym posunięciem, ale jeśli tak robię, to dlaczego miałabym udawać, że jest inaczej? Po co miałabym się wypowiadać w komentarzach, krytykując innych.

Powiem wam, dlaczego ludzie to czytają i oglądają…

Jesteśmy zmęczeni i przeładowani ważnymi sprawami. W pracy stresy, w domu stresy, dużo zamieszania, mało spokoju. Wychowanie dziecka, jego edukacja, problemy zdrowotne, życie, kłótnia z partnerem, telefon od teściowej, znowu o czymś zapomniałam, gdzieś nie zdążyłam, ciągle ktoś coś ode mnie chce, mam wszystkiego dość! Taki schemat dotyka większość z nas. Każdy ma problemy, jest naciskany przez kogoś, ma dużo obowiązków, przez cały dzień musi sprostać oczekiwaniom. Dlatego, gdy ma już chwilę dla siebie i wybór między czymś, co go zmusi do ponownego uruchomienia szarych komórek, a czymś, co w prosty i szybki sposób dostarczy rozrywki, to wybiera to drugie. I można się spierać, że autorka napisała tę książkę na szybko, że język mało ambitny, że postacie niedopracowane, że styl byle jaki. Można krytykować, że serial durny, wątki o niczym. No można. Ale faktem jest, że ten byle jaki styl czyta się szybciej. Że zarówno Grey, jak i książki Blanki Lipińskiej są napisane w taki sposób, w jaki byśmy ze sobą rozmawiali. Prostym językiem, normalnymi słowami.

Czytam różnych autorów, tych mało ambitnych i tych uchodzących za „wyższą półkę” i mimo, że ci z wyższej półki faktycznie literacko są o niebo lepsi, to jak widać, przegrywają w sprzedaży z tymi, którzy są uważani za gnioty. Dlaczego? Moim zdaniem dlatego, że te gnioty są zwykłym ludziom bliższe. Kobiety w nich są naiwne, mężczyźni boscy, fabuła jest prosta, seksu jest dużo, język potoczny. Przeciętna Kowalska, która wróciła z pracy, narobiła się w domu i jeszcze wkurzyła na partnera, nie chce czytać wzniosłych słów i wytężać mózgu. Ona chce prostej rozrywki, która dostarczy wrażeń tu i teraz. Owszem, jak ma chęci, czas i siłę to szuka czegoś głębszego. Ale miewa takie dni, kiedy nawet zwykły Harlequin byłby dobry, byleby oderwać myśli od codzienności. Poza tym myślę, że uwielbiamy idealizować. Dlatego oglądamy „Na dobre i na złe”, bo tam są lekarze jak z bajki, oglądamy „M jak miłość”, bo tam jest idealna rodzina, problemy, które zawsze znajdują rozwiązanie i wszyscy są dla siebie dobrzy. Dlatego też sięgamy po Greya, który jest nadmiernie kontrolujący i lubi trzaskać pejczem, bo to taka inna odmiana księcia na białym koniu, który swojej kobiecie rzuca do stóp cały świat.

A dlaczego ja sięgam po takie tytuły?

Jak pokazałam zdjęcie, że kupiłam książkę „Kolejne 365 dni”, dostałam wiadomość „jak możesz pokazywać, że czytasz taką książkę, myślałam, że jesteś bardziej inteligentna i wykształcona”. Wtedy nie odpowiedziałam, bo z reguły nie odpowiadam na takie wiadomości, ale odpowiem teraz, wam wszystkim. Czytam, bo mogę. Czytam, bo chcę. I czytam, bo lubię. Jestem wykształcona, myślę, że dość dobrze. Mam podwójne wykształcenie wyższe, dwa tytuły, różne kursy, prowadzę firmę. Ale to nie oznacza, że muszę czytać encyklopedię. Lubię literaturę psychologiczną, przeczytałam każdą szkolną lekturę (a to rzadkość), do dzisiaj jestem zakochana w „Panu Tadeuszu”, „Przedwiośniu” i „Chłopach”. Uwielbiam Szekspira, przeczytałam wszystkie powieści Jane Austen. Nie znoszę tylko biografii, fantastyki i książek historycznych. Poza tym mogę czytać każdą. Myślę, że już w dzieciństwie przeczytałam więcej książek niż większość polaków przez całe swoje życie. Ale na swoim koncie mam również wszystkie części Greya, 365 dni i inne trylogie romansów. Czy to oznacza, że jestem mało inteligentna? Nie sądzę. Czy to umniejsza mojemu wykształceniu i życiowym osiągnięciom? Wątpię. Czy ktoś z was ma prawo oceniać mnie czy kogokolwiek innego na podstawie tego, co przeczytał? Na pewno nie!

Rozumiem, że autorzy lepszych dzieł się złoszczą. Że ambitni pisarze, aktorzy i twórcy filmowi dostają białej gorączki, gdy ich dzieło ma mniejszą popularność niż taki „gniot”. Ale z drugiej strony, skoro właśnie to taki „gniot” osiąga tak wielkie wyniki sprzedaży, to znaczy, że ludzie tego potrzebują. Skoro w telewizji leci tak dużo durnych programów- ktoś komuś szuka żony, ktoś inny tańczy, śpiewa, recytuje i wikła się w trudne sprawy, to znaczy, że nasz świat jest tak przeładowany złem, stresem i pośpiechem, że ludziom się już nie chce w swoim wolnym czasie nawet myśleć. I oto całe rozwiązanie zagadki.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *