POST Z KATEGORII:

Adam- facet, przez którego płakałam

Adam- facet, przez którego płakałam

 

Są takie książki, które czytam, podobają mi się ale odkładam na półkę i zapominam. Niewiele jest tych, które pozostają w mojej głowie na dłużej. A już na pewno niewiele jest takich, które pozostają na dłużej w moim sercu.

„Adam”. Książka, która zmiażdżyła mi serce i duszę, zburzyła szczelny mur, który miał za zadanie strzec moją wrażliwą, nieradzącą sobie z nadmiarem emocji duszę. Celowo unikam książek, które mnie przerażają, rozwalają mój system nerwowy albo nadmiernie zasmucają. Ci z was, którzy są tutaj dłużej, doskonale wiedzą, że nie umiem płakać, nie lubię tego robić i pewne wydarzenia w moim życiu, zmusiły mnie, bym zbudowała taki mur wokół siebie. Z tego też powodu rzadko kiedy udaje się jakiejś historii przedostać gdzieś głębiej. A już żeby z moich oczu wypływały łzy… I to nie łzy z powodu dramatu, tragedii czy czyjegoś wielkiego nieszczęścia. Ale łzy spowodowane nadmiarem emocji, które zgromadziły się podczas czytania, łzy żalu, że historia się już kończy, łzy niewielkiej ale ulgi, że być może wszystko się dobrze skończy. Takie rzeczy zrobił ze mną „Adam”.

Drodzy Czytelnicy, Agata Czykierda- Grabowska pozamiatała moje emocje. Po prostu rozbroiła je w mak. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Czytałam wszystkie książki, które dotychczas napisała (to obecnie jedna z trzech moich ulubionych polskich pisarek. Czytam ją ja, moja mama i wszystkie koleżanki mojej mamy. A także moje koleżanki. I zawsze jest lista kolejkowa na książki Agaty więc jakbyście się zastanawiali to nie ma nad czym!), więc wiem, że potrafi grać na emocjach, ale do tej pory jej historie były ładne, ciekawe, inspirujące ale zawsze chodziło o jedno- o dobre zakończenie, wygładzenie złych losów i odnalezienie szczęścia.  A co gdy na to szczęście nie ma szans? Gdy zrobiło się coś, czego nie da się cofnąć? Gdy trzeba było dokonać wyboru między złym a tragicznym?

Trudno się recenzuje książkę, gdy ma się w sobie tyle gorących emocji. Gdy jeszcze czuje się na policzku te łzy. Która wstrząsnęła twoim pozornie bezpiecznym światem. Która wniknęła w twoją głowę tak głęboko. Nie potrafię powiedzieć co sprawiło, że akurat „Adam” tak na mnie zadziałał. Po prostu to się wydarzyło. Może dlatego, że był taki zagubiony. A może właśnie dlatego, że mimo wszystko tak silny. Nie chcę wam zdradzać zbyt wiele z fabuły, bo żeby powiedzieć czym mnie ostatecznie kupił, musiałabym wam odsłonić niezły kawał jego historii.  A nie chcę tego robić. Jedyne co mogę powiedzieć to tyle, że „Adam” jest piękną historią, nieszczęśliwego życia dwojga bardzo dobrych i wrażliwych dusz.

Chyba już kiedyś pisałam, że Agata Czykierda- Grabowska jest dla mnie mistrzynią w kreowaniu męskich bohaterów. Mają oni w sobie coś wyjątkowego, taką głębię i odpowiednią mieszankę siły i wrażliwości. Adam nie jest ideałem. Nie jest superbohaterem. Jest prawdziwy a jego życie składa się z wielu okropnych przeżyć. To bardzo tajemniczy chłopak, zamknięty w sobie, pokiereszowany przez życie. To jedna z lepszych i bardziej złożonych postaci, z jakimi miałam ostatnio do czynienia w książkach. To bohater, który zupełnie niepostrzeżenie wślizguje się pod twoją skórę i puka do twojego serca. Wpuszczasz bez zastanowienia a później czytasz dalej i na zmianę wzruszasz się, uśmiechasz nieznacznie, płaczesz, trzymasz kciuki i wypatrujesz lepszego rozwiązania.

Szczerze mówiąc to mam ochotę Agatę (autorkę) zmusić torturami do dopisania dalszej części, bo mimo że dała nadzieję i pozwoliła, by łzy płynące na zakończenie książki były łzami ulgi i nadziei, to dla mnie za mało. Za mało, bo nie mam pewności, że się udało, że dobro zwyciężyło a trudne życie Adama chociaż w malutkim stopniu udało się wyprostować. Agata mówi, że zakończenie każdy sobie sam dopisze w swojej głowie. Ciężko sobie dopisać, gdy nawet teraz, wspominając jedynie, mam ochotę na nowo się rozpłakać.

Celowo nie pisałam tej recenzji tuż po przeczytaniu, bo miałam w głowie ogromny natłok myśli a jednocześnie brakowało mi słów. Liczyłam na to, że po 2-3 dniach coś mi się poukłada i będzie łatwiej. Ale niestety, Adam wyjątkowo mocno odciska piętno i nawet już na zimno, nadal nie wiem jak ubrać w słowa to, co tej książce udało się ze mną zrobić. Mistrzostwo Agato! Gratuluję przebicia się przez moje raczej skryte serce i rozłupanie mojego muru. Nie wiem czy bardziej Ci dziękować za tą książkę, czy błagać o dopisanie jeszcze jednego rozdziału.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *